Niektórzy sugerują, że tylko część historii opisanej w Ewangeliach jest prawdziwa. Jak możemy zareagować na takie twierdzenie? W tym przesłaniu Alistair Begg pokazuje, że istnieją mocniejsze dowody na prawdziwość Ewangelii, niż nam się wydaje. Przemiany apostołów i wczesnego kościoła nie da się wyjaśnić myśleniem życzeniowym, lecz jedynie mocą poznania zmartwychwstałego Chrystusa. Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj.


Odnosząc się do tych początkowych wersetów Ewangelii Łukasza, stawiamy nasze stopy na ścieżce, która rozciąga się przed nami na jakiś czas. Ewangelia Łukasza jest najdłuższą księgą w Nowym Testamencie i dlatego możemy tu być przez dłuższy czas. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że napisał również inną księgę, a mianowicie Dzieje Apostolskie, Łukasz jest odpowiedzialny za ponad jedną czwartą Nowego Testamentu. Dlatego też będzie on wymagał naszej uwagi przez pewien okres czasu.

Rozpoczyna się od zapowiedzenia Jana Chrzciciela, aż do wniebowstąpienia Pana Jezusa Chrystusa i obejmuje w swoim zakresie ogromną ilość materiału. Nie wiem, jak będzie nam szło, ale będziemy iść do przodu i jeśli kiedykolwiek dojdziemy do końca, będzie to powód do świętowania. Jeśli nie dotrzemy do końca, to być może ktoś, kto przyjdzie po nas, podejmie ją i doprowadzi do końca. Ale dziś rano wydaje mi się, kiedy patrzę na te pierwsze cztery wersety, że droga do końca Ewangelii Łukasza jest bardzo długa. Tak czy inaczej, powiedzieliśmy, że przejdziemy razem kolejną Ewangelię i tak też zrobimy.

Łukasz, jak wiecie, był towarzyszem Pawła w jego podróżach. Nie jedynym towarzyszem, ale jednym z najbardziej znaczących. Był on poganinem, jedynym poganinem piszącym w Nowym Testamencie. Był także lekarzem. Był też człowiekiem wykształconym. I był też historykiem. W rzeczywistości był on bardziej historykiem niż Mateusz, Marek czy nawet Jan. Każda z tych osób umieszcza materiał o Jezusie mocno w realiach Palestyny. Łukaszowi pozostało spojrzeć na interakcję z dużą częścią świeckiej historii, jeśli chodzi o rozwój Imperium Rzymskiego i zobaczymy to, gdy będziemy przez to przechodzić. Był on również podróżnikiem. Nie tylko z Pawłem, ale podróżował dość dużo. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego Bóg położył rękę na tym człowieku o szerokich poglądach i szerokich sympatiach, aby był pisarzem Ewangelii, który bardziej niż inni pisarze Ewangelii kładł nacisk na uniwersalność Ewangelii.

Jedną z rzeczy, którą zauważymy, przechodząc przez Ewangelię Łukasza, jest rozpiętość wezwań Ewangelii, do której Łukasz stale się odnosi. Tak więc, czy wspomina o dzieciach, czy o kobietach, o chorych, ubogich, bogatych, wyrzutkach, cudzoziemcach – w każdym przypadku, zawsze porusza się w centrum prawdy, która jest wyrażona na końcu spotkania Jezusa z Zacheuszem, a mianowicie, że Syn Człowieczy pragnie zbawić to, co zostało utracone.

Biorąc pod uwagę, że przed nami bardzo długa podróż, dziś rano przejdziemy tylko krótki odcinek, a w rzeczywistości zajmiemy się tylko jednym zdaniem. Jest to jedno zdanie w greckim Nowym Testamencie, które składa się właściwie z czterech wersów w naszym angielskim tłumaczeniu, które mamy przed sobą. Chcę powiedzieć, że nasze studium jest nieuchronnie wstępne, że będziecie potrzebowali pewnej dozy cierpliwości i pewnej dozy czujności, jeśli chcecie skorzystać z tego, co zamierzam powiedzieć, a także z waszych własnych dalszych studiów, które nieuchronnie muszą nastąpić po tym nieco pobieżnym zarysie, jaki zamierzam przedstawić.

Pracuję w oparciu o to, że każdy dobry nauczyciel, jakiego kiedykolwiek miałem, nie powiedział mi wszystkiego, ale mówiąc mi to, co mi powiedział, pobudził we mnie pragnienie, aby dowiedzieć się więcej dla siebie. I mam nadzieję, że przynajmniej w życiu niektórych osób będzie to prawdą. Powodem, dla którego poświęcamy czas na to początkowe zdanie, jest to, że wprowadzenie do Ewangelii jest ważne. Kiedy rozpoznajemy, że nie była to książka z dwiema twardymi okładkami lub nawet dwiema miękkimi okładkami, ale raczej był to zwój, zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważne jest zdanie otwierające. Ponieważ ludzie nie wchodzili do księgarni (nie było takich), nie wybierali książki i nie patrzyli na tylną okładkę, aby zobaczyć, o czym ona jest. Jedyną rzeczą, którą można było zrobić, było rozwinięcie zwoju w dół – aby zobaczyć wprowadzenie do zdania otwierającego, a zdanie otwierające dostarczało czytelnikowi sedno tego, co miało nastąpić później.

