Jakie znaczenie ma modlitwa? Dlaczego jest tak ważna? Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj.
Będziemy zajmować się kwestią Jezusa jako człowieka modlitwy i będziemy uczyć się modlić od Chrystusa. Zacznę niestandardowo fragmentem z 6 rozdziału Dziejów. W 6 rozdziale Dziejów od 1 wersetu mamy opisany wybór siedmiu. „A te dni, gdy liczba uczniów pomnażała się, doszło do szemrania hellenistów na Hebrajczyków, że ich wdowy były zaniedbywane w codziennej posłudze. Wówczas dwunastu zwołało rzeszę uczniów i powiedzieli: Nie jest słuszne, abyśmy opuścili Słowo Boże i służyli stołom. Przyjrzyjcie się więc, bracia, siedmiu poświadczonym mężom spośród was, pełnych Ducha Świętego i mądrości, których ustanowimy do tego koniecznego zajęcia. A my będziemy trwać niezłomnie w modlitwie i służbie Słowa. I spodobała się ta myśl całej tej rzeszy. I wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, i Filipa, i Prochora, i Nikanora, i Tymona, i Parmena, i Mikołaja, prozelitę z Antiochii. Tych postawili przed apostołami, a ci po modlitwie położyli na nich ręce.” Siódmy werset: „A Słowo Boże rosło i pomnażała się liczba uczniów w Jerozolimie; i bardzo liczna rzesza kapłanów była posłuszna w wierze.”
Módlmy się. Ojcze. Ty wiesz, Panie. Ty wiesz, że bardzo Cię potrzebujemy. Pomóż nam. Pomóż nam w taki sposób, żebyśmy wiedzieli, że to Ty nam pomogłeś. W imię Jezusa, amen.
Chcę, żebyśmy na chwilę skupili uwagę na wersecie czwartym. „A my będziemy trwać niezłomnie w modlitwie i służbie Słowa.” Będę mówić o Chrystusie jako mężu modlitwy i nauczycielu modlitwy. Jednym ze sposobów właściwej oceny sukcesu nauczyciela i jego nauczania jest przyjrzenie się jego uczniom. Tutaj widzimy, że Chrystus bardzo dobrze nauczył tych ludzi. Przedstawiono im problem. Ogromny problem. Jeśli czytałeś Stary Testament, to wiesz, z Prawa, ale też Proroków czy Księgi Przysłów, co Bóg mówi o opiece nad wdowami i sierotami; a co widzimy w życiu Chrystusa? W Ewangeliach widzimy, jak stale troszczy się o fizyczne potrzeby ludzi. Nie robił tego tylko, żeby objawić się jako Mesjasz. On naprawdę się przejmował. Naprawdę kochał; więc kiedy popatrzysz z szerszej perspektywy, możesz pomyśleć: „Apostołowie stanęli wobec ogromnej potrzeby, a Chrystus wiele czasu poświęcał, by spełniać takie potrzeby.” Można by oczekiwać, że powiedzą: „Ok, bierzmy się za to! Przejmiemy inicjatywę, odłożymy Słowo, założymy fartuchy, będziemy służyć stołom.” To byłoby sensowne. Tylko że oni naprawdę nauczyli się od Chrystusa. Chrystus był oddany głoszeniu słów żywego Boga i był oddany modlitwie. Wszystko inne było na drugim planie w Jego życiu.
Chcę wskazać na coś w wersecie 4. Kolejność. „A my będziemy trwać niezłomnie w modlitwie i służbie Słowa.” Często wskazuje się tu na kolejność. Na przykład w przypadku cytatu Jamesa O. Frasera, który służył wśród plemienia Lisu, o modlitwie, modlitwie i modlitwie. Czytałem go i rozumiem, co chciał powiedzieć. Mógł to powiedzieć, bo był tak oddany głoszeniu Słowa; ale nie chcę żebyście źle rozumieli ten cytat. On nie umniejszał potrzeby głoszenia. Tutaj mamy Dzieje Apostolskie, napisane po grecku, a w grece jak zapewne wiecie, kolejność jest bardzo ważna i gdy coś występuje pierwsze, to zwykle ma priorytet, ale nie zawsze tak musi być. Zrozumcie proszę. Nie wystarczy tu samo mechaniczne stosowanie reguł języka. Musimy jednocześnie interpretować kontekst i patrzeć na wszystko zgodnie z zasadą niesprzeczności, mówiącą że Pismo nie jest wewnętrznie sprzeczne.
