Paul Washer mówi czym jest obecność Boga w naszym życiu i jak ważna jest. Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj.
Podzielę się czymś, czym nigdy nie dzieliłem się na konferencji. To osobiste świadectwo i to może sprawić, że wielu z was będzie mną bardzo rozczarowanych i nawet nie wysłucha tego, co mam do przekazania – niech tak będzie.
W wielu miejscach głosiłem tylko raz. Jako młody człowiek w służbie, miałem zaszczyt przebywać w towarzystwie bardzo, bardzo starych, bardzo, bardzo pobożnych mężczyzn. Rozmawiali ze mną. Byli to ludzie Boży, bardzo zagorzali, reformowani. Ludzie niepoddający się entuzjazmowi, emocjom lub czemukolwiek podobnemu. Rozsądni mężczyźni.
Rozmawiali ze mną o mocy Boga, rozmawiali ze mną o obecności Boga, nie jako ludzie cytujący historie, które czytali, ale ludzie, którzy sami widzieli na własne oczy działanie Boga.
Wychodziłem na ulice w Austin w Teksasie i głosiłem. Bałem się, nie było odwagi, nie było mocy, nie było nic; ale zawsze słyszałem głosy tych starych ludzi i pewnego dnia uznałem: wystarczy.
Będę Go szukać, dopóki Go nie znajdę lub dopóki nie umrę. Wszedłem do komory i powiedziałem, że nie opuszczę tej komory, dopóki nie poznam Boga. 15 minut później zasnąłem, moi współlokatorzy wrócili do domu i znaleźli mnie tam. Dlatego wziąłem ze sobą budzik (proszę, nie mówię tego z innego powodu, poza tym, że czuję, że powinienem) i ustawiałem go co 15 minut. Modlę się 5 lub 10 minut, zasypiam, budzik włącza się, ustawiam ponownie. To była moja modlitwa.
Nie modliłem się za Chiny, nie modliłem się o obecność Boga w sensie mojej służby. Prosiłem o jedno: Panie, powiedziałeś, że jeśli będę Cię szukał, znajdę Cię. Powiedziałeś to Panie, że objawisz mi się, pozwolisz mi się znaleźć, jeśli będę Cię szukał. Noc za nocą przez miesiące, dwie-trzy godziny w nocy, po prostu siedząc. Na kolanach. Panie, minęły już cztery miesiące, minęło pięć dni, a Ty wciąż nie przyszedłeś; i dalej siedziałem. Panie, jestem tu trzy godziny, a ty nie przyszedłeś. Dzień po dniu i noc za nocą.
Pewnego dnia nasz kościół miał wiosenną przerwę i wszyscy studenci pojechali na studium biblijne, wyjazd na narty w Kolorado. Czułem wtedy, że Pan chciał, żebym po prostu wyjechał do Zachodniego Teksasu, do starego kraju, całkiem jałowego.
Szedłem na te wzgórza trzy dni, jak dziki człowiek. Gdybyś mnie zobaczył, wrzuciłbyś mnie do przytułku. Podnosiłem kamienie i rzucałem nimi, dosłownie, fizycznie rzucając je w niebo. Krzyczałem, mówiłem: Boże, muszę Cię poznać, musisz przyjść, musisz. Nie mogę już tak żyć, nie mogę żyć tylko czytając książki, nie mogę żyć tylko czytając o przebudzeniach i o ludziach, którzy znali kogoś, którzy znali kogoś, którzy znali kogoś, którzy znali Ciebie. …i nic się nie działo.
Minęło jeszcze kilka tygodni i pewnej nocy On przyszedł, przyszedł. Powiedziałem: Ojcze, nie mogę… Proszę przyjdź… I przyszedł. Zostałem rzucony na ziemię, nie wiem jak długo w pozycji embrionalnej, obejmując moją głowę, myśląc: Bóg przyszedł mnie zabić. Obecność Boga w sposób, że w ciągu jednej sekundy mój grzech, moja potrzeba, Jego chwała i moc objawiły się; i nagle strach został zabrany.
Byłem pełen takiej radości, otworzyłem usta. Nie boję się. Werset po wersecie z Psalmów i ze wszystkich innych fragmentów, które czytałem, zaczęły Go wychwalać. Pieśni na jego cześć, taka radość!
Mogę wam powiedzieć, że minęło 20 lat i obecność Chrystusa jest dla mnie bardziej realna w tym pokoju niż ktokolwiek z was. Jedną z rzeczy, która jest dziś tak zła, jest to jak wielu z was tutaj także poznało obecność Chrystusa. Teraz większość waszego życia modlitewnego jest niczym innym, jak tylko odrobiną modlitwy. Dopiero wtedy uświadamiacie sobie, że On nie przyszedł, wstajecie i odchodzicie, zamiast pozostać tam, dopóki nie przyjdzie. To modlitwa bez żadnego zaangażowania.
Chcesz świętości w swoim życiu? Podbiegnij do Niego i zostań tam, zostań tam. Mój mały chłopiec, ilekroć zakładam buty, zdaje sobie sprawę, że moje torby są zapakowane, pyta: Tata zostaje z Ianem? Tata zostaje z Ianem? A może Ian idzie z tatusiem?
Znajduję się w punkcie modlitwy, nawet dziś rano: “Ojcze zostajesz z Paulem? Ojcze zostajesz z Paulem? Paul idzie z Ojcem?” Widzę dziś tylu chłopców przy kazalnicy. Są chłopcami. Mówię ci to, co starzy ludzie powiedzieli mi: Znakiem męża Bożego jest Bóg nad nim; i nie chcę brzmieć arogancko czy coś w tym stylu, chcę tylko powiedzieć: Desperacko potrzebujemy być ludźmi naznaczonymi obecnością Boga. Rozpaczliwie tego potrzebujemy.