Dlatego to zdanie otwierające jest niezwykle ważne. Zagłębiając się zobaczysz, że Łukasz informuje nas w nim, że jego celem jest napisanie historycznej relacji, która stanowiłaby solidną podstawę dla wiary chrześcijańskiej. Niektórzy z jego czytelników otrzymali już wcześniejsze instrukcje, z których część była niekompletna, a część szczerze niedoskonała. Dlatego też Łukasz mówi nam w tych wersetach, że zdecydował, iż najlepiej będzie, jeśli napisze własną, uporządkowaną relację, przypuszczalnie poprawiając wszelkie błędy i wypełniając luki. Jak to zawsze bywa, gdy sięgamy po jakąś księgę biblijną, musimy sobie przypomnieć, że jesteśmy daleko od kontekstu, w którym Biblia została napisana. Abyśmy nie starali się od razu brać Biblii i stosować jej w naszym życiu, nie rozumiejąc kontekstu, w jakim została ona historycznie osadzona. Jeśli zaczniemy to robić, możemy sprawić, że Biblia będzie mówiła różne rzeczy i będziemy wyciągać z wersetów różne wnioski, a to jest bardzo niebezpieczne i w wielu wypadkach wręcz błędne.

Łukasz pisał w czasach, kiedy oczywiście nie było pras drukarskich, edytorów tekstu, Microsoft Word, Windows 98, faksów i poczty elektronicznej. Pomyślcie o tym przez chwilę – Szekspir napisał swoje sztuki bez użycia słownika. Kiedy Szekspir pisał swoje sztuki, nie istniał nawet słownik. Trudno nam sobie wyobrazić czas, kiedy zwrot „Sprawdź to” nic nie znaczył, bo nikt nie mógł powiedzieć do Szekspira „Sprawdź to”, a on nie mógł powiedzieć „Ok”, bo nie było gdzie tego sprawdzić. A my, mieszkańcy końca tego tysiąclecia, jesteśmy tak skupieni na tempie i ogromie zmian, że musimy na chwilę oderwać się od tego, aby zrozumieć sposób, w jaki Biblia była tworzona w pierwszej kolejności. W tych pierwszych dniach informacje o życiu i służbie Pana Jezusa były przekazywane ustnie, lub jak kto woli w bardziej technicznym wyrażeniu – przez tradycję ustną. Tak więc w pierwszej kolejności wydarzenia z życia Chrystusa, przypowieści, które opowiadał, podróże, które odbywał, poselstwa, które głosił, spotkania, które miał zostały zachowane w tych pierwszych dniach przez tradycję ustną. Ludzie pamiętali je i opowiadali o nich sobie nawzajem. To samo w sobie jest dla nas dość zdumiewające, ponieważ jesteśmy zaznajomieni z ludźmi, którzy mówią nam praktycznie codziennie: „Przepraszam, pozwól mi to zapisać, jeśli mogę, bo jeśli tego nie zapiszę, to jestem pewien, że natychmiast o tym zapomnę”, a więc jesteśmy świadomi faktu, że ludzie stale to robią. W rzeczywistości mówi to coś o wielu rzeczach, które pominiemy, mówi też coś o naszym systemie edukacyjnym, ale chodzi o to, że sposób w jaki myślimy o czymś, co nie jest zapisane, mamy tendencję do przychodzenia do wydarzenia takiego jak to, dowiadujemy się, że nie zostało ono zapisane i wtedy znajdujemy się podatni na pomysł, że w jakiś sposób Ewangelia w jej początkowym okresie była luźna i przypadkowa, a nawet mogła być wadliwa, ponieważ w końcu cytaty nie zostały spisane. Uczniowie żyli w czasach i wśród ludzi, w których pamięć werbalna była wyćwiczona do stopnia, który teraz, po zastanowieniu, jest absolutnie fenomenalny.

Pamiętajmy, że te pierwsze osoby, ci pierwsi chrześcijanie byli w większości Żydami z pierwszego wieku. I od samego początku byli oni szkoleni w zapamiętywaniu Starego Testamentu. I rzeczywiście ci z was, którzy wywodzą się z judaizmu, wiedzą, że to prawda, a wasze własne dzieciństwo w nieortodoksyjnym żydowskim domu polegało na uczeniu się na pamięć znacznych fragmentów Pisma Świętego Starego Testamentu. W rzeczy samej, niemożliwe było dla was przygotowanie się do Bar Micwy bez zapamiętania znacznych fragmentów Biblii. I to właśnie z ich zdolności do tego, zaczęli przekazywać sobie nawzajem fakty dotyczące Jezusa.