Zauważcie, że w Wielkim Posłannictwie, Jezus nie mówi: „Idźcie na cały świat i módlcie się.” Dzisiaj nauczam o modlitwie, chcę promować modlitwę, ale chcę, żebyście rozumieli kolejność; On nie mówi: „Idźcie na cały świat i róbcie spacery modlitewne.” Prawda? Zauważmy też, bardzo ostrożnie, jak brzmi odpowiedź w wersecie 2. „Nie jest słuszne, abyśmy opuścili modlitwę i Słowo Boże i służyli stołom.” Nie tak jest napisane, prawda? A jak jest? „Nie jest słuszne, abyśmy opuścili Słowo Boże i służyli stołom.” Jeżeli jesteś Bożym człowiekiem… nie mam na myśli „kaznodziei”, bo jest wielu kaznodziejów, którzy nie są Bożymi ludźmi. Jeśli jesteś Bożym człowiekiem, twoim podstawowym zadaniem jest głoszenie. Jest nim nauczanie. To głoszenie jest tym, co sprawia, że Boże Królestwo rośnie, wraz z szerzeniem się Bożego Słowa. Popatrzmy na werset siódmy. Po tym, jak rozwiązali ten problem, jest napisane: „A Słowo Boże rosło i pomnażała się liczba uczniów w Jerozolimie.” W całych Dziejach można zobaczyć, że wraz z intensyfikacją głoszenia Słowa, rośnie liczba uczniów. Jest doskonała zależność, bezpośrednie połączenie, między szerzeniem się Królestwa Bożego i głoszeniem Słowa. Zawsze tak jest w Dziejach Apostolskich. Chcę, żebyście coś zrozumieli. Bez właściwego studiowania Słowa, bez odnawiania umysłu przez Słowo, bez kształtowania w sobie umysłu Chrystusa przez spędzanie długiego czasu z Pismem prywatnie i w społeczności, będąc pod wpływem biblijnego nauczania, bez tego nigdy, nigdy, NIGDY nie będziesz się modlił, jak powinieneś.
Powiem coś, co zabrzmi niegrzecznie. Nie chcę was obrazić, to z miłości muszę powiedzieć coś, co może zostać źle zrozumiane. Słyszę tak mało biblijnych modlitw. Dużo słyszymy o chorobie tych czasów, niebiblijnym głoszeniu, dobrze, że o tym mówimy, ale gdybyśmy się zastanowili nad niebiblijnymi modlitwami… Tak niewielu ludzi, nawet za kazalnicą, modli się biblijnie; modli się z właściwą postawą. Podam przykład. Nie chcę być oskarżony o dramatyzowanie czy gwiazdorzenie, ale widzę to nawet wśród reformowanych. „Cudownie, że jesteście tutaj z nami, mam nadzieję, że to będzie dobry czas! Módlmy się. Drogi Boże…” To przyprawia mnie o dreszcze. Poważnie? Poważnie…? „W roku śmierci króla Uzjasza widziałem Pana siedzącego na tronie wysokim i wyniosłym, a kraj Jego szaty wypełniał świątynię. Jego orszak stanowiły serafy…” Poważnie? „I rzekłem: Biada mi! Zginąłem…” Mówisz: „och, krew Chrystusa!” Tak, ona dała ci dostęp, ale nigdy nie dała prawa, byś traktował Obecność Boga w ten sposób. Modlisz się tak, bo nie znasz Boga; a nie znasz Go, bo nie studiujesz Boga; a kazalnice są ograbione z głoszenia o Bogu. Tak często ludzie przychodzili do mnie… „Bracie Paul, mam stopień magistra”, „mam doktorat…” Zawsze wtedy pytam: „Ile lat poświęciłeś na studiowanie atrybutów Boga, zaraz po nawróceniu?” Mówią: „Nie wiem, co masz na myśli. Zrobiłem kurs uczniostwa.” „A kiedy poszedłeś do Szkoły Biblijnej na cztery lata, ile z tych czterech lat było poświęconych studiowaniu atrybutów Boga?” „Cóż, miałem zajęcia z teologii systematycznej przez jeden semestr i jakieś dwa tygodnie poświęciliśmy na ten temat.” „A na studiach magisterskich? Te trzy, cztery, czy ile tam lat. Ile z nich poświęciłeś, żeby studiować Osobę Boga?” „Wiesz, pisałem pracę o niższej krytyce tekstu…” „A twoje studia doktoranckie? Ile z tych lat przeznaczyłeś na studiowanie o tym, kim jest Bóg?” „30 lat nauczam w kościele.” Ile z tych lat było poświęconych, by głosić o atrybutach Boga? Ludzie nie mogą się właściwie modlić bez Pisma, bez osobistego rozważania Pisma i głoszenia ekspozycyjnego zza kazalnicy. Przykro mi. Nie da się. Nie da. Niebezpiecznie by było modlić się wspólnie w większości kościołów, bo rezultatem byłoby więcej grzechu. Tak. Nie chcę was zranić, ale obudzić.
„Boży człowiek.” To w dopełniaczu „Kogo?”. Określenie własności. Należymy do Niego. Opis. Jesteśmy przez Niego definiowani i znamy go, naszym umysłem, przez logikę i poznawanie Pisma, ale to nie wszystko. Znamy Go przez chodzenie z Nim. Przez trwanie przed Nim. Znamy Go przez nocne modlitwy, gdy żona mówi: „Choć spać, już wystarczy.” To Żywy Bóg. Chociaż jest objawiony w logicznej prawdzie, wykracza poza naszą logikę. Jest żywym Bogiem, a my mamy być Jego ludźmi! Należeć do Niego! Kiedy zostałem wprowadzony w służbę pastorską, dziesięciolecia temu, i powiedziałem: „Bóg powołał mnie do głoszenia.” Mój pastor był potężnym mężczyzną, 1,8 metra, ponad sto kilo, szare włosy zaczesane do tyłu. Prawdziwy kaznodzieja, potrafił grzmieć i czasem słuchanie go było przerażającym doświadczeniem. Nie patrząc na mnie, zapytał: „Chłopcze, czy umiesz być sam?” Myślałem, że chodzi o to, że gdy będę głosił prawdę, ludzie mnie znienawidzą i będę sam. To prawda, ale on nie to miał na myśli. „Kiedy inni kaznodzieje-chłopcy bawią się w kawalerskich grupach, czy potrafisz się odsunąć i być sam na sam z Bogiem? Czy potrafisz spędzać więcej czasu z Nim? Tak, że gdy wyjdziesz głosić i otworzysz usta, ludzie zobaczą, że jest wśród nich ktoś, kto nie jest może najbardziej inteligentny czy uczony, ale będą wiedzieć, że jest tu ktoś, kto zna Boga.” Nie jesteśmy występującymi artystami, nie jesteśmy też koniecznie przyjaciółmi, ale ludźmi, stojącymi przed Bożym ludem.
