Czy według Biblii piekło faktycznie istnieje? Czy to sprawiedliwe, żeby ktoś spędził tam wieczność? Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj.
List do Rzymian 11:22 mówi: „Zobacz więc dobroć i surowość Boga”.
Czuję więc, że powinienem być posłuszny temu przykazaniu, i że skoro Bóg mnie kocha, to dobrze byłoby, gdybym dostrzegał zarówno dobroć, jak i surowość Boga. Tak więc moim zadaniem w tej sesji, które sobie wyznaczyłem, jest przyglądanie się surowości Boga. To jest polecenie i chciałbym być wierny w posłuszeństwie wobec zobaczenia surowości Boga. Wierzę, że dobrze jest, abyśmy to robili, miłość Boża nam to nakazuje i chcę wam to zilustrować.
Nie zapisuję ani nie przechowuję wielu listów, ale ten zostawiłem. To jest oryginał, nie pozwoliłbym wam na niego spojrzeć, bo zdradziłby tożsamość, ale oto on. Datowany na 24 sierpnia 1992 r., odnosi się do wydarzenia z 1985 r., napisany przez młodą kobietę, która jest teraz blisko naszego kościoła, nie jest w naszym kościele, ale była w naszym kościele, była wtedy młoda, nie pamiętam dokładnie ile miała lat, myślę, że prawdopodobnie około dwudziestu lat. Chcę, żebyście usłyszeli, co powiedziała. Rok 1985, więc odnosi się do wydarzenia sprzed siedmiu lat.
„W 1985 roku siedziałam w twoim biurze i mówiłam ci, że boję się, że Bóg będzie musiał użyć wypadku samochodowego lub jakiegoś innego strasznego wydarzenia, aby zwrócić moją uwagę. A ty zwróciłeś mi uwagę, że konsekwencje mojego świadomego wyboru, by dalej grzeszyć, będą nie mniejsze niż samo piekło. Nikt nigdy wcześniej nie powiedział mi, że zmierzam do piekła, mi – dziecku misjonarzy, które „zostało zbawione” w wieku sześciu lat. To był punkt zwrotny w moim życiu i od tamtej pory chciałam ci podziękować i powiedzieć o tym”.
A teraz rzecz zdumiewająca. Od 1992 roku, kiedy to napisała, co roku otrzymuję kartkę świąteczną od tej kobiety z podziękowaniem za ostrzeżenie, że pójdzie do piekła, jeśli nie wyjdzie z tego związku. Módlmy się.
Ojcze w niebie, w tym pokoju są ludzie, młodzi ludzie, których kocham w tym Dniu Ojca, czuję się bardzo powołany, aby być ojcem dla tej grupy dzisiejszego wieczoru, którzy są na drodze do piekła i będą cierpieć wiecznie, jeśli nie uczynisz dla nich tego, co uczyniłeś dla tej młodej kobiety 23 lata temu. Dlatego proszę, abyś przyszedł i pozwolił, aby na mnie i na nas spłynął ciężar chwały i namaszczenia na najbliższą chwilę, abyśmy mogli zobaczyć i poczuć w sercu ciężar rzeczywistości piekła i tego, co ono dla nas oznacza. Proszę Cię, Ojcze, nie pozwól, aby ktokolwiek wymknął się spod kontroli, zachęcony przez diabła do obojętności, utrzymuj nas w skupieniu, pomóż mi nie zbaczać na żadne królicze ścieżki, nie wyolbrzymiać niczego ani nie wycofywać się z żadnego aspektu Twojej rady. Pomóż mi, modlę się o dobro tych ludzi, aby poznali dobroć i surowość Boga. Modlę się w imię Jezusa, amen.
Temat lub tytuł, który chciałbym nadać temu przesłaniu, brzmi: „Echo i niewystarczalność piekła”. Powiem wam, co rozumiem przez każde z tych słów, więc jeśli nie skończę, to przynajmniej zrozumiecie, do czego zmierzam.
Przez echo rozumiem to, że piekło jest echem czegoś większego i bardziej pierwotnego niż ono samo, jest echem chwały nieskończonej wartości Boga, jest echem chwały nieskończonego cierpienia Chrystusa i dlatego jest echem Jego nieskończonej miłości. To będzie pierwszy punkt, który chcę poruszyć.
Po drugie – niewystarczalność piekła. Chcę przez to powiedzieć, że prawda i rzeczywistość piekła są niewystarczające, aby wzbudzić w kimkolwiek zbawczą wiarę, lub aby wzbudzić w nim autentyczny ewangeliczny duchowy żal czy pokutę. Ale ta niewystarczalność piekła wskazuje raczej na bardzo zaskakujące źródło łez, które są autentyczne na drodze do nieba. Tak więc do tego zmierzam, to są moje dwa punkty: echo piekła i niewystarczalność piekła.
Zacznijmy więc od echa piekła. Chcę o tym mówić, wiedząc, że wiele już słyszeliście, a ja nie słyszałem żadnego z kazań. Przychodzę późno, nie wiem co zostało powiedziane, trochę pytałem, próbując zdecydować co pominąć… więc niech Pan mnie prowadzi. Chcę po prostu szybko wyznaczyć terytorium tego, w co należy wierzyć na temat piekła, a potem przejść do części na temat tego „echa”. A więc pięć rzeczy, w które trzeba wierzyć o piekle.