Gresham Machen, teolog z wcześniejszych dni, mówi: „Wyciśnięte na tablicach żydowskich umysłów”. Historia słów i czynów Jezusa była przez pewien czas co najmniej tak bezpieczna, jak gdyby była wypisana na kamieniu lub brązie. Ponieważ ich zdolność do zatrzymywania i przywiązanie do szczegółów, choć zwerbalizowanych szczegółów, nie miała sobie równych. Więc co mieliśmy? Cóż, powiedzenia i wydarzenia z życia Jezusa były przekazywane z jednego żydowskiego kaznodziei na drugiego. I w końcu materiał ten zaczął się formować w pewien rodzaj uporządkowanego pakietu, dzięki któremu ludzie znajdujący różnych kaznodziejów w różnych częściach Palestyny mogli rozpoznać, że różni ludzie w różnych miejscach przekazywali dokładnie te same rzeczy. Być może nie mieli ich wszystkich w takiej kolejności, w jakiej mieli je ci, których słuchali w Nazarecie, albo w Cezarei Filipowej, ale rozumieli, że dokładnie ten sam materiał był przekazywany słuchaczom. Mówili o dobrej nowinie o Panu Jezusie Chrystusie. I ryzykując, że was zanudzę, pozwolę sobie powtórzyć, że nie śmiemy nie doceniać wytrwałości tradycji ustnej w społeczeństwie przedliterackim. Kultura Łukasza była kulturą pamięci. I niektórzy z nas skorzystali z tego, ponieważ jesteśmy wystarczająco starzy, by przejść przez ten system edukacji.

Z pewnością w Szkocji byłem nieustannie poddawany naciskom w sferze pamięci. Zdaję sobie sprawę, że we współczesnej myśli edukacyjnej jest ona uważana za dość fałszywą, jest uważana za dość nieistotną i za kiepską formę nauczania. Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ egzystencjaliści nie dbają o wczoraj i nie są pewni, czy istnieje jutro. Ale dla tych, którzy mają biblijny światopogląd, wiedzą, że wczoraj miało znaczenie i wiedzą, że jutro ma znaczenie, i że dzisiaj jest ważne ze względu na wczoraj i ze względu na jutro, dlatego ważne jest, abyśmy o tym pamiętali.

Kiedy miałem 11 lat, w świeckiej szkole, moja nauczycielka, panna Bone, po naszym przybyciu na miejsce, zapisywała na tablicy zadania na dany dzień, a głównym punktem wszystkich zadań na dany dzień był fragment Biblii. I nie można było zacząć angielskiego, matematyki czy sztuki, dopóki nie wyszło się na przód klasy i nie wyrecytowało tej części materiału, która była na tablicy. I to właśnie tam, w wieku 11 lat, nauczyłem się mówić: „Pewien człowiek miał dwóch synów. I powiedział młodszy z nich do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Po kilku dniach młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i roztrwonił tam swój majątek, żyjąc rozpustnie. A gdy wszystko wydał, nastał wielki głód w tych stronach” i tak dalej. To wszystko zapamiętałem w wieku 11 lat, czyli 35 i pół roku temu. To jest tradycja ustna. Teraz mogę ją zweryfikować, pokazując ją wam, albo możecie uwierzyć mi na słowo, że jest to relacja. To jest dokładnie to, co się działo.

Musimy to zrozumieć, a ja chcę wam powiedzieć dlaczego. Ponieważ ci, którzy podważają prawdziwość Biblii, a w szczególności prawdziwość Ewangelii, lubią to robić sugerując, że istnieją rozbieżności, głównie chronologiczne, ze względu na fakt, że tradycja ustna nigdy nie mogła być okresem bezpieczeństwa i że Bóg w taki czy inny sposób nie mógł zapanować nad kontrolą tradycji ustnej, abyśmy mogli mieć tę Biblię pozostawioną nam w jej świętości. Nie chcę się w to zagłębiać, nie jest to główny punkt dyskusji, z wyjątkiem tego, że brak chronologicznego układu jest dokładnie tym, czego spodziewalibyśmy się po tradycji ustnej. Że ludzie przypomną sobie te różne wydarzenia, mogą nie być w stanie przypomnieć sobie ich w dokładnej kolejności, w jakiej się rozwijały. Problemem nie było to, że wszyscy podawali je w dokładnej kolejności. Problemem jest to, że wszyscy je relacjonowali.

Kiedy pójdziemy do nieba, zapytamy: „Łukaszu, Łukaszu. Czy nie mogłeś opisać tego bardziej: poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota?”. Łukasz mógłby powiedzieć: „Oczywiście, że mogłem, ale to nie było moim celem. Nie miałem zamiaru po prostu napisać chronologii, miałem zamiar przekazać wam prawdę o Jezusie, a chronologia, tak ważna jak dla mnie, była drugorzędna w stosunku do mojego ostatecznego celu”. W ten sam sposób ludzie piszą dziś biografie. Bierzesz do ręki biografię i zaczyna się ona, gdy facet ma 45 lat, a potem wraca do jego pradziadka, a potem do czasów, gdy był w liceum i czasami trudno ci się zorientować, o co chodzi. I to właśnie mamy w Ewangeliach.