To relacja podobna do rodzica z dzieckiem. Kocham moje dzieci. Kocham je. Najbliżej bałwochwalstwa jestem z powodu miłości do nich. Nie cierpię podróżować z powodu miłości do moich dzieci; ale nie jestem ich przyjacielem. Jestem ich ojcem. Jestem przyjaznym ojcem, ale ojcem. Chcę też być przyjaznym kaznodzieją i spędzać dużo czasu z ludźmi poza kazalnicą; ale jestem człowiekiem, powołanym przez Boga, tak mi dopomóż Bóg, by mówić im o Bogu. By ich zachęcać, nauczać, instruować, kochać ich i napominać, kłuć, ranić i potem obandażować każdą z ran, które zadałem. Widzicie to? Tak, ten kraj potrzebuje kaznodziei ekspozycyjnych. Tak, potrzebuje dobrych teologów. Ten kraj potrzebuje ludzi, którzy chodzą z Bogiem Chciałem odnieść się do tego, zanim przejdziemy do kwestii Chrystusa.
Chcę, żeby to było jasne. Jak możesz się nauczyć modlić? Przez odnowienie swojego umysłu. W jaki sposób? Gdybym miał nauczyć cię modlitwy, powiedziałbym, przeczytaj Biblię od Księgi Rodzaju do Objawienia i zwróć szczególną uwagę na każdą modlitwę, którą przeczytasz. Czytaj je znowu i znowu i znowu, ucz się niektórych na pamięć, rozmyślaj o nich często, a wiesz co się stopniowo stanie? To moc Bożego Słowa. Twój umysł będzie odnowiony i zauważysz, że modlisz się biblijnie. Ponieważ zostałeś tak nasycony modlitwami z Pisma, że one zaczynają zmieniać wszystko w tobie. Sposób, w jaki się modlisz, w jaki zwracasz się do Boga i mówisz do Niego. Zmienia się wszystko. Podstawą okazuje się znów Słowo Boże. O wspólnej modlitwie powiem więcej jutro, mówiąc o sercu Chrystusa w modlitwie; ale wiecie, jestem członkiem – nie starszym – członkiem kościoła, który ma starszych: Anthony Mathenia, Jamey Tucker, Luke Nash, Jeff Shawver i podlegam tym starszym. Będąc w tym kościele, przez lata nie raz byłem zachwycony. Wspólna modlitwa jest bardzo mocna w tym kościele. Mogę to powiedzieć, bo nie jestem tam liderem. W niedzielę główne nabożeństwo zaczynamy o 10:00 od godzinnej wspólnej modlitwy. Potem trzy hymny i głoszenie ekspozycyjne przez godzinę. W niedzielę wieczorem – głoszenie ekspozycyjne, ale czasem mamy uroczyste zgromadzenie, gdy są problemy we wspólnocie, ktoś cierpi, coś się dzieje. Wtedy zwołujemy zgromadzenie i może to być jedna, dwie, trzy godziny modlitwy; ale wiecie, na początku to nie było wcale wspaniałe. Patrząc jakieś 8-9 lat wstecz, nie było to „ładne”. Wielu ludzi modliło się w niebiblijny, niemądry sposób. Z czasem, gdy byli poddawani nauczaniu Bożego Słowa, nie koniecznie nawet kazań o modlitwie, ale gdy poddawali się nauczaniu Bożego Słowa, spotkania modlitewne zaczęły się zmieniać. Zaczęły się zmieniać coraz bardziej i teraz są rozkoszą. Często jestem zbudowany tak samo przez te spotkania, uroczyste zgromadzenia czy prośbę o wstawiennictwo, jak przez wykład Słowa, a to dużo mówi. Czemu tak jest? Bo to, co wychodzi z ust tych świeckich ludzi, to słowa Pisma, albo dostrojone do Pisma. To się nie stało w ciągu dnia, ani roku, lecz prawie dekady właściwego głoszenia i nauczania. Można zwołać ludzi i zrobić cyrk, straszny bałagan. Jeśli zbierzesz na wspólną modlitwę ludzi, którzy nic nie wiedzą o Bogu, ani o przystępowaniu do Niego przez Wielkiego Arcykapłana, nic nie wiedzą o cenie. Nie słyszeli historii Uzzy, inaczej zrzędły by im miny. Jeśli masz ludzi, którzy są pod nauczaniem ekspozycyjnym – takim prawdziwym, ogniem! Nie tylko intelekt, nie tylko studium Biblii, ale głoszenie, a to jest różnica. Gdybym chciał suchych faktów, poczytałbym teologię systematyczną. W kościele chcę słyszeć głoszenie z namaszczeniem. Z zastosowaniem. Z wymaganiami stawianymi mojemu życiu. Widzicie, jak to się łączy, prawda? Zawsze tak jest, jakiego tematu by nie dotknąć w chrześcijaństwie.
