Istnieje wiele różnych interpretacji Biblii. Która z nich jest właściwa? W tym filmie dr R.C. Sproul zachęca nas, byśmy szukając interpretacji Słowa Bożego, skłaniali się ku autorytetowi Pisma Świętego. Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj.
Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się, że po wyrecytowaniu fragmentu Pisma Świętego lub przedstawieniu swoich poglądów na temat znaczenia danego fragmentu Pisma, ktoś po takiej sytuacji spojrzał na ciebie i jednym prostym stwierdzeniem odrzucił wszystkie twoje wypowiedzi? Spojrzał na ciebie i powiedział: „Cóż, to twoja interpretacja”. Z pewnością spotkałem się z takim podejściem przy wielu okazjach i często zadawałem sobie pytanie, co ludzie mają na myśli mówiąc, że – to jest twoja interpretacja? Przyjrzymy się temu dzisiaj i niektórym jego konsekwencjom po tym, jak rozpoczniemy modlitwą.
Pomódlmy się. Ojcze, dziękujemy Ci, że nie tylko przemówiłeś do nas, ustanowiłeś swoje Słowo dla nas na piśmie, ale że to Słowo jest dla nas dostępne, że w zaciszu naszych własnych domów możemy czytać dla siebie prawdę, którą dałeś swojemu Kościołowi. Dziękujemy Ci za to w imieniu Chrystusa. Amen.
„Cóż, to tylko twoja interpretacja”. To jest odrzucenie, które słyszałem wiele razy od ludzi, i podejrzewam, że ty też. Co ludzie mają na myśli, kiedy mówią: „To jest twoja interpretacja?”. Zastanawiałem się nad tym i pomyślałem, cóż, może po prostu wskazują na to, co oczywiste – to ja właśnie podałem interpretację Pisma – ale z pewnością nie traciliby czasu wszystkich, wskazując tylko na coś, co wszyscy już wiedzieli, że to moja interpretacja. Musi być w tym coś więcej, a może jest to ukryte udowodnienie fałszywości poprzez jak najszybsze dotarcie do sedna sprawy, aby obalić to co właśnie powiedziałem poprzez proste małe równanie, najprostszy ze wszystkich rodzajów sylogizmu.
Niewypowiedziana myśl byłaby taka: wszystko, co interpretuje R.C. Sproul, jest błędne. Skoro R.C. Sproul zinterpretował ten fragment, to jedynym wnioskiem, do którego możemy dojść jest co? Jest on błędny. Jednak nie sądzę, żeby ludzie byli aż tak niemili czy paskudni, kiedy mówią: „To jest twoja interpretacja” i po prostu stawiając ją tam na progu mówią, że jest błędna, bo oczywiście wszystko, czego się dotkniesz, obróci się w błąd. Wątpię w to. Powiem ci, co mnie przeraża: obawiam się, że tak często to, co ludzie mają na myśli, kiedy zbywają nas lekceważąco słowami: „To twoja interpretacja”, to „Cóż, to twoja interpretacja. Ty czytasz to w jeden sposób, ja patrzę na to w inny sposób, a trzecia strona tutaj czyta to jeszcze w trzeci sposób. I te trzy mogą się wzajemnie wykluczać, mogą być ze sobą sprzeczne, ale to wszystko jest w porządku, ponieważ Biblia jest kwestią indywidualnej, subiektywnej interpretacji. Cokolwiek to znaczy dla ciebie, jest w porządku”.
Jak mówię, jeśli to jest to, co ludzie mają na myśli, to przeraża mnie to z tego powodu: ponieważ wtedy staje się to hasłem dla tego, co nazywamy subiektywizmem, gdzie znaczenie Słowa Bożego staje się związane z tym, kto interpretuje. Tego właśnie tak bardzo obawiał się Luter, że Biblia może stać się woskowym nosem, który będzie kształtowany i formowany zgodnie z dumą i uprzedzeniami tego, kto ją studiuje i kto ją czyta. Jeśli do tego dopuścimy, drodzy przyjaciele, to autorytet Biblii upadnie, jej prawda zostanie zrelatywizowana, a Słowo Boże zostanie zabite.