Współczesna niewiara, uosabiana przez Seminarium Jezusa, z którym niektórzy z was są zaznajomieni… Właśnie rozmawiałem z pewną panią po naszym pierwszym uwielbieniu. Jest ona studentką służby w Marcellin College. Jest rzymską katoliczką, uczestniczyła w pierwszej godzinie uwielbienia. I była w tym tygodniu w trakcie swoich studiów chrystologicznych zajmując się kwestią Seminarium Jezusa. Tak więc przynajmniej czuję, że w pierwszej godzinie była jedna osoba, która wiedziała, o co mi chodzi. Ponieważ nie spodziewam się jej obecności w drugiej godzinie, może to być jedyna osoba, która wie, o czym mówiłem przez cały dzień. Ale większość z was jest zaznajomiona z grupą uczonych, którzy usiedli, aby rozebrać Nowy Testament na części i użyć kolorowych kredek i pokolorować fragmenty, które Jezus naprawdę powiedział. Na chwilę obecną zredukowali oni 82% materiału, który mamy w Ewangeliach i ustalili, że tylko 18% tego, co jest tutaj zapisane jako wydarzenia z życia i słowa Jezusa, jest rzeczywiście życiem i słowami Jezusa.

Jak do tego doszli? Oto sposób, jak tego dokonali. Mówią, że ponieważ był okres tradycji ustnej, kiedy te rzeczy nie były spisane, i ponieważ w ich umysłach była o wiele dłuższa przerwa zanim Ewangelie zostały spisane, to co mamy w Nowym Testamencie nie jest historycznymi prawdami dotyczącymi Jezusa, Jego dzieł i Jego słowa. Ale to co mamy w Nowym Testamencie jest kombinacją małych kawałków tego, co oni postanowili znaleźć, z czego jest tylko 18%, które jest ważne według ich szacunków. To, co mamy, to małe kawałki historii, ale są one całkowicie zaimpregnowane poglądami, ideami, mitologiami i formami myślowymi ludzi żyjących obecnie jakieś 200 lat po czasie, gdy Chrystus chodził po Palestynie.

Innymi słowy, faktyczność Nowego Testamentu jest podejrzana. I że to, co tu mamy, jest wyrazem wiary jednostek, które następnie zmyśliły fakty. Idzie to więc tak: „Nie istnieje dosłowne zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa”. To nie jest fakt historyczny według Seminarium Jezusa. Dlaczego więc w Biblii jest napisane, że był pusty grób, a Jezusa tam nie było? „Och” – mówi Seminarium Jezusa – „to dlatego, że ci ludzie w miarę upływu czasu myśleli, że to fajny pomysł, by wierzyć, że Jezus wciąż jest w pobliżu. I że był powód dla nich, aby myśleć, że tak może być, albo wiedzieli, że On nie zmartwychwstał dosłownie. Oni po prostu mieli doświadczenie z Nim w swoich umysłach lub mieli uczucie o Nim w swoich sercach. A więc to, co zrobili, to cofnęli się i kiedy napisali Biblię, wzięli swoją wiarę i narzucili ją historii. Tak więc to, co mamy, to nie historia, ale wiara tych mieszkańców drugiego wieku nałożona na małe, pobieżne fragmenty tego, kim jest Jezus i co powiedział”. Przeciętny ósmoklasista, który usłyszałby takie rzeczy, ogłosiłby, że to absolutna bzdura. Z pewnością jest to sprzeczne z jasnym oświadczeniem doktora Łukasza, który w wersecie 3 mówi: „Wszystko od początku dokładnie wybadałem”. Czy nie jest to niepojęte, że wspólnota, której wiara skupiała się tak bardzo, wyłącznie na jednej postaci historycznej, mogła być, według liberalnej nauki, tak beztrosko niezainteresowana historycznymi faktami życia Jezusa. Spójrz na werset drugi: „Tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa”.