„Rodzina” to: Słowo Boże i rodzina. „Modlitwa” – Słowo Boże i modlitwa. „Finanse” – Słowo Boże i finanse. „Ewangelizacja” – Słowo Boże i ewangelizacja. Rozumiecie? Wszystko zaczyna się od Słowa Bożego. Zapewniam was, że ludzie są zagłodzeni. Umierają z głodu. W kraju jest głodowa klęska Bożego Słowa, dlatego ludzie nie mogą się modlić, ani wielbić Boga, a wielu nie może pójść do Nieba, ponieważ brakuje Słowa Bożego. Chcesz, by twoi ludzie się modlili? Stań się człowiekiem modlitwy. Chcesz, by modlili się właściwie? Spędzaj godziny każdego dnia z Biblią. Widzisz, otrzymałeś przywilej. Gdy jestem zmęczony studiowaniem, myślę o mechaniku… znam wielu mechaników… albo stolarz, dozorca czy matka, nauczająca w domu ósemkę dzieci… O nich myślę, gdy jestem zmęczony i wypełnia mnie bojaźń. Ileż dał by ten mechanik, by choć na dzień odłożyć narzędzia i studiować Biblię przez 12 godzin… Co ta matka by dała, żeby móc, jak pani Wesley, narzucić na głowę fartuch, żeby jej nikt nie przeszkadzał i modlić się przez kilka godzin. A ja? To moja praca! Więc jak śmiem nią gardzić? Czy zgromadzenie nie stanie przeciwko mnie w dzień sądu, mówiąc: „Jak mogłeś?” „Jak mogłeś, otrzymawszy to najwyższe zadanie zaprzepaścić je, grając w kulki diamentami?” Widzicie. Po tym wstępie, popatrzmy na Chrystusa.
Przejdźmy do Ewangelii Łukasza, a potem zakończymy Ewangelią Marka. Otwórzmy na 5 rozdziale Łukasza. Chcę, żebyście coś zobaczyli. Słuchajcie Bożego Słowa. Po prostu słuchaj, w tym przypadku nie trzeba dużo objaśniać. Ewangelia Łukasza 5:15 – „Tym bardziej więc rozchodziła się wieść o Nim; i schodziły się wielkie tłumy, aby Go słuchać i być przez Niego uzdrowionymi ze swoich chorób. On sam natomiast usuwał się na pustkowia i tam się modlił.” Nie pamiętam już gdzie przeczytałem słowa Martyna Lloyda-Jonesa, że młody człowiek oddaje się modlitwie i studium Bożego Słowa, po czym zaczyna odnosić sukcesy… Zaczyna głosić z wielką mocą do ludzi, którzy go otaczają, zostaje wywyższony i ludzie proszą go o modlitwę, o zrobienie tego czy tamtego. Aż staje się tak zajęty, że odkłada na bok te rzeczy, które były źródłem jego wywyższenia. Jakież to niebezpieczne; ale spójrzcie na Chrystusa! „Tym bardziej więc rozchodziła się wieść o Nim; i schodziły się wielkie tłumy, aby Go słuchać…” „On sam natomiast usuwał się na pustkowia i tam się modlił.” To nie było tylko z poczucia obowiązku. On pragnął być sam na sam ze swym Ojcem. Posłuchajcie, to jest duchowa prawda, której wielokrotnie doświadczyłem: albo poruszasz się w górę, albo lecisz w dół. Im bardziej oddajesz się modlitwie, tym większą staje się ona rozkoszą; ale kiedy ciągle poddajesz się pokusie, by się nie modlić, to modlitwa z rozkoszy staje się obowiązkiem, a z obowiązku zmienia się w nic. Tak samo jest z Bożym Słowem. Im bardziej oddajesz się studiowaniu go, tym większą rozkoszą się ono staje; aż żona będzie musiała wyciągać cię z twojego biura, byś głosił, bo ty wolałbyś zostać i studiować Pismo. Po prostu bądź z Nim. Nigdy nie jesteście neutralni, bracia, nigdy nie jesteście neutralne, siostry. Nigdy – albo idziesz w górę i wzrastasz, albo w dół i niszczejesz; a kiedy wyczuwasz to niebezpieczeństwo, odetnij swą prawą dłoń, jeśli trzeba wyłup sobie prawe oko, ale nie pozwól sobie na spadanie. Popatrzmy dalej na 6 rozdział Łukasza, wersety 12 i 13 – „A stało się w te dni, że odszedł na górę modlić się; i spędził tam noc na modlitwie do Boga. A gdy nastał dzień, przywołał swoich uczniów i wybrał z nich dwunastu, których też nazwał apostołami.” Mówimy o… mówimy tu o wcielonej Księdze Przypowieści. Jezus Chrystus był Słowem, był Mądrością, a jednak widzimy, jak w swoim wcieleniu trwa całą noc w modlitwie przed swoim Ojcem, zanim podejmie najważniejszą decyzję. A my jesteśmy tak skorzy do podejmowania decyzji bez modlitwy. Spójrzmy teraz na 9 rozdział Łukasza. Łukasza 9:17 – „I zjedli, i wszyscy byli nasyceni; i zebrano pozostałych kawałków dwanaście koszy. I stało się, gdy modlił się samotnie, a byli razem z Nim uczniowie, że zapytał ich, mówiąc: Co mówią o mnie tłumy?” Po wielkim zwycięstwie, wspaniałym Bożym działaniu, potężnym cudzie, który będzie znany za granicą, gdzie Go znów zastajemy? Na modlitwie. Powtórze na modlitwie. Spójrzmy na Łukasza 9:28 – „I stało się w jakieś osiem dni po tych słowach, że wziął ze sobą Piotra i Jana, i Jakuba i wszedł na górę, aby się modlić.” Mógłbym dalej cytować, ale nie trzeba. Mógłbym dalej wskazywać: modlitwa, modlitwa, modlitwa w życiu Pana.