Ale ty mówisz: „Chwileczkę, R.C.! Wspomniałeś w pierwszym wykładzie, że bardzo ważną zasadą wychodzącą z reformacji protestanckiej była zasada klarowności – czyli zrozumiałości Biblii. Czy w reformacji nie było jeszcze bardziej podstawowej zasady, a mianowicie zasady i prawa do prywatnej interpretacji Biblii?” Tak, rzeczywiście, zasada prywatnej interpretacji była jedną z najcenniejszych spuścizn, jakie mamy po reformacji protestanckiej. Jest to zasada przypadkowa, którą mamy tendencję do przyjmowania za pewnik. Gdybyś siedział w swoim domu i czytał Biblię we własnym języku, mógłbyś założyć, że jest to wolność i przywilej, który łatwo osiągnąć, ale krew męczenników płynęła ulicami Europy, aby to umożliwić, ponieważ w XVI wieku jedną z najważniejszych rzeczy, jakie zrobił Marcin Luter, gdy rozpoczęła się reformacja, było przetłumaczenie Biblii na język narodowy, na język niemiecki, co było pierwszym tego typu osiągnięciem i wywołało to wrzawę i protest w całym Kościele rzymskokatolickim, który wykorzystał całą swoją potęgę, by powstrzymać prasy drukarskie przed wydawaniem kopii Biblii w językach ojczystych. Niektórzy protestanci patrzą na to dzisiaj i mówią: jak zły musiał być Rzym, żeby dążyć do powstrzymania publikacji Biblii w językach ojczystych, ale panie i panowie, to nie jest takie proste. Wracamy do historii i widzimy, że mężczyźni i kobiety byli torturowani, rozdzierani na strzępy, paleni na stosach za to, że ośmielili się przetłumaczyć Biblię na angielski, niemiecki lub inny język, i mówimy: jak upiorny musiał być Kościół rzymski. Nie tak, nie tak. Zróbmy małe ćwiczenie w analizie najlepszych przypadków.
Jak przypuszczasz, dlaczego Kościół rzymski zajął tak zdecydowane stanowisko przeciwko tłumaczeniu Biblii na języki, aby ludzie mogli ją samodzielnie czytać?
Gdybyśmy patrzyli na to tylko z uprzedzającego punktu widzenia, powiedzielibyśmy, że może to był wielki skandal z tuszowaniem wszystkiego, że nie chciano, aby ludzie wiedzieli, jak daleko kościół odszedł od biblijnej prawdy. Nie sądzę, że to był w ogóle główny powód. Jak powiedzieli księża kościoła rzymskokatolickiego: „Jeśli oddamy Biblię w ręce niewykwalifikowanych laików, bez magisterium kościoła, bez urzędu nauczycielskiego kościoła, który zarządzałby, prowadził i chronił ludzi przed błędnym rozumieniem Pisma Świętego, otworzymy zalew nieprawości”. Przewidywali nawet, że spowoduje to powstanie wielu różnych wyznań chrześcijańskich, z których każde będzie twierdzić, że Biblia jest prawdą. W 1960 roku, w Stanach Zjednoczonych Ameryki w spisie religii figurowało dwa tysiące różnych denominacji protestanckich. Nie wiem, ile ich jest teraz, ale w 1960, było ich dwa tysiące. Był Kościół Drabiny do Nieba Numer Jeden i Kościół Drabiny do Nieba Numer Dwa, który oddzielił się od Kościoła Drabiny do Nieba Numer Jeden w kwestii i sporze o interpretację biblijną, a wszystkie te różne denominacje twierdzą, że Pismo Święte jest ich źródłem prawdy. Tego właśnie bał się Rzym. Rzym obawiał się, że ciało Chrystusa będzie podzielone i złamane i że herezja będzie szalała, jeśli dasz ludziom prawo do prywatnej interpretacji i tłumaczenia Biblii na ich własny język ojczysty. Byli dość dokładni w swoich prognozach i powiedzieli, że będą używać kar cielesnych, siły fizycznej, sal tortur, które były powszechne w tamtych czasach. Jeśli będzie to konieczne, uszkodzimy każdy staw ludzkiego ciała, abyśmy mogli zachować ludzkie dusze od wiecznych mąk w piekle. Jeśli chcesz zrozumieć inkwizycję, musisz zrozumieć, że miała ona miejsce w czasach, kiedy ludzie rzeczywiście wierzyli w piekło i że dusze mogą tam trafić, co nie jest miejscem, w którym dziś znajduje się wiele kościołów. Ale nie jestem tutaj, aby chwalić Rzym. Stoję po stronie Lutra.