Po pierwsze: piekło jest wieczne – jestem pewien, że to słyszeliście. Chciałbym oprzeć je wszystkie na jednym tekście, więc przejdźmy do 14 rozdziału Objawienia. Nie wiem, czy ktoś już to czytał, ale przeczytam to jeszcze raz. Księga Objawienia, rozdział 14, wersety od 9 do 11, brzmią następująco: „I szedł za nim trzeci anioł, mówiąc potężnym głosem: Jeśli ktoś odda pokłon dzikiemu zwierzęciu i jego obrazowi, i jeśli weźmie znamię na swoje czoło lub na swoją rękę, to i on napije się wina Bożego wzburzenia, które jest zmieszane i nierozcieńczone w kielichu Jego gniewu, i będzie męczony w ogniu i siarce przed świętymi aniołami i przed Barankiem. A dym ich męki unosi się na wieki wieków, i nie mają odpoczynku we dnie i w nocy, ci, którzy oddają pokłon dzikiemu zwierzęciu i jego obrazowi, i jeśli ktoś przyjmuje znamię jego imienia”. To przerażający tekst. A więc to, co mam na myśli, kiedy mówię, że jest wieczne, jest to po prostu tym, co według mnie Jan ma na myśli, kiedy mówi „na wieki wieków”, jest to najsilniejsze określenie wieczności w języku greckim – „na wieki wieków”. Jezus powiedział, że jest ona wieczna porównując ją z życiem wiecznym. Po drodze będę wskazywał na niektórych ludzi, którzy zaprzeczają tym rzeczom, na których należy zwracać uwagę, być krytycznym i ostrożnym.
George McDonald w XIX wieku – C.S. Lewis powiedział, że był najważniejszym nauczycielem w jego życiu. George McDonald nie wierzył w wieczność piekła. Wierzył w piekło i uważał, że ma ono charakter oczyszczający, a nie karzący. W końcu wszyscy zostaną spaleni w piekle i wszyscy – łącznie z diabłem – zostaną zbawieni. Dziś wskażę tylko na jedną osobę, ponieważ jest tak wpływowy i bardzo go lubię pod wieloma względami, ale w tej kwestii jest tak bardzo w błędzie, że może ci się wymknąć. Chodzi o Richarda Johna Neuhausa. Redaktor pisma „First Things”, które czytam bardzo regularnie. Neuhaus zauważa, że „Orygenes w III wieku przedstawił teologicznie i filozoficznie złożoną doktrynę” – cytuję Neuhausa – „apokatastazy, zgodnie z którą wszystkie stworzenia, łącznie z diabłem, zostaną zbawione”. Tak więc w to właśnie wierzył Orygenes, wielki teolog wczesnego Kościoła. I mówi: „Wśród teologów i historyków kościoła w ostatnich dziesięcioleciach nastąpiło coś w rodzaju ponownego odkrycia Orygenesa, zwłaszcza w obszernych pismach Hansa Ursa von Balthazara”. I dalej mówi: „Balthazar prowadzi bardzo ostrożną argumentację, wyraźnie rozróżniając między nadzieją uniwersalizmu (czyli tym, że wszyscy są zbawieni), a doktryną uniwersalizmu, i argumentuje, że nie możemy nauczać jej jako doktryny, ale możemy ją podtrzymywać jako nadzieję”. Uniwersalizm. Na to Neuhaus mówi: „Napisałem w mojej książce 'Śmierć w piątkowe popołudnie’, że zasadniczo zgadzam się ze stanowiskiem Balthazara”. A więc jego stanowisko jest takie, że wszędzie, gdzie w Biblii czytamy o piekle, należy powiedzieć (to nie jest sposób, w jaki on by to powiedział, to jest moja parodia; mam nadzieję, że to nie oznacza tego, na co wygląda): „Nie możesz nauczać, że to nie znaczy tego, na co wygląda (czyli że piekło jest wieczne), ale możesz mieć nadzieję, że to co widzisz, nie jest tym co widzisz”. To nie jest pomocne. Nie jest to pomocne w kościele Jezusa Chrystusa ani w misji Jezusa Chrystusa, aby uczyć kościół, by patrzył na Biblię i miał nadzieję, że nie oznacza ona tego, co wydaje się oznaczać. A więc po pierwsze, jest ono wieczne, a w Biblii są mocne słowa, które o tym mówią.
Po drugie – wiąże się to z cierpieniem ludzi, którzy tam przebywają. Użyte tu słowo to „męka”: „Dym ich męki unosi się na wieki wieków”.
Po trzecie – zakładam, że męka oznacza świadome cierpienie, i tu pojawia się kolejne poważne odejście od ortodoksyjnej doktryny piekła, a mianowicie „anihilacjonizm”, czyli że nie będzie świadomego cierpienia. Będzie sąd, ale sąd polega na tym, że zostaniesz usunięty z istnienia. Podam wam kilka nazwisk, a wy musicie zobaczyć na podstawie ich słów, dlaczego tam idą. Zanim podam imiona… Mamy nie tylko słowo „męka”, ale także Jezus mówi, że na zewnątrz będzie płacz i zgrzytanie zębów. W Ewangelii Mateusza mówi o tym trzy razy. Płacz i zgrzytanie zębów. To nie jest nieświadome, to nie jest anihilacja.
Clark Pinnock był kiedyś konserwatywnym ewangelikiem. Przyszedł do szkoły, w której uczyłem, napisał dobrą książkę o bezbłędności Pisma. Pewnego razu wygłosił w Bethel wykład na temat tego, skąd się biorą liberałowie i opowiedział, że pochodzą od nas, co oczywiście jest prawdą. Pochodzą z kościoła MacArthura, z mojego kościoła. Stamtąd przychodzą. Coś się dzieje, zaczynasz się przesuwać i właśnie to zrobił Pinnock. Pozwólcie, że przeczytam wam, co napisał na ten temat, cytuję: „Do zakwestionowania tradycyjnej wiary w wieczne świadome męki skłoniła mnie moralna odraza i szersze względy teologiczne, niekoniecznie biblijne. Po prostu nie ma sensu twierdzić, że Bóg miłości będzie wiecznie torturował ludzi za grzechy popełnione w kontekście skończonego życia. Nadszedł czas, aby ewangelicy ujawnili się i powiedzieli, że biblijną i moralnie właściwą doktryną piekła jest anihilacja, a nie wieczne męki”, koniec cytatu. To jest tragiczne.