Chyba dwukrotnie ktoś dziś wspomniał o przechodzeniu od większego do mniejszego. Skoro wcielony Bóg, który był wypełniony Duchem bez miary, żył życiem modlitwy w swej służbie Bogu, o ile bardziej my powinniśmy to robić. Teraz popatrzcie na rozdział 11, werset 1. Będziemy mówić o tym jutro, dziś tylko wspomnę. „I stało się, że Jezus modlił się w pewnym miejscu, i gdy skończył, jeden z Jego uczniów powiedział: Panie! Naucz nas modlić się, jak i Jan nauczył swoich uczniów.” To dla mnie niezwykłe. Raczej nie podszedłbym do Michaela Jordana, prosząc go: „naucz mnie matematyki teoretycznej,” nawet jeśli jest dobry z matematyki, ale z czego on jest znany? Koszykarz. Może nawet najlepszy. „Naucz mnie grać w koszykówkę.” Czemu zapytałbym jego, a nie ciebie? Bo to była niezwykła rzecz w jego życiu. To było niezwykłe. Najbardziej niezwykłą rzeczą w życiu Michaela Jordana była jego umiejętność gry w koszykówkę. Zauważcie, uczniowie nie proszą Jezusa: „naucz nas, jak wyganiać demony”, „naucz nas chodzić po wodzie”, „naucz przywracać martwych do życia”, „naucz nas uspokajać burze”. Ale co mówią? „Naucz nas modlić się.” Czyżby jedną z najwspanialszych rzeczy w naszym Panu, było jego życie modlitewne? Stary Leonard Ravenhill opowiedział kiedyś taką historię. Był pewien człowiek modlitwy (domyślam się, o kogo może chodzić, chociaż nie podano imienia)… Był człowiek modlitwy i pewnego dnia L. Ravenhill wszedł do pokoju, gdy ten się modlił. Ktoś go zapytał: „i co wtedy zrobiłeś?” „Stanąłem, wstrzymałem oddech i wycofałem się tyłem do drzwi.” Ktoś zapytał: „dlaczego?” „Bo nie odwraca się plecami do członków rodziny królewskiej.” Miałem przywilej poznać mężczyzn i kobiety, którzy w większości byli nieznani, ale niezwykli w swoim życiu modlitewnym. I było w nich coś… Było w nich coś innego, coś więcej. Z powodu dużej ilości czasu spędzonej w obecności Boga; ale żadna z tych osób, choć tak oddana modlitwie i obdarowana w modlitwie, nie zaniedbywała czytania Bożego Słowa. Istnieje bezpośrednia zależność między modlitwą i Bożym Słowem. Powiedzieli: „Naucz nas się modlić.” Czy kiedyś ktoś powiedział do ciebie, po tym, jak usłyszał twoją modlitwę: „Proszę, naucz mnie modlić się.” „Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak się modlił. Tak, jakbyś Go znał.” O, bracia. Mamy dążyć do bycia kimś takim. Myślę, że gdyby człowiek oddał się poznawaniu Bożego Słowa, żeby mógł żyć Bożym Słowem i głosić je, i oddał się modlitwie, taki człowiek byłby potężnie używany przez Boga, niezależnie od jego innych ograniczeń.
Pamiętajcie, bracia: ten świat jest jak Jerycho. Jest szczelnie zamknięty, nikt nie może wejść ani wyjść. Tylko Bóg może zburzyć te mury, a On postanowił zrobić to przez głoszenie Jego Słowa, modlitwę wstawienniczą i bogobojne życie. Nie mam innej broni. Nie chcę innej broni i nie będę walczyć ramię w ramię z nikim, kto wybiera inną broń. Kropka. Zanieś gdzieś indziej całą tę głupotę, swoje strategie, gadżety i pomysły na temat tego, jak docierać do ludzi. Zabierz to. Tylko proszę, weź to na bezludną wyspę, żebyś nikomu nie zaszkodził. Teraz zajrzyjmy na chwilę do Ewangelii Marka.