To nie jest coś, co jest charakterystyczne tylko dla Ewangelii Łukasza. Na przykład, kiedy Jan pisze swój pierwszy list, posłuchajcie, w jaki sposób to ujmuje: „To, co było od początku, co słyszeliśmy, co widzieliśmy na własne oczy, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, o Słowie życia; Bo życie zostało objawione, a my je widzieliśmy i świadczymy o nim, i zwiastujemy wam to życie wieczne, które było u Ojca, a nam zostało objawione. To, co widzieliśmy i słyszeliśmy, to wam zwiastujemy” (1J 1:1-3). Tak więc nasi przyjaciele, którzy przychodzą do nas z magazynami Life, Time i Newsweek i są tam, aby powiedzieć nam raz po raz: „Wiesz, przeczytałem w magazynie Time fascynujący pomysł. Jezusa tak naprawdę nie było w Biblii, zmartwychwstanie nie było tak naprawdę prawdziwe, nie było Nazaretu, tak naprawdę nie było Betlejem. Wiesz, cała ta sprawa jest bagatelizowana. Autorzy uczynili ją bardziej niewiarygodną” – mówią. „To sprawia, że teraz jest dużo bardziej wiarygodna” – mówią – „Teraz mogę w to uwierzyć. Teraz usunęliśmy wszystkie bardzo trudne części. Teraz jest to łatwe”. Tak, tak łatwe, że aż prostackie. To jest tak niewiarygodne… To jest tak wiarygodne, że aż niewiarygodne. Rzeczą, która czyni Biblię tak wiarygodną jest fakt, że jest ona tak niewiarygodna. Ci ludzie, którzy zachowują tę ustną tradycję, ci naoczni świadkowie nie wymyślali Ewangelii, oni ją ogłaszali; nie wymyślali jej, oni ją jasno ukazywali. Jeśli przeanalizujesz na przykład wydarzenia po ukrzyżowaniu, zastanów się nad tym przez chwilę. Gdzie byli uczniowie, kiedy ciało Jezusa zostało zdjęte z krzyża? Głosili kazania? Nie. Dawali świadectwo? Nie. Na ulicach, głosząc rzeczywistość Chrystusa? Nie. Byli ukryci w pokoju z zamkniętymi drzwiami z obawy, że pójdą tą samą drogą, którą poszedł Jezus. Kiedy kobiety przychodzą od grobu z wieścią o jego pustce i z różnymi opowieściami o spotkaniu z Chrystusem, ci sami zaangażowani naśladowcy Jezusa uznają je za pozbawione rozumu. Kiedy dziesięciu z nich ma bezpośrednie spotkanie z tym zmartwychwstałym Chrystusem, jeden z nich, Tomasz, odmawia przyjęcia za prawdę świadectwa tych dziesięciu mężczyzn, z którymi przeżył ostatnie trzy lata swojego życia i mówi: „Nie uwierzę, że On żyje, dopóki nie włożę palców w Jego ręce, dopóki nie włożę ręki w Jego bok”. Czy to brzmi jak grupa ludzi, którzy tylko czekają, aby wyjść i powiedzieć światu o rzeczywistości zmartwychwstałego Pana Jezusa Chrystusa? Ani przez chwilę. To opisuje grupę ludzi, którzy byli rozczarowani, pokonani, zawiedzeni, zalęknieni i pozbawieni wiary. Piotr mówi: „Idę na ryby”. Jak więc dochodzimy w ciągu tych kilku dni do tego samego Piotra, który poszedł łowić ryby, który zaparł się Chrystusa przez swoje przekleństwa, który skończył pokonany i w rozpaczy i we łzach, którego znajdujemy na ulicy Jerozolimy mówiącego: „A chcę, abyście wiedzieli, że tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście, Bóg uczynił Panem i Królem”? Co to spowodowało? Seminarium Jezusa mówi: „Tylko uczucia i wiara ludzi 200 lat później, którzy to wymyślili i wpisali w historię”. Dzieciaku, czy możemy być poważni? Z przyjemnością wystąpiłbym przeciwko komukolwiek w sądzie na podstawie tego rodzaju argumentu. Wcale nie byłoby mi z tym trudno. Powodem, dla którego Piotr był na jerozolimskiej ulicy nie jest to, że jego wiara spowodowała fakt, ale to, że fakt spowodował jego wiarę. Jest na swojej łodzi, nic nie łowi. Ten nieznajomy przychodzi do brzegu i mówi: „Hej, zarzuć sieci po drugiej stronie”. On rzuca je po drugiej stronie i po chwili nie mogą pomieścić ryb. Ktoś mówi, że to Pan. Piotr nurkuje z łodzi, idzie po plaży, spotyka Jezusa, robi Mu śniadanie, płacze przed Nim, zostaje przywrócony do życia. I w wyniku naocznego spotkania z Jezusem mówi: „Dobrze Panie, wyjdę teraz i będę żył dla Ciebie i umrę dla Ciebie”. O tym właśnie mówi autor Ewangelii. Mówi, że to właśnie stąd wzięliśmy materiał do spisania tych Ewangelii. Otrzymaliśmy to od osób, które były naocznymi świadkami i sługami słowa. Nie rozwodzę się nad zwrotem „słudzy słowa”, ale po prostu mówię tak: oni nie wychodzili na ulice propagując swój pogląd na wydarzenia. Oni głosili świadectwo o Jezusie. Ci ludzie pisali swoje Ewangelie, kiedy wiedza o życiu Chrystusa była jeszcze trudna, kiedy wieść o Panu Jezusie przepływała przez umysły ludzi jako świeża i czysta. I właśnie w tym kontekście Łukasz mówi: „Przeprowadziłem dochodzenie i na jego podstawie przekazałem te informacje”.