John Stott, jeden z moich wielkich bohaterów ze studiów, tak napisał w 1988 roku: „Emocjonalnie uważam koncepcję wiecznych świadomych mąk za nie do przyjęcia i nie rozumiem, jak ludzie mogą z tym żyć, nie kalecząc swoich uczuć albo nie pękając pod naporem tego, że Pismo Święte wskazuje na anihilację”. Nie, Johnie Stott, Pismo Święte nie wskazuje na anihilację. Twoje emocje to robią i dlatego ludzie wyznają ten pogląd. Nie mogą tego dłużej znieść. A więc po pierwsze – piekło jest wieczne. Po drugie – wiąże się z cierpieniem. Po trzecie – to cierpienie jest świadome na zawsze.
Po czwarte – jest to cierpienie zadane przez Boga. Nazywa się ono gniewem. Jezus powiedział w Ewangelii Mateusza 8:12: „Lecz synowie Królestwa zostaną wyrzuceni w ciemność zewnętrzną”. C.S. Lewis i niektórzy współcześni, którzy podążali jego śladem, starali się jak mogli, aby udowodnić, że istnieje pewna moralna nieuchronność w życiu, która ciągnie cię do piekła, a Bóg cię tam nie wrzuca. I że nie wykonuje kary, kiedy tam jesteś. To ty sam wybierasz piekło i sam je na siebie sprowadzasz. „Ty jesteś swoim piekłem” – tak mówi N.T. Wright i inni. Ale to nie zadziała. Niedawno przeczytałem stwierdzenie, że na potwierdzenie tego poglądu grzesznicy, gdyby mogli, nie zdecydowaliby się na wyjście z piekła. W ten sposób narzucają się sami sobie, a nie Bogu. Jest to całkowicie podyktowane chęcią uczynienia go bardziej przystępnym. Chcę powiedzieć głośno i wyraźnie: każdy człowiek w piekle wybrałby wyjście z niego, gdyby mógł. Jeśli dobrze rozumiem, MacArthur właśnie to miał na myśli odnośnie Ewangelii Łukasza 16. „Jeśli mnie wypuści, to wyjdę”. Oni próbują powiedzieć, że nie chcą Boga. No cóż, to jasne, nie chcą Boga. Jest ogromna różnica między mówieniem „nie chcę Boga” a „chcę piekła”. Nikt nie chce piekła, jeśli wie, czym ono jest. To jest właśnie sens piekła. Chcę się wydostać i nigdy nie będę mógł się wydostać. To właśnie oznacza. Ta idea jakiegoś wewnętrznego, koniecznego, nieuniknionego sprowadzenia na siebie samego (a Bóg przypuszczalnie tylko się temu przygląda) jest tak niebiblijna, że dziwię się, kto tak mówi. To jest kara, to jest gniew.
Numer 5. Jest to ostatnia rzecz, zanim przejdziemy do kwestii niewystarczalności, i tu właśnie dochodzę do idei echa, która została już przedstawiona. Piątą rzeczą, którą chcę powiedzieć o piekle, jest to, że jest ono sprawiedliwe, prawe, słuszne. W tym miejscu musimy dokonać pewnego rozróżnienia między tym, co to słowo oznacza. Istnieją co najmniej dwa sposoby, w jakie można myśleć o tym, że Bóg jest sprawiedliwy w tym, co robi, a powodem, dla którego trzeba rozróżnić dwa sposoby, jest to, że On jest Bogiem, nie jest ludzkim sędzią z konstytucją, której musi przestrzegać. Bóg nie ma żadnej konstytucji, której musiałby przestrzegać. On sam jest konstytucją. Jeśli we wszechświecie istnieje jakieś prawo, to zawdzięczamy je Jemu. Nie ma niczego ponad Nim, niczego poza Nim, do czego mógłby dostosować swoje działania, dlatego zdefiniowanie sprawiedliwości w przypadku Boga jest bardzo trudne. Bardzo kłopotliwe jest powiedzieć: „Bóg jest sprawiedliwy”, skoro nie ma nic poza Bogiem, co można by zmierzyć, aby móc powiedzieć, że się w tym mieści. On po prostu jest. Masz do czynienia z nim takim, jakim jest. Z Jego istoty uczysz się, kim jest. Co zatem oznacza stwierdzenie, że piekło, jako że Bóg karze tam ludzi, jest sprawiedliwe? Dwie rzeczy.
Po pierwsze – nikt (to jest tak ważne, że trzeba to często powtarzać), nikt nie znajdzie się w piekle, kto nie zasługuje na to, aby się tam znaleźć. Bóg jest sprawiedliwy w tym sensie, że nie posyła do piekła nikogo, kto nie zasługuje, aby się tam znaleźć. Jeśli kogoś posyła, wrzuca do ciemności zewnętrznych, gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów, to dlatego, że zasługuje na to, aby tam być. Takie jest podstawowe znaczenie sprawiedliwości, a oto kilka fragmentów.
1) Rzymian 1:18: „Bo gniew Boży objawiany jest z nieba przeciwko wszelkiej bezbożności i niesprawiedliwości tych ludzi, którzy przez niesprawiedliwość powstrzymują prawdę” i nikogo innego.
2) Rzymian 2:5: „Ale według zatwardziałości swojej i nieskruszonego serca gromadzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga”. Skorelowana jest więc sprawiedliwość sądu z zatwardziałością naszych serc. Usiłuje powiedzieć: „To jest słuszne, to jest sprawiedliwe”.