Ewangelia Marka, rozdział pierwszy. Zanim przeczytamy dłuższy fragment, chcę zwrócić na coś waszą uwagę. Przeczytajmy 10 werset: „I ZARAZ gdy wychodził z wody, ujrzał rozdarte niebiosa i Ducha zstępującego na Niego, jakby gołębica.” I werset 12: „I ZARAZ Duch wypchnął Go na pustynię.” Werset 20: „I ZARAZ ich wezwał; a oni pozostawili swego ojca Zebedeusza…” Werset 21: „I weszli do Kafarnaum; i ZARAZ w szabat Jezus wszedł do synagogi i zaczął nauczać.” Werset 28: „I wieść o Nim SZYBKO się rozeszła po całej krainie wokół Galilei.” Werset 29: „I ZARAZ po wyjściu z synagogi, przyszli z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja.” Werset 30: „A teściowa Szymona leżała w gorączce i ZARAZ Mu o niej powiedziano.” Moglibyśmy kontynuować. Co chcę powiedzieć? Pewien stary autor komentarza biblijnego powiedział, że jeśli po lekturze Ewangelii Marka nie masz zadyszki, to nie przeczytałeś jej dokładnie. Jest tam tyle obrazów Chrystusa, migających nam przed oczami, jeden za drugim. Nie było nigdy człowieka bardziej pochłoniętego służbą, nigdy nikogo bardziej obarczonego odpowiedzialnością. Nie było nigdy nikogo, mówiąc po naszemu, nikogo bardziej „zajętego”. Nigdy. Kiedy myślę o służbie Mojżesza, prowadzącego tylu Izraelitów, w większości nienawróconych, z Egiptu przez pustynię, myślę: jakie brzemię! To było NIC w porównaniu do służby i brzemienia Chrystusa. Teraz więc spójrzmy na werset 32. To dzieje się po wyjściu z domu teściowej Szymona. „A gdy nastał wieczór i zaszło słońce, przynosili do Niego wszystkich, którzy mieli się źle i opętanych przez demony; A całe miasto zgromadziło się u drzwi. I uzdrowił wielu, którzy się źle mieli z powodu rozlicznych chorób i wygnał wiele demonów; a nie pozwolił mówić demonom, bo Go znały. A wcześnie rano, gdy było jeszcze ciemno, wstał, wyszedł i odszedł na puste miejsce i tam się modlił.” Żebyście zrozumieli, co się dzieje… My tak często… tak jak większość ludzi wyobraża sobie wyjście Izraelitów zgodnie z sugestią reżysera DeMille, a nie Mojżesza, tak nasze postrzeganie służby Chrystusa jest w większości ukształtowane przez średniowieczne obrazy. Patrząc na nie, można myśleć, że wszyscy stali w kolejce, ze złożonymi rękami, czekając, aż Jezus każdemu usłuży. Tak nie było. Ani trochę. Pamiętam, jak lata temu poszliśmy w północne Andy Peru, w regionie Piura. Poszliśmy z miejscowości Pacaipampa na konferencję w Santa Rosa. Większości ludzi dotarcie tam zajęło dzień lub dwa piechotą lub jadąc na ośle. To działo się w następstwie szerzenia Ewangelii przez 20 lat przez Peruwiańskiego brata o imieniu Angel Colmenares, który już odszedł do Pana. Oceniam ostrożnie, że zostało założonych 350 do 500 kościołów, w pośrednim rezultacie jego życia i służby. Miałem przywilej bycia poproszonym o uczestnictwo w końcowych żniwach, gdzie moim głównym zadaniem była ochrona owocu, ponieważ pojawiało się tak wiele kultów i sekt, które wchodziły i próbowały zniszczyć kościół. Prowadziłem tam wiele konferencji.
Byliśmy na konferencji w Santa Rosa, na której zebrało się około 1100 ludzi, którzy przyszli tam piechotą. Spało się w śpiworze albo na paletach czy na słomie w brudzie na zewnątrz. Jeśli byłeś uprzywilejowanym mówcą, spałeś w brudzie w środku, co było zwykle gorsze, bo atakowały cię pchły – na zewnątrz było lepiej. Pewnego razu postanowiłem przyprowadzić lekarza na tę konferencję. Tamtejsi ludzie są jednymi z najbardziej kochających i uprzejmych, jakich można spotkać, a jednak gdy odkryli, że przyprowadziłem lekarza zapanował dosłownie chaos. Dlaczego? Wielu z nich miało straszne dolegliwości, bardzo cierpieli, albo ich dzieci były chore, niektóre może nawet umierające. Dowiedzieli się, że jest lekarz, który może mógłby im pomóc i chociaż powiedzieliśmy im, że on nie wziął ze sobą lekarstw, z wyjątkiem kilku maści itp., że nie ma z sobą sprzętu medycznego i nie ma możliwości robić operacji, to niektórzy stali po 3 dni w kolejce. Widziałem bardzo dobrych ludzi, uprzejmych, którzy stawali się wzburzeni i prawie agresywni, próbując dostać się do lekarza. Czy nie byłbyś taki sam, gdyby twoja córeczka była chora? To właśnie się dzieje tutaj. Właściwie, wiedząc coś o takiej sytuacji, jestem zdumiony, że Chrystus był w stanie odejść na odludne miejsce. Czasem myślę, że musiało się stać coś nadnaturalnego. Bo widziałem, jak ludzie stali całą noc wokół domu czy małej ceglanej chatki, gdzie był lekarz w nadziei, że wyjdzie na zewnątrz po cokolwiek, żeby mogli go złapać. Mamy więc Chrystusa, człowieka który, jak muszę przyjąć był wykończony, bo wspomina o tym w innym