Pozwólcie, że zwrócę waszą uwagę na te dwie myśli i zakończę. Werset 3: „Wszystko od początku dokładnie wybadałem”. Słowo, które tam występuje to „akribos”. Oznacza ono: „ponieważ wniknąłem w to z prawdziwą skrupulatnością, ponieważ zbadałem światło dostępnych dowodów, byłem bardzo ostrożny”. Oczekiwałbyś, że lekarz będzie ostrożny, prawda? Lekarze mają wykazać się drobiazgową starannością. Mogą zostać wykreśleni z rejestru, jeśli tego nie zrobią i słusznie, ponieważ w ich ręce oddajemy nasze życie. Jeśli słuchałeś lekarzy opowiadających o przypadkach swoich pacjentów, to znasz zakres ich dokładności. Jeśli byłeś na końcu otrzymywania jednej z tych opinii, możesz dopytywać: „Dlaczego musisz mnie o to wszystko pytać? Dlaczego tak bardzo się starasz? Dlaczego musisz we wszystko wtykać swój nos?”. Jedne z najzabawniejszych wspomnień, jakie mam z wizytacji szpitalnych jako pastor w Szkocji, to słuchanie hinduskiego lekarza próbującego zebrać wywiad od gospodyni domowej z Glasgow. I zostałem wezwany do tłumaczenia. Wspaniałe rzeczy dziejące się za tymi zasłonami. „Czy mogłaby mi pani powiedzieć, co się stało, czy…”, a ona odpowiadała: „Nie rozumiem ani słowa z tego, co pan mówi, doktorze, nie wiem, co pan mówi”. „Pytam, czy…”. No ciągle nie wiem, nie mogę zrozumieć pytania. W końcu odsuwam zasłony i mówię: „Pozwólcie, że pomogę tutaj, jeśli mogę”. Dlaczego to jest takie kluczowe? Bo od tego zależy życie. Dlaczego jest to tak kluczowe w Ewangeliach? Ta sama odpowiedź. Życie od tego zależy. Łukasz nie bawi się szybko i pobieżnie z materiałem. Nie kombinuje z tymi rzeczami. Mówi, że przyszli naoczni świadkowie, przyszli słudzy Słowa, oto co od nich usłyszałem, rozebrałem to na czynniki pierwsze, przeszedłem przez to „z dużą ilością soli”. Nie zostawiłem żadnego kamienia na kamieniu, zbadałem wszystko. Nie tylko fragmenty, ale wszystko od początku do końca. A ci, którzy chcą sugerować, że Ewangelie powstały z płodnej wyobraźni energicznych osobowości, powinni uznać, że zarzut ten najlepiej pasuje do nich samych. Jego śledztwo było staranne i dogłębne. Patrzy na to wszystko od początku. A potem na podstawie tego starannego, wszechstronnego dochodzenia podaje informacje. Jaki jest charakter tych informacji? To w pewnym sensie wyjdzie na jaw, gdy będziemy przechodzić przez wszystkie te rozważania, więc pozwólcie, że dzisiaj po prostu to podkreślę. Będziemy do tego wracać w miarę postępu studiowania.
Po pierwsze, informacje, których dostarcza, to informacje historyczne. Chociaż nie jest to wszystko, czym jest ten tekst, to jednak jest również taki.

Po drugie, jest to informacja wiarygodna, stąd werset 4: „Abyś nabrał pewności co do tego, czego cię nauczono”. Jego troską jest ten człowiek, Teofil, o którym nic nie wiemy, co nie powstrzymuje ludzi od zdobywania doktoratów na podstawie jego istnienia, ani nie powstrzymuje domowych studiów biblijnych od zamykania się na półtora tygodnia w próbie odkrycia, kim był ten człowiek.
To tak jak w rymowance dla przedszkolaków. Mała myszka pojechała do Londynu, aby zobaczyć królową i pogonić kota, a kot pojechał do Londynu, aby zobaczyć królową i wygonił myszkę pod krzesło. Tak wiele z naszych studiów biblijnych jest dokładnie takich samych. Nie dostrzegamy sedna sprawy, podczas gdy gonimy myszy pod różnymi krzesłami.

Dla tych z was, którzy prowadzą domowe studia biblijne w małych grupach – upewnijcie się, że macie solidną wiedzę na temat materiału, zanim zaczniecie, bo inaczej będziecie jak ślepy prowadzący ślepego. Nie ma nic równie niesatysfakcjonującego, jak wyjść z jednego z takich spotkań i poczuć się tak, jakby nikt nie miał pojęcia, o co chodzi, a my goniliśmy teologiczne myszy pod kanapą i krzesłem, aż do pralni i tak dalej. To tak na marginesie małych grup, za które jestem wdzięczny, ale trzeba je prowadzić.