3) Rzymian 3:5: „Jeśli więc nasza niesprawiedliwość [moja] daje dowód sprawiedliwości Boga, co powiemy? Czy Bóg jest niesprawiedliwy, gdy okazuje gniew? Z pewnością nie; bo jak Bóg osądzi świat?”. Wydaje mi się, że nie może być jaśniej. Bóg będzie sądził świat. Nie będzie sądził świata w niesprawiedliwości, lecz w sprawiedliwości. Moja niesprawiedliwość potwierdza sprawiedliwość Boga, który posyła mnie do piekła. W piekle znajdą się tylko ci ludzie, którzy na to zasługują. Trzymaj się tego, jeśli nie możesz trzymać się niczego innego. Trzymaj się tego, abyś nie oskarżył Boga. To jest pierwsze znaczenie, to jest proste znaczenie. Rozumiemy to znaczenie. Nikt nie powinien iść do więzienia, jeśli na to nie zasługuje.
Zanim przejdę do drugiego znaczenia sprawiedliwości, pozwólcie mi wrócić do Pinnocka i Stotta. Co powiedział każdy z nich? Prawdopodobnie przeleciałem nad tym zbyt szybko, ale powiem wam, że oprócz moralnego wstrętu, jaki odczuwają wobec tradycyjnego biblijnego poglądu na piekło, obaj zwrócili uwagę na to, co wydaje się być dysproporcją między skończonym życiem pełnym grzechu, a wiecznym zakresem cierpienia. Powiedzieli: „To tak nie działa”. Masz 70 czy 80 lat, w ciągu których możesz nagromadzić grzechy, a potem zostajesz ukarany na zawsze? To nie brzmi dobrze. Jonathan Edwards myślał prawdopodobnie głębiej o piekle i chwalebniej o niebie niż ktokolwiek inny (zdałem sobie sprawę, że zapomniałem zabrać ze sobą książkę, którą chciałem wam pokazać, autorstwa Johna Gerstnera i nosi tytuł „Niebo i piekło w dziełach Jonathana Edwardsa” lub „Jonathan Edwards o niebie i piekle”).
Chcę wam przeczytać cytat, prawdopodobnie najważniejszy, jaki kiedykolwiek przeczytałem, dotyczący sprawiedliwości piekła, który Edwards wypowiedziałby, gdyby odpowiadał Pinnockowi i Stottowi na ten argument o niewspółmierności między skończonym życiem pełnym grzechu, a wiecznym nieskończonym zakresem cierpienia.
Oto, co napisał: „Zbrodnia jednej istoty gardzącej i rzucającej pogardę na drugą jest proporcjonalnie bardziej lub mniej potworna, ponieważ była ona bardziej lub mniej zobowiązana do posłuszeństwa wobec niego, a zatem jeśli istnieje jakaś istota, którą mamy nieskończony obowiązek kochać, czcić i być jej posłusznymi, to przeciwieństwo wobec niej musi być nieskończenie wadliwe. Nasz obowiązek miłości, czci i posłuszeństwa wobec jakiejkolwiek istoty jest proporcjonalny do jej piękna, czci i władzy, ale Bóg jest istotą nieskończenie piękną, ponieważ ma nieskończoną doskonałość i nieskończone piękno, dlatego grzech przeciwko Bogu, będący pogwałceniem nieskończonych zobowiązań, musi być przestępstwem nieskończenie ohydnym i zasługującym na nieskończoną karę. Wieczność kary dla bezbożnych ludzi czyni ją nieskończoną i dlatego nie jest ona bardziej niż proporcjonalna do potworności tego, czego są winni”, koniec cytatu.
Nigdy nie spotkałem się z żadną odpowiedzią na to stwierdzenie ze strony takich osób jak Clark Pinnock, John Stott czy inni. Innymi słowy – długość twojego grzechu nie jest tym, co czyni długość twojego cierpienia sprawiedliwą. To wysokość twojego grzechu sprawia, że długość twojego cierpienia jest sprawiedliwa. Wysokość twojego grzechu jest mierzona godnością Tego, przeciwko któremu grzeszysz, a jest to godność nieskończona. To zbliża mnie do tego, co rozumiem przez „echo piekła”, gdy przechodzę do drugiego znaczenia sprawiedliwości czy prawości.
Drugie znaczenie tego, że Bóg jest sprawiedliwy, polega na tym, że ostatecznie sprawiedliwość Boga czy też prawość Boga jest niezachwianą wiernością Boga w podtrzymywaniu wartości tego, co jest nieskończenie cenne, a mianowicie Jego własnej chwały. Jeśli tego nie rozumiesz, prawdopodobnie nie zrozumiesz i nie przyjmiesz wielu fragmentów Biblii. Powtórzę to jeszcze raz. Ponieważ Bóg nie ma poza sobą żadnej konstytucji ani kodeksu prawnego, według którego mógłby mierzyć to, co jest słuszne i dobre w Jego własnym myśleniu, odczuwaniu i postępowaniu, musi to mierzyć sam.
Czym zatem jest sprawiedliwość Boża? Boża sprawiedliwość to Jego oddanie, Jego wierność, Jego absolutne niezachwiane zaangażowanie w ochronę, utrzymanie i obronę tego, co jest nieskończenie cenne – On sam. Na tym polega sprawiedliwość Boga. Gdyby choć na milisekundę odwrócił się od swojej pełnej pasji, nieskończenie gorliwej sprawy podtrzymywania Jego chwały, byłby niesprawiedliwy i niegodny naszej czci. A teraz biorąc pod uwagę tę definicję, piekło jest sprawiedliwe, ponieważ piekło właśnie to czyni.