Zgadzam się z zasadą prywatnej interpretacji i tłumaczeniem Biblii na język ojczysty, ale chcę podkreślić, że Rzym nie był tylko uparty, kiedy przestrzegał przed niebezpieczeństwem prywatnej interpretacji. Mogła ona rzeczywiście wyzwolić fale nieprawości, i w wielu przypadkach rzeczywiście wyzwoliła fale nieprawości. Luter sam dręczył się nad tą kwestią. Powiedział: „Wiem, co ludzie niewykwalifikowani, niedouczeni i nieodpowiedzialni mogą zrobić z Biblią, jeśli wyrwą ją z kontekstu, jeśli zniekształcą znaczenie Pisma – ale znowu, dla dobra tego prostego jasnego przesłania, aby cały świat mógł usłyszeć Ewangelię Chrystusa, która jest tak rozpaczliwie potrzebna, powiedział – jeśli to otwiera zalew nieprawości, niech tak będzie, tak żywotna jest prawda Ewangelii dla narodów”. Jest to cena, którą musieliśmy zapłacić, a kiedy wszyscy nie zgadzają się ze sobą i chcesz zachować pokój, jednym ze sposobów jest przyjęcie subiektywizmu i relatywizmu i powiedzenie, cóż, to wszystko i tak jest względne. To nie ma znaczenia. Ty interpretujesz po swojemu, ja interpretuje po swojemu, a jeśli się to ściera, jeśli interpretacje są sprzeczne, to w porządku, pokój, pokój. Takie jest podejście Neville’a Chamberlaina do prawdy biblijnej. Pokój może być osiągnięty na pewien czas w ten sposób, ale prawda jest zabijana na ulicach.
Pierwszą zasadą interpretacji biblijnej jest to, i ta zasada może was zgorszyć, może was rozzłościć, gdy tylko usłyszycie ją z moich ust. Powinienem błagać o minutę pobłażliwości, prosić was o wysłuchanie mnie i uważanie teraz, abyśmy rozumieli, co mówimy i abyście przestrzegali rozróżnień, ponieważ za chwilę dokonam tu bardzo drobnego rozróżnienia.
Oto zasada: Istnieje tylko jedno poprawne znaczenie każdego tekstu biblijnego. Powtórzę to jeszcze raz, zasada numer jeden, jest tylko jedno poprawne znaczenie każdego tekstu biblijnego. „On jest monomaniakiem”, słyszę jak mówią, wiesz, „On ma ten jednokierunkowy charakter, tę wąską sztywną kruchą mentalność”. Nie, to co mówię to to, że jest tylko jedno poprawne znaczenie, ale może być mnóstwo zastosowań, a znaczenie danego fragmentu może być praktycznie poza granicami.