miejscu, że w czasie wielkiej służby „moc wychodziła z Niego,” siła wychodziła z Niego. Nie zapominaj, On był Bogiem w ciele, ale to był człowiek Jezus Chrystus, który robił to, co robił w mocy Ducha Świętego. A jednak, co widzimy? Marek świadczy, że po tej wspaniałej służbie, która zaczęła się wieczorem i trwała nie wiadomo jak długo, „wcześnie rano, gdy było jeszcze ciemno….” Widzicie, co tu się dzieje? Mamy tu jakby paralelizm, powtórzenie dla podkreślenia, że było bardzo wcześnie. „Jezus wstał, wyszedł i odszedł na puste miejsce, i tam się modlił.” W żaden sposób nie chcę sugerować, że słudzy Chrystusa powinni zaniedbywać sen albo, że powinni zawsze oddawać się takiej służbie i takiej modlitwie. Mówię: popatrz na życie naszego Pana. To był niezwykły dzień, ale On nie pozwolił, żeby to przeszkodziło jego osobnej, prywatnej społeczności z Bogiem. Z tego wszystko wypływa. Wszystko; ale nie pytajmy: co jest ważniejsze, Boże Słowo czy modlitwa? To nie ma biblijnej odpowiedzi, bo nie jest to biblijne pytanie. Powiem tak: wydaje mi się, że ważniejsze jest żeby Bóg mówił do mnie, niż ja do Niego, więc dałbym pierwszeństwo, przynajmniej czasowe, Bożemu Słowu. Wiem natomiast z życia mojego Pana i z życia apostołów, których nauczał, i z nauczania apostoła Pawła, że nie mogę oczekiwać, że będę użyteczny dla Pana, bez modlitwy. Nie mam powodu oczekiwać wyjątkowego namaszczenia czy wejrzenia.
Bracia, pozwólcie, że się czymś podzielę. Zwłaszcza wy młodzi, którzy może jesteście w seminarium. Znam ludzi, którzy nie są po prostu „dobrzy” w grece, ale płynnie mówią po grecku. Posługują się współczesnym greckim, jak i greką użytą w przekładzie Erazmusa. Znam takich, którzy mówią po hebrajsku, mówią współczesnym hebrajskim, hebrajskim archaicznym i masoreckim. Nie są nawet nawróceni, ale gramatykę znają na wylot. Nie chcę umniejszać wagi znajomości języków; proszę, studiuj języki! Chcę tylko powiedzieć to: zdobycie wiedzy z Pisma znaczy więcej, niż opanowanie gramatyki czy diagramowania, choć gramatyka i diagramowanie są niezwykle ważne. Czy nauka języka, choć to bardzo ważne. Tu chodzi o coś więcej, niż to. Nie chodzi o to, że Duch Święty da ci jakąś duchową odpowiedź, która będzie sprzeczna z gramatyką tekstu, tego nie mówię; to złe, to demoniczne i straszne. To co mówię, to że dla prawdziwego zrozumienia tego, co jest napisane, żeby to uchwycić, zastosować, głosić i przekazywać to innym… Światło potrzebuje czegoś więcej, niż po prostu znajomości gramatyki. To dzieło Ducha Świętego i mogę to wykazać na podstawie modlitwy apostoła Pawła, zwłaszcza w 3 rozdziale Listu do Efezjan. Oświecenie. Oświecenie. Módl się! Módl się! Tego dzisiaj potrzebujemy. Potrzebujemy ludzi, którzy znają języki, rozumieją gramatykę, potrafią diagramować, którzy znają prawa rachunku zdań, mają teologię, która nie jest sprzeczna; ludzi, którzy są przywiązani do historii, bo teologię musimy uprawiać w kontekście kościoła, porównując nasze odkrycia do ludzi w przeszłości, bo jeżeli oni zgadzają się między sobą, a nie zgadzają się z nami, to zgadnijcie, kto ma rację? Lecz jest coś więcej. „O Boże, w tę niedzielę muszę nakarmić ludzi. Coś musi się stać ze mną, z nami…” Rozumiecie. Nie chodzi tylko o to. „O Boże, muszę być pobożnym mężem. Potrzebuję więcej, niż tylko wiedzy, potrzebuję mocy.” Widzicie to? Nasza religia jest nadprzyrodzona. Głoszenie musi być nadprzyrodzone. Wszystko w naszym życiu musi być nadprzyrodzone.
Opis dzielnej kobiety w Przypowieściach 31. Zdajecie sobie sprawę, że wszystko, co tam napisano o dzielnej kobiecie, jest po ludzku niemożliwe? Efezjan 5 – pobożny mąż. Myślicie, że może to być jakoś wypełnione w naturalny sposób? Twoje chodzenie śladami Chrystusa, czy wykona się w cielesny sposób albo przez wielki zasób wiedzy? Skąd! Jesteśmy całkowicie zależni od Ducha Świętego i nie pozwolę grupie heretyków ukraść mojego dziedzictwa. Duch Święty jest wyjątkowo ważny i wydaje się, że jest bezpośredni związek między wypełnianiem życia Jego Słowem i wołaniem do Boga w modlitwie. To chyba Bethan Jones powiedziała o Martynie: „Nigdy nie zrozumiesz mojego męża jako ewangelisty, dopóki nie zrozumiesz go najpierw jako męża modlitwy.” Spurgeon… Mam powyżej uszu słuchania o jego fotograficznej pamięci, bo znam wielu ludzi, którzy mają fotograficzną pamięć i zmierzają do piekła. Nie da się wyjaśnić Spurgeona. Możesz powiedzieć, że to erudyta, że miał pięć razy większy mózg. Możesz mówić co chcesz, ale nic w fizyczny, naturalny sposób, nie wyjaśnia Spurgeona. Nie wyjaśnia. To jest nadprzyrodzone! Nikt nie może tego zrobić!