Muszę zadać to pytanie. W tych dniach liczysz się z tym, (jak przypuszczam), że to, w co będziesz wierzył na temat piekła i nieba, jest po prostu ogromne. Na tej konferencji ludzie staną się niewierzący. Wiem, że tak będzie. A niektórzy zostaną zbawieni. Ponieważ jeśli odrzucisz piekło i jego sprawiedliwość, będziesz musiał wyciągnąć z systemu tyle kawałków, że jeśli będziesz żył wystarczająco długo, to wszystko ci się rozpadnie. Jonathan Edwards jest tu znowu bardzo kluczowy. Przeczytam fragment Pisma Świętego, a potem przeczytam Edwardsa i zamkniemy „część echa” tego przesłania. A potem zajmiemy się kwestią niewystarczalności.
Oto, co się stanie, jeśli to odrzucicie. Bóg nie musiał stwarzać tego świata. Dlaczego to zrobił? Możesz spróbować pójść drogą otwartego teizmu i powiedzieć: „On nie wiedział, co się stanie”. Tak… Powinniście się śmiać. Naprawdę powinno się śmiać ze łzami w oczach. Mieszkam w mieście, w którym jeden z największych kościołów jest prowadzony przez człowieka, który jest najbardziej wyrazistym wyrazicielem otwartego teizmu. Greg Boyd. Bardzo wyrafinowane argumenty przeciwko przedwiedzy Boga. Ponieważ On wie, dokąd to prowadzi (jeśli przyjmie się przedwiedzę Boga, czyli że wiedział, co się stanie) i zobacz, co się stało. Piekło i miliony, miliony ludzi, którzy tam trafiają.
Dlaczego Bóg stworzył świat, w którym to wszystko może się zdarzyć? To właśnie spowoduje, że niektórzy z was staną się niewierzący. Nie będziecie w stanie sobie z tym poradzić. Powiecie po prostu: „Nie mogę, nie mogę, nie mogę uwierzyć, że gdyby Bóg wiedział, że to się tak potoczy, to by to zrobił”. Niech Bóg ci pomoże. To jest dużo do udźwignięcia dla młodych ludzi. Nie jestem pewien, czy powinniśmy robić tę konferencję. Kazanie za kazaniem.
Oto tekst. Potem przeczytam Edwardsa na ten temat. List do Rzymian 9:19. Jest to ostateczna biblijna odpowiedź na pytanie, dlaczego Bóg stworzył wszechświat, skoro wiedział, że tak to się potoczy. A wy chyba rozumiecie, że to, czy chcesz mówić w kategoriach przyzwolenia czy przyczynowości, nie ma tu żadnego znaczenia. Ponieważ jeśli Bóg stwarza świat, o którym wie, że tak się stanie, to niezależnie od tego, czy powoduje, czy zezwala – On to zleca. Ponieważ nie musiał tego zrobić.
List do Rzymian 9:19: „Powiesz mi więc: Dlaczego jeszcze oskarża? Kto bowiem sprzeciwi się Jego woli? O człowieku! Przeciwnie, kim ty jesteś, że spierasz się z Bogiem? Czy powie twór do twórcy: Czemu mnie takim uczyniłeś? Czy garncarz nie ma władzy nad gliną, żeby z tej samej masy uczynić jedno naczynie do celów prawdziwie zaszczytnych, a drugie do niezaszczytnych? A jeśli Bóg, chcąc okazać gniew…”. Te dwa następne wersety są ostateczną teodyceą w Biblii. Nie ma w Biblii nic bardziej ostatecznego niż te dwa zdania, jeśli chodzi o to, dlaczego Bóg zrobił to, co zrobił. „A jeśli Bóg, chcąc okazać gniew i dać poznać swoją moc, zniósł w wielkiej cierpliwości naczynia gniewu, które są przygotowane ku zgubie? I aby” – oto cel, jest to najbardziej ostateczny werset w Biblii – „I aby dał poznać bogactwo chwały Jego nad naczyniami miłosierdzia, które wcześniej przygotował ku chwale?”.
A teraz Edwards: „Jest rzeczą właściwą i doskonałą…”. To jest bardzo ciężkie, więc proszę, nastawcie się, jeśli możecie o tej porze nocy; cieszcie się, że dla was nie jest to godzina jedenasta. „Jest rzeczą właściwą i doskonałą, aby nieskończona chwała zajaśniała. I z tego samego powodu jest rzeczą właściwą, aby blask chwały Bożej był całkowity, to znaczy, aby wszystkie części Jego chwały jaśniały, aby każde piękno było proporcjonalnie pełne lub promienne, aby patrzący miał właściwe wyobrażenie o Bogu. Nie jest rzeczą właściwą, aby jedna chwała była w najwyższym stopniu objawiona, a inna nie, dlatego konieczne jest, aby objawił się straszliwy majestat Boga, Jego władza i przerażająca wielkość, sprawiedliwość i świętość. Nie mogło to jednak nastąpić, jeśli nie został zadekretowany grzech i kara. Tak więc świecenie chwały Bożej byłoby bardzo niedoskonałe, zarówno dlatego, że te części chwały Bożej nie świeciłyby tak jak inne, jak również chwała Jego dobroci, miłości i świętości byłaby bez nich nikła, a nawet nie świeciłaby w ogóle. Gdyby nie było słuszne, aby Bóg zadecydował, zezwolił i ukarał grzech, nie mogłoby być żadnej manifestacji Bożej świętości w nienawiści do grzechu, ani w okazywaniu w swojej opatrzności pierwszeństwa przed nim. Nie byłoby przejawu Bożej łaski ani prawdziwej dobroci, gdyby nie było grzechu do przebaczenia, ani nieszczęścia do wybawienia. Gdyby Bóg nie obdarzył nas szczęściem, Jego dobroć nie byłaby tak ceniona i podziwiana, gdyby nie była tak wielka. Zło jest więc konieczne dla najwyższego szczęścia stworzenia i dla dopełnienia tej łączności z Bogiem, dla której stworzył On świat. Ponieważ szczęście stworzenia polega na poznaniu Boga i odczuciu Jego miłości, a jeśli poznanie Go jest niedoskonałe, to i szczęście stworzenia musi być proporcjonalnie niedoskonałe”.