Informacje są wiarygodne. To nie są mity i fanaberie, to nie są bajki. I chcę, abyście o tym pamiętali, abyście mogli to powiedzieć swoim przyjaciołom w tym tygodniu. Przyjaciołom, którzy wyrazili wielkie zainteresowanie na przykład książkami takimi jak „The Elves of Lily Hill Farm” (Elfy z farmy na Liliowym Wzgórzu). W osobach, które gdy im powiesz: „Uczyliśmy się o Ewangeliach i o tym, jak zostały one dla nas zachowane w tradycji ustnej i jak naoczni świadkowie przekazywali potem informacje ludziom, którzy je spisali”. A oni mówią: „Och, ty nie wierzysz w te rzeczy, prawda? Mam na myśli Marię, Józefa, niemowlę w Betlejem, Nazaret i w ogóle. Nie wierzysz w te rzeczy, prawda?”. Wierzę. „Ja nigdy nie uwierzę w takie rzeczy. To fikcja. Jak ktokolwiek może w to wierzyć?”. A potem prawie bez przerwy powiedzą ci: „Ale powiem ci, że czytałem świetną książkę, 'The Elves of Lily Hill Farm'”. O czym ona jest? „Cóż, autorka Penny Kelly opisuje swój trwały związek i regularne rozmowy z małym klanem elfów, którym przewodzi Alvi, 60-centymetrowy duch w workowatych spodniach i kapeluszu z piórami”. Mówisz: „Słucham? Chcesz mnie odrzucić, bo zasugerowałem, że Ewangelie są weryfikowalne, że są historyczne i wiarygodne, a potem chcesz, żebym słuchał twoich opowieści o 60-centymetrowym elfie, który nosi workowaty kapelusz?”. „Tak, chcę”. I mogą dodać: „A czytałeś te dwie bajeczne książki o rozmowach z Bogiem? Czy wiesz, że Bóg rozmawia z ludźmi?”. „No cóż, tak. To właśnie próbowałem ci powiedzieć o Biblii”. „Och, nie chodzi mi o Biblię. Nie, nie, nie. My nie akceptujemy Biblii. Chodzi mi o to, że naprawdę rozmawia z ludźmi”. „Naprawdę, czyli jak?”. „Naprawdę, czyli tak jak Neale Walsch w swoich dwóch najlepiej sprzedających się książkach, będących na liście bestsellerów New York Timesa o nazwie 'Rozmowy z Bogiem’. Neale Walsch, on słyszy Boga, naprawdę”. Co Neale Walsch powiedział na ten temat, kiedy został zapytany o wiarygodność swoich rozmów? Oto co powiedział: „Tak naprawdę nie obchodzi mnie, w co wierzysz. Nie próbuję przekonywać ludzi do niczego. A więc to, w co ludzie wierzą na jakimś poziomie, jest nieistotne. Ja po prostu dzielę się z innymi”.

Pisarz L.A. Times Russell Chandler donosi, że około 30 milionów Amerykanów, czyli jeden na czterech, wierzy w reinkarnację. 14% popiera pracę medium spirytystycznego. 10 milionów Amerykanów jest zaangażowanych w jakiś aspekt wschodniego mistycyzmu, a 9 milionów w duchowe uzdrawianie. Istnieje niezaprzeczalne zainteresowanie sprawami duchowymi. W dawnych czasach trzeba było iść i znaleźć hipisa z gołymi stopami, żeby porozmawiać o buddyzmie zen. Dzisiaj jest tak samo prawdopodobne, że twój sąsiad jest zwolennikiem zen, jak bosy hipis z lat sześćdziesiątych. Ale jeśli nie wiemy w co wierzymy, poganie zjedzą nas na obiad. A wiesz, dlaczego ludzie tak głośno krzyczą w świecie ewangelicznym? Dlaczego słuchasz tak dużo chrześcijańskiego radia? Facet za dużo protestuje. Przynajmniej w 50 procentach przypadków dzieje się tak dlatego, że nie są pewni swoich własnych przekonań co do prawdy. I mówię wam zawsze i powtarzam to jeszcze raz, że jest sprawą najwyższej wagi, abyście wy, drodzy ludzie, wasze dzieci i wnuki po was, nasze dzieci i wnuki po nas, zostali skonfrontowani z historycznością i wiarygodnością tego materiału, a w końcu jego podejście do informacji jest nie tylko historyczne i wiarygodne, ale także celowe.

„To, co on przedstawił, to dokument napisany przez osobę, która była przekonana i zaangażowana, aby doprowadzić innych do takiego samego przekonania i zaangażowania. Przedstawia on swoje fakty, aby pokazać wyjątkowe znaczenie Jezusa”. „Aha” – mówi mój przyjaciel – „Mam cię. Proszę bardzo. Właśnie to przyznałeś. Ewangelie są stronnicze. Sam to powiedziałeś. Powiedziałeś, że pisarz Ewangelii zebrał fakty i przedstawił je w określony sposób”. Dokładnie tak jest. Ale ja mówię, że on przedstawił fakty, które już istniały. Nie wciskał faktów, które zostały stworzone. A czyż nie tak właśnie pisze się każdą biografie?

Biografie nie są pisane tak: „Jakub urodził się 4 stycznia 1926 roku. Jakub miał bardzo dobry dzień. Drugiego dnia Jakub wypił butelkę mleka około godziny 9:00 i matka położyła go spać na trzy godziny”. I tak ciągnęłoby się to mozolnie przez całą podróż. Powiecie: „Co to u diabła jest? To nie jest biografia. To tylko litania zdarzeń”. Nie. Powodem, dla którego czyta się biografię i dla którego biografia jest przekonująca, jest to, że biograf bierze materiał z życia danej osoby i stara się pokazać czytelnikowi, dlaczego powinniśmy być zainteresowani czytaniem o tej postaci. I to jest dokładnie to, co robi Łukasz. Bierze materiał, aby pokazać, dlaczego właśnie ten Jezus powinien nas tak bardzo interesować. Jego pragnieniem jest, aby Teofil i wszyscy inni Teofilowie, którzy po nim przyjdą, doszli do przekonania i pewności wiary w Jezusa jako Mesjasza, Pana i Zbawiciela.

Nie jest on – jako pisarz Ewangelii – konserwatorem tradycji, nie jest powieściopisarzem. Jest ewangelistą. On nie pisze, aby odpowiedzieć na pytanie: „Czy to się wydarzyło?”. On pisze, aby odpowiedzieć na pytanie, co się wydarzyło, dlaczego się wydarzyło i co to oznacza. Pisał do publiczności, która nie była związana z posługą Jezusa i która geograficznie była od niej oddalona.

Napisał swoją Ewangelię, aby przedstawić taki opis życia Jezusa, aby słuchacze mogli znaleźć w niej wiarygodną podstawę do wiary. I właśnie dlatego studiujemy Ewangelię. Aby mężczyźni i kobiety, którzy przychodzą do Kościoła Parkside (a mam nadzieję, że zaprosicie wielu z nich w trakcie naszych studiów), mogli znaleźć w Ewangelii Łukasza wiarygodną podstawę do wiary w Pana Jezusa Chrystusa. Że ci, którzy mają na swoich półkach „The Elves of Lily Hill Farm” i „Rozmowy z Bogiem” oraz Zen i Krisznę, ponieważ są zaniepokojeni duchowymi sprawami, aby mogli to znaleźć na kartach Biblii. To jest właśnie droga tych badań. Zagubione owce są odnajdywane, a maruderzy przywracani do życia. I rzeczywiście nie ma żadnego dobrego powodu, dla którego ten wzór nie miałby się rozpocząć dziś rano.

Nie rozumiem ludzi, którzy stoją na kazalnicach w tym miejscu i sami przyjęli Seminarium Jezusa. Czy rozumiecie, że są ludzie, którzy stoją na kazalnicach wokół nas i wierzą w Seminarium Jezusa? Więc wierzą, że tylko 18% Ewangelii jest prawdziwe. Powiecie: „Oni przechodzą przez Ewangelię o wiele szybciej niż ty zamierzasz to zrobić”. Cóż, to jedyna dobra rzecz, jaka przychodzi mi do głowy. Moje przekonania są ostatecznie nieistotne, ale chcę, żebyście wiedzieli (dla tych, których to obchodzi), że jest to najbardziej niewyobrażalne pojęcie ze wszystkich, że oddałbym swoje życie na studiowanie tego materiału, na głoszenie relacji naocznych świadków, które są zapisane w Ewangeliach, gdyby istniał w moim umyśle najmniejszy cień wątpliwości co do ich prawdziwości i ich mocy zmieniającej życie.

Łukasz był ewangelistą i ja jestem ewangelistą i razem będziemy pracować, aby zobaczyć, jak niewierzący ludzie stają się zaangażowanymi wyznawcami Jezusa Chrystusa.

Módlmy się. Ojcze, dziękuję Ci, że dałeś nam Księgę, która jest napisana w uporządkowany sposób, a kiedy nie możemy jej zrozumieć, to zawsze jest to nasza wina. Wyczyść wszelkie niespójności w naszych umysłach, utwierdzaj nas w prawdach, które są przed nami. Doprowadź ludzi od niewiary do wiary, a wątpiących do przekonania, że mamy do czynienia z rzetelną informacją. Usłysz naszą modlitwę i niech łaska miłosierdzia i pokój od Ojca, Syna i Ducha Świętego będą trwałą częścią wszystkich, którzy wierzą, dziś i na wieki wieków. Amen.

Ta wiadomość została przyniesiona do ciebie z „Truth for Life”, gdzie nauka jest dla życia. Aby dowiedzieć się więcej o „Truth for Life” z Alistairem Beggiem odwiedź nas na truthforlife.org.

 

Więcej transkrypcji z filmów Alistaira Begga możesz znaleźć tutaj.

DOŁĄCZ DO NEWSLETTERA!
Chcę otrzymywać newsletter - wiadomości o nowościach i produktach związanych ze stroną Żyjesz Tylko Raz.
Chcesz otrzymywać powiadomienia o publikowanych przez nas treściach? Dołącz do newslettera!
Co jakiś czas będziemy przesyłać ci maila o nowych filmach, artykułach i innych produktach związanych z naszą działalnością. My również nie lubimy spamu, dlatego możesz być pewny, że nie będziemy zasypywać cię wiadomościami. W każdej chwili będziesz mógł zrezygnować z otrzymywania newslettera.