Spędziłem 30 lat czytając dzieła tego człowieka. To niewytłumaczalne, ale czy to nie daje nam wielkiej nadziei? Ten Chrystus, który umarł za niego, umarł i za nas. Tę samą pozycję, jaką on miał wobec Ojca mamy i my w Chrystusie. Ten sam Duch, który był w nim, jest w nas i choć może się On wyrażać na różny sposób, zgodnie z osobowością, obdarowaniem itd., jednak możemy wiele dokonać w Królestwie Niebieskim, nie posiadając pamięci fotograficznej czy mózgu Spurgeona. Widzicie to? Jest więc nadzieja dla nas. Dla tych najmarniejszych. Dajcie mi tego najsłabszego, który będzie szukał Boga w Jego Słowie, który będzie Go szukał w modlitwie, który odrzuca zbroję Saula i rusza do walki tylko z tą bronią, którą Bóg dał Swym ludziom, a jest to: głoszenie Słowa Bożego, modlitwa wstawiennicza i pobożne życie. Dajcie mi kogoś takiego. Wolę go ponad wszystko! Bóg użyje tego słabego, by przenosić góry.
O, bracia! „Niewielu dobrze urodzonych”, „niewielu mądrych.” Bycie używanym w służbie jest jedyną rzeczą, do jakiej się nadaję, ponieważ nie jestem dobrze urodzony, ani mądry. Ufam, że widzę to samo, co ty widzisz, kiedy patrzysz wewnątrz. Nic. Nic. Oprócz Boga. Och, moc Boga! Och, obecność Boga! Och, to, czego Bóg może dokonać! Och… Jestem tak zawstydzony, kiedy patrzę na niektóre nadzwyczajne, cudowne odpowiedzi na modlitwę w moim życiu, które nadeszły po najsłabszych i najżałośniejszych modlitwach. „Nie macie, bo nie prosicie.” Idź do Niego.
Zakończę tym… Zawsze mówię moim reformowanym braciom: „Zadziwia mnie wasze nauczanie na temat drugiego rozdziału Dziejów i dniu Pięćdziesiątnicy.” „Dlaczego Cię zadziwia?” „Bo jedyne, co nam mówicie, to czym Pięćdziesiątnica nie była, a nigdy nie mówicie, czym była.” Mówiąc bardzo skrótowo, myślę że to, co widzimy w 2 rozdziale Dziejów, jest w dużej mierze tym, co znajdziemy w Jeremiasza 31 czy Ezechiela 36. Widzimy obietnicę Nowego Przymierza. „Masz na myśli widzenia i sny itd.!” Nie, nie. Przykro mi, ale prorocy byli znacznie dojrzalsi, niż ty. Joel nie zachwycał się jakimiś środkami, przez które objawienie przyjdzie do Bożych ludzi, czy zrozumienie Boga, przyjdzie do Bożych ludzi. Te środki to nie coś stałego, są tymczasowe, prorocze. Fenomenem tego fragmentu jest to: Bóg obiecuje w Nowym Przymierzu, że Jego ludzie będą mieli niezwykłe zrozumienie, poznanie Boga. Obiecuje im najbardziej niezwykłe poznanie Boga. „I nikt nie będzie uczył swojego rodaka,” „bo wszyscy Mnie poznają, od małego, aż do wielkiego.” Niezwykłe poznanie Boga jest obiecane w Nowym Przymierzu. Wiesz, co jeszcze? Niezwykła obfitość życia i mocy Ducha Świętego są obiecane w Nowym Przymierzu. Gdybym miał wymienić 2 rzeczy, w których sprawie uchwyciłem się rogów ołtarza w postawie: „nie odejdę, póki mi nie pobłogosławisz,” jest to wypełnienie tych dwóch obietnic w moim życiu. Żebym mógł znać Cię, O Boże i by życie i moc Ducha Świętego manifestowały się coraz pełniej we mnie i w moim głoszeniu. Obdaruj innych, czymkolwiek zechcesz, ale ja pragnę właśnie tego. Znać Ciebie! Znać Twoją moc. O, bracia.
Martyn L. Jones nie raz mówił, że problemem nie jest to, że ludzie się nie modlą, ale że nie trwają w modlitwie. Ewangelia Łukasza 18. „Boże.” Mam nadzieję mówić o tym jutro. Mówisz: „modlę się.”, ale pytanie jest inne. Czy trwasz w modlitwie? Czy nie dajesz Mu spokoju? Mówisz: „to zakrawa na bluźnierstwo.” Nie, to w pełni biblijne. On mówi: „nie dajcie Mi spokoju.”, ale wiedz, że głupiec będzie próbował nie dawać Bogu spokoju i robić bardzo głupie rzeczy. Zanim postanowisz nie dawać Bogu spokoju, upewnij się, że Go znasz i drżysz przed Nim, i przychodzisz w szacunku dla Jego imienia. No dobrze. Proszę, bracie…