Niesamowite. To jest ostateczne zdanie jakie można wypowiedzieć. I myślę, że ma rację. A więc dwie implikacje dotyczące piekła jako echa. Pierwsza – jak nieskończenie cenna i godna musi być chwała Boża, skoro odrzucenie jej dla rzeczy mniej ważnych zasługuje na wieczne męki? Piekło ma służyć jako echo nieskończonej wartości chwały Bożej, tak że jeśli ktoś odwraca się od chwały Bożej, jako swojego skarbu i swojego życia, i przyjmuje zepsute cysterny świata, to piekło określa haniebność tego grzechu i wielkość tej chwały. Takie jest znaczenie piekła w tym pomieszczeniu w tej chwili. Albo określa jak wspaniałe i straszne są cierpienia Chrystusa. Pomyślcie o tym. Jakże uwielbiamy śpiewać o naszym Odkupicielu, nieprawdaż? W jaki sposób Bóg pomaga nam zważyć cenę naszego odkupienia? Czyni to, zrządzając piekło. Byłoby czymś niewypowiedzianie wspaniałym, gdyby trzy godziny na krzyżu mogły uwolnić jedną osobę od wiecznych mąk. Byłoby to niewypowiedzialne cierpienie na krzyżu, gdyby jedna osoba została uratowana od wiecznych mąk przez trzy godziny agonii naszego Pana Jezusa na krzyżu. Ale nie zbawił jednej osoby, ale miliony, miliony, miliony ludzi, których dług wobec Boga rozpływa się w nieskończoność aż do nieba, o czym dobitnie świadczy piekło, i dlatego to, co wydarzyło się na Kalwarii, przekracza wszelkie wyobrażenie w swej wielkości, wszelkie wyobrażenie w swym pięknie, wszelkie wyobrażenie w swej miłości. W piekle chodzi o to, żeby słabym echem odbijała się chwała Kalwarii. Taki jest sens piekła w tym momencie i w tej sali.
Aby pomóc ci w jakimś emocjonalnym stopniu odczuć wspaniałość tego, co Chrystus uczynił dla ciebie, kiedy poniósł nie tylko twoje wieczne cierpienie, ale także wieczne cierpienie milionów ludzi, kiedy Jego Ojciec rzucił na Niego nasze przekleństwo. Jakiż to Zbawiciel odbija się echem w płomieniach piekielnych. Tak więc to właśnie mam na myśli, kiedy mówię: „Piekło jest echem chwały Boga w Jego wartości i echem cierpień Zbawiciela, a zatem echem nieskończonej miłości Boga do naszych dusz”.
A teraz jeszcze jedno, ostatnie spostrzeżenie. Niewystarczalność piekła, aby kogokolwiek zbawić. Myślę, że zostało to już podkreślone kilka razy, nie jestem pewien. Ale pozwólcie, że powiem wam krótko o odkryciu, którego dokonałem 16 lat temu. Nauczyłem się tego od Edwardsa, ale nie bezpośrednio. Dowiedziałem się o tym bezpośrednio od Davida Brainerda. Potem Edwards to odpakował, a potem zobaczyłem to w Piśmie Świętym. Czasami uczysz się w jednym kierunku, czasami w drugim. Postaram się więc pokazać wam, co otrzymałem od Brainerda. Niektórzy z was nie wiedzą, kim jest David Brainerd. David Brainerd prawie był zięciem Jonathana Edwardsa. Kochał Jerushę, ona miała 17 lat, on 29. Mieli się pobrać, ale David Brainerd zachorował na gruźlicę. Przez lata kaszlał krwią w dziczy, kiedy służył jako misjonarz Indian w Crossweeksung i okolicach. Zmarł w domu Edwardsa, gdzie opiekowała się nim Jerusha. To bardzo wzruszająca historia miłosna. Edwards był pełen podziwu dla młodego Davida Brainerda i dlatego poświęcił wiele czasu na publikację jego dziennika. Po Biblii i dociekaniach Williama Careya jest to być może najbardziej wpływowa książka misyjna dla chrześcijan na świecie. Dziennik Davida Brainerda. Chciałbym przeczytać wam kilka cytatów z doświadczenia Brainerda z Indianami, które pozwoliło mi odkryć, że gniew i piekło są niewystarczające. 9 sierpnia 1745 roku. Brainerd wygłosił kazanie do Indian, a następnie poczynił takie spostrzeżenie.
„Było wśród nich wiele łez, gdy przemawiałem publicznie, ale niektórzy byli bardzo dotknięci kilkoma słowami wypowiedzianymi do nich w mocny sposób, które sprawiły, że osoby te płakały z udręki duszy, chociaż nie wypowiedziałem ani słowa przerażenia. Przeciwnie, ukazałem im pełnię i wystarczalność zasług Chrystusa oraz Jego gotowość do zbawienia wszystkich, którzy do Niego przyjdą, a następnie nalegałem, aby przyszli bez zwłoki”.
Zauważmy więc, że bez słowa przerażenia drżą i płaczą z powodu swojego grzechu. 6 sierpnia tego samego roku.
„Zaskakujące było widzieć, jak ich serca zdawały się być przeszywane czułymi, topniejącymi zaproszeniami Ewangelii, gdy nie padło do nich ani jedno słowo przerażenia”.
30 listopada wygłosił kazanie do Indian na podstawie Ewangelii Łukasza 16:19-26, o bogaczu i Łazarzu, i oto, co powiedział:
„Słowo to wywarło silne wrażenie na wielu zgromadzonych, zwłaszcza gdy mówiłem o błogosławieństwie Łazarza na łonie Abrahama. Zauważyłem, że to ich bardziej poruszyło, niż gdy mówiłem o nędzy i udrękach bogacza. I tak było z nimi zazwyczaj. Prawie zawsze okazywali się bardziej poruszeni pocieszającymi niż strasznymi prawdami Słowa Bożego. A to, co wielu z nich niepokoiło w przekonaniach, to fakt, że stwierdzali, iż brakuje im i nie mogą osiągnąć szczęścia pobożnych”.
To właśnie mam na myśli, mówiąc o niewystarczalności piekła. Przynajmniej na razie nie dałem na to żadnego biblijnego poparcia. Doświadczenie Brainerda było takie, że kiedy głosił Ewangelię Indianom, którzy nigdy nie słyszeli Ewangelii ani historii o Jezusie w całym swoim życiu, kiedy próbował opowiadać te historie i wyjaśniać, kim jest Jezus, to nie była to dyskusja o piekle, ale dyskusja o czułości, słodyczy i łaskawości Chrystusa gotowego do zbawienia i przyjęcia. Czy to tylko jego doświadczenie, czy też należy się tego spodziewać na podstawie Biblii? Musicie teraz zrozumieć, że Brainerd i Edwards byli teologicznie bardzo podobni. Nie jest to coś, z czym Edwards by się nie zgodził. I dlatego właśnie chciałem zabrać ze sobą moją książkę, ponieważ teraz bym ją otworzył i przeczytał wam cytat, w którym Edwards mówi: Nie można nikogo przestraszyć, by chciał iść do nieba. Można go przestraszyć, że ucieknie z piekła, ale nikt nie staje się chrześcijaninem ze zwykłego strachu przed piekłem. Wiecie o tym. Wydaje się, że Brainerd mówi nieco więcej.
Przytoczmy tekst biblijny. Opowiem wam tą historię, nie będę jej czytał. Ewangelia Łukasza, rozdział 5, wersety 1-10. Znacie tę historię. Jezus siedział w łodzi i nauczał ludzi na lądzie, a kiedy skończył, wypłynęli na głębię, a On kazał im zarzucić sieci, a oni zaprotestowali: „Mistrzu! Całą noc trudziliśmy się, nic nie złowiliśmy; lecz na słowo Twoje”, nawet jeśli nie jesteś rybakiem, jesteś cieślą; my znamy się na rybołówstwie, ale zrobimy, co każesz. I zapuścili ich sieć. Wspólnie zagarnęli tak wielką liczbę ryb, że aż rwała im się sieć. W porównaniu do takiego rodzaju oporu na początku, to był bardzo łaskawy cud, nie sądzicie? Wątpiący uczniowie, a On daje im dwie łodzie pełne ryb. Jaka jest na to reakcja Piotra? Jest ona bardzo niepodobna do współczesnej amerykańskiej reakcji na łaskę. Oto, co powiedział. „A widząc to Szymon Piotr, przypadł do kolan Jezusa, mówiąc: Odejdź ode mnie Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem!”. O Panie… I tu jest właśnie ta różnica, czyż nie? Jezus nie powiedział: „Jesteś grzesznikiem i pójdziesz do piekła”. Napełnił dwie łodzie rybami, a Piotr upadł na kolana, mówiąc: „zasługuję na piekło. Moje życie tak bardzo nie jest zsynchronizowane z tym rodzajem przychylności, łaski i cierpliwości w stosunku do moich ust. Jestem na mojej twarzy i lepiej zejdź mi z oczu, Jezu. Czy masz zamiar się pobrudzić?”. To jest piękna odpowiedź na łaskę. Wygląda więc na to, że doświadczenie Brainerda nie było nadzwyczajne, nie było wyjątkowe, ale być może normalne.
Chodzi mi o to – i tu zaczynam dochodzić do mojego odkrycia sprzed 16 lat – że prawdziwy, ewangeliczny, duchowy żal czy smutek z powodu grzechu jest żalem z powodu nieposiadania świętości. Ale w tym momencie, kiedy mówisz to w ten sposób, jest to niebezpieczne. Można bowiem pójść w dwie strony – żal, który jest zbawczym żalem duchowym, ewangelicznym, jest złamaniem z powodu nieposiadania świętości lub niebycia świętym. Ale można płakać z powodu nieposiadania świętości z dwóch możliwych i bardzo różnych powodów.
Pierwszy to taki, że sędzia mówi ci, że skoro nie masz świętości, to pójdziesz do więzienia. I możesz wtedy zapłakać, nie dlatego, że kochasz świętość, ale dlatego, że kochasz wolność do czynienia nie-świętości, a ona jest ci odbierana. Tak więc twierdzenie, że ewangeliczna pokuta czy złamane serce wynikają z tego, że nie udało się nam być świętymi, nie jest wystarczające.