Zobaczę, czy uda mi się opowiedzieć historię, która zobrazuje to, o czym mówię. Znam pewnego profesora, chyba w seminarium w Dallas, który pracuje z tymi młodymi ludźmi, którzy zajmują się edukacją chrześcijańską i szkoleniem pastoralnym, i w pierwszym dniu swojego kursu daje im zadanie. Powiedział: „Jutro chcę, żebyście poszli i wzięli ten jeden werset z Pisma Świętego” i przydzielił im jeden werset, jedno zdanie z Pisma Świętego. Mówi: „Chcę, żebyście zapisali na kartce pięćdziesiąt rzeczy, których nauczyliście się z tego jednego wersetu Pisma Świętego”, a w klasie rozlega się jęk, uczniowie wracają i mrucząc pod nosem, wyciągają swoją listę i próbują znaleźć jedną, dwie lub trzy rzeczy, których nauczyli się z tego wersetu. Może uda im się szybko dojść do sześciu lub siedmiu, a potem są zdruzgotani, idą i pukają do drzwi sąsiada i mówią, co ty odkryłeś w tym wersecie, czego ja nie znalazłem, i zaczynają porównywać notatki. Wkrótce cały akademik próbuje wymyślić pięćdziesiąt rzeczy, których nauczyli się z Pisma Świętego, i robią to do trzeciej i czwartej nad ranem. W końcu, następnego dnia przychodzą z rana na zajęcia, mają załzawione oczy i oddają swoje zadania, w których podają pięćdziesiąt rzeczy, których nauczyli się z jednego zdania Pisma Świętego. A profesor powiedział: „Dobra robota, to wspaniale”. Powiedział: „Teraz moim zadaniem na jutro jest znalezienie kolejnych pięćdziesięciu”. Przekazana jest bezcenna lekcja, że Biblia jest skarbnicą prawdy. Mamy małe książki, które pomagają nam w pisaniu i w literaturze, a w języku angielskim nazywamy je tezaurusami, na przykład Roget’s Thesaurus, a słowo tezaurus oznacza „skarbiec”. Ostatecznym tezaurusem jest Pismo Święte i jest ono skarbnicą znaczenia i zastosowania – mam na myśli skarbnicę znaczenia i zastosowania w każdym wersecie. Każdy werset jest pełen znaczenia dla naszego życia, a profesor mógłby kontynuować każdego dnia do następnego wtorku i następnego wtorku, przydzielając pięćdziesiąt kolejnych i pięćdziesiąt kolejnych, a najbardziej błyskotliwy student nie wyczerpałby możliwych znaczeń i możliwych zastosowań każdego z tych wersetów.
Ale drodzy przyjaciele, jest tylko jedno poprawne znaczenie. Prawda nie jest sprzeczna. Słowo Boże jest spójne. Funkcjonuje w harmonii i jeżeli ja interpretuję fragment Pisma Świętego w sposób, który jest sprzeczny z tym, jak ty interpretujesz ten fragment Pisma Świętego, to już na wstępie wiemy coś, co jest bardzo ważne, a mianowicie, że przynajmniej jedno z nas się myli. Jeśli twoja interpretacja jest sprzeczna z moją, to przynajmniej jeden z nas się myli. Możemy obaj się mylić, a osoba trzecia może przyjść i powiedzieć: „Nie zamierzam stawać po żadnej stronie: obaj jesteście winni” i pokazać nam, gdzie obaj popełniliśmy błąd i obaj powinniśmy zmienić zdanie. Obaj możemy się mylić, jeden z nas może się mylić i jeden z nas może mieć rację, ale jeśli są one sprzeczne, to obaj nie mogą mieć racji. Dlaczego? Jaka jest zasada funkcjonowania? Zasada funkcjonowania brzmi: prawda nie jest sprzeczna. Kiedyś, gdybym wygłosił takie stwierdzenie w klasie, ludzie powiedzieliby po prostu: oczywiście, że prawda nie jest sprzeczna. To z pewnością prawda; nie musimy się nad tym rozwodzić. Nie mogę już tego robić. Żyjemy w kulturze, która posunęła się tak daleko w relatywizmie, że są ludzie, którzy naprawdę wierzą, że prawda, prawdziwa prawda może być sprzeczna.
Myślę o pewnym znanym teologu, który na początku tego wieku stwierdził, że nie tylko prawda może być sprzeczna, ale powiedział, że prawdziwa prawda, ostateczna prawda, wysoka i święta prawda teologiczna jest często sprzeczna, ponieważ jest tak wysoