
Podczas dzisiejszej ewangelizacji na rynku w Krakowie trafiliśmy na pewnego rodzaju happening. Cztery osoby z maskami na twarzach odwrócone były w cztery strony świata. W rękach trzymały ekrany, na których wyświetlane były filmy związane ze złym traktowaniem zwierząt hodowanych. Przedstawiały kury trzymane w ciasnych klatkach, kaczki na żywo obierane z piór i inne dużo bardziej drastyczne sceny.
Po kilku chwilach obserwacji podszedł do nas chłopak związany z tą akcją. Zaczęliśmy rozmawiać. Pytał co myślimy o takim podejściu do zwierząt, przedstawił nam problem, wspomniał o wielu złych praktykach stosowanych przez hodowców, dla których najważniejszy jest zysk, a nie dobro tych zwierząt. Bardzo konkretnie i merytorycznie odpowiadał na nasze pytania. Widać było, że wiedział o czym mówi. Jednocześnie nie dawał nam za wygraną – był naprawdę przekonany do tego, co chciał nam powiedzieć.
Dlaczego uznaliśmy, że warto o tym wspomnieć na naszym blogu? Nie dlatego, że mamy jakieś mocne stanowisko na temat jedzenia lub niejedzenia mięsa i chcemy o tym powiedzieć.
Chcemy zwrócić uwagę na coś innego. Nie sposób było nie zauważyć, że dla tego chłopaka jest to naprawdę ważny temat. Słuchając go mieliśmy wrażenie, jakby mówił o chorych, bezbronnych czy pokrzywdzonych ludziach, a nie o zwierzętach.
Ujęła nas pasja, z jaką podszedł do tego tematu; pasja, z jaką ci wszyscy ludzie do tego podeszli. Zorganizowali się, przygotowali materiały, załatwili oficjalne pozwolenie na tą akcję. Zamiast siedzieć w ciepłym domu, oni stali pomiędzy przechodzącymi ludźmi w wolną i chłodną niedzielę. Do tego sami podchodzili, aby porozmawiać na ten temat. Byli naprawdę przekonani, że to co robią ma sens i jest ważne.
Od razu nasunęło nam się pytanie: „Gdzie jesteśmy my – chrześcijanie?”. Czy jesteśmy w dobrym miejscu? Czy w wolne niedzielne popołudnie, gdy większość z nas nie musi pracować, nie powinniśmy wykorzystywać tego czasu na głoszenie Ewangelii? Czy nie powinniśmy mieć ogromnej pasji i odwagi, aby podchodzić do ludzi i rozmawiać z nimi o wieczności? Czy nie powinniśmy chować do kieszeni naszych wymówek o innych planach, zmęczeniu, czy nieśmiałości?
Pytamy was i pytamy samych siebie: Czy to nie jest dla nas powód do wstydu, że niewierzący ludzie mają większe staranie o kurczaki, niż my o dusze zmierzające do piekła?