Teraz zbliżamy się do odkrycia, co trzeba powiedzieć – skąd bierze się pokuta, skąd bierze się samoobrzydzenie Piotra? Skąd bierze się to złamane serce i ten płacz? Jedyny prawdziwy smutek z powodu braku świętości pochodzi z miłości do Bożej świętości, a nie z lęku przed jej konsekwencjami. Powiem to inaczej, bardziej precyzyjnie. Prawdziwy żal, prawdziwe złamanie, prawdziwa skrucha z powodu nieposiadania świętości wynika z tego, że nie cieszymy się Bogiem i nie żyjemy zgodnie z tym impulsem. To jest złamanie, że nie udało mi się cieszyć Bogiem i nie udało mi się chodzić w cieszeniu się Bogiem. Można to powiedzieć w inny sposób. Płacz z powodu kary. Ktoś ma otrzymać karę za popełnione zło, ale nie ma w tym nic z nienawiści do zła. W moim gabinecie miałem ludzi, którzy płakali. Płakali z powodu rozwodu, płakali z powodu różnego rodzaju bólu w swoim życiu. A ja szukam dowodów na to, że te łzy wynikają z nieumiejętności cieszenia się Bogiem, a nie z tego, że bolą ich konsekwencje grzechu. To nie jest duchowe. Niewierzący ludzie płaczą, kiedy ich małżeństwa się nie udają. Niewierzący płaczą, kiedy ich dzieci idą do więzienia, albo oni sami idą do więzienia. Nie ma nic duchowego w łzach. Doradzający musi więc wniknąć w serce i rozeznać: „Czy te łzy wynikają z tego, że ci ludzie widzieli chwałę Bożą, widzieli świętość Bożą, widzieli piękno Boże, zakochali się w pięknie Bożym i są załamani, że przyjęli coś innego i chcą odzyskać ten skarb, czy też nie”. To jest naprawdę ważne, aby to rozeznać, a teraz jesteśmy na etapie odkrycia.
Oto odkrycie. Oznacza to, że prawdziwy ewangeliczny żal, pokuta, złamanie, musi być poprzedzone i wzbudzone przez zachwyt Bogiem. Bardzo dziwne, bardzo paradoksalne. Aby naprawdę zapłakać z powodu braku Bożej świętości, trzeba tęsknić za Bożą świętością. A żeby tęsknić za Bożą świętością, trzeba ją widzieć jako piękną i upragnioną. Oznacza to paradoksalnie, że aby płakać z powodu nieposiadania Boga, trzeba najpierw zobaczyć i zachwycić się Bogiem, co oznacza, że „rozkoszowanie się Bogiem” rodzi ten ból, a nie „nieposiadanie Boga”. Jest to jedyny ból, który ma znaczenie. Nie obchodzi mnie żaden inny ból, zanim nie uporam się z tym jednym.
Jeszcze 16 lat temu nie przyszło mi do głowy, że aby mieć ból, muszę mieć przyjemność. Muszę odkryć Boga jako mój skarb i moją przyjemność, w przeciwnym razie moje łzy będą wynikały z konieczności pójścia do piekła, a nie z nieposiadania Go. A posiadanie Go jest jedyną rzeczą, która przynosi Mu zaszczyt. Nie przynosi Mu zaszczytu twoje pragnienie wydostania się z piekła. Honoruje Go twoje pragnienie, aby być w domu z Nim i kochać Go. Odkryłem więc, że prawdziwe wyrzuty sumienia, prawdziwa skrucha, prawdziwa pokuta wypływają z zakochania się w tym wszystkim, czym Bóg jest dla nas w Jezusie, tak że kiedy tego nie mamy lub postępujemy niezgodnie z tym, mamy złamane serce.
Stwierdzenie podsumowujące. Piekło nie może dać zadowolenia z Boga, a więc nie może dać wyrzutów sumienia z powodu nieposiadania Boga, a więc nie może dać ewangelicznej pokuty, a więc nie może zbawić, a więc jest niewystarczające. Chcę jeszcze raz przeczytać to podsumowanie, ponieważ to właśnie robiłem przez ostatnie około 20 minut. A potem zakończymy. Piekło nie może przynieść zadowolenia w Bogu, ale tylko oglądanie Boga, zwłaszcza Boga w Chrystusie, zwłaszcza Boga w Chrystusie na Kalwarii. Piekło nie może dać zadowolenia z Boga, a więc nie może dać wyrzutów sumienia z powodu nieposiadania Boga, co jest jedynym rodzajem, który ma znaczenie. A więc nie może wywołać ewangelicznej pokuty, a więc nie może zbawić, a więc jest niewystarczające. Nie dziwię się, że Brainerd ma takie doświadczenia. Chce cię doprowadzić do łez. Ludzie muszą wiedzieć o piekle, ale to nigdy nie spowoduje łez. Nie, jeśli nie zobaczą Chrystusa, jeśli nie zobaczą chwały Bożej. Piekło nie jest w stanie wytworzyć tego, co jest potrzebne do zbawienia. Ono tylko straszy ludzi we właściwym kierunku, a potem wspaniale służy jako echo Jego nieskończonej wartości i nieskończonego cierpienia Chrystusa oraz ich nieskończonej miłości.
Dlatego moja końcowa prośba do was brzmi: nie pozwólcie, aby strach przed piekłem był punktem końcowym waszego dążenia do nawrócenia, nie spoczywajcie, dopóki nie przejdziecie ze strachu przed piekłem do wód żywych i nie napijecie się głęboko chwały Bożej, miłości Bożej, prawdy Bożej, dobroci Bożej, mądrości Bożej, mocy Bożej, sprawiedliwości Bożej, łaski Bożej, piękna Bożego. Skosztujcie i zobaczcie, że Pan jest dobry. Niezłomna miłość Pana jest lepsza niż życie.
Ojcze, modlę się, abyśmy wierzyli biblijnie i słusznie w tę niesamowitą i przerażającą prawdę o wiecznym, świadomym, cierpiącym, narzuconym przez Boga, sprawiedliwym i prawym piekle. I modlę się, abyśmy uznali, że w całym naszym życiu i w całej naszej ewangelizacji ta doktryna, ta rzeczywistość jest niewystarczająca, aby wzbudzić ewangeliczne łzy i ewangeliczną pokutę, które przyjdą dopiero wtedy, gdy będziemy tak dzielić się Tobą, tak żyć i tak głosić, że radość ludzi z poznania Ciebie będzie tak wielka, że brak Ciebie złamie im serca. W imię Jezusa, modlę się, amen.
—
Więcej transkrypcji z filmów Johna Pipera możesz znaleźć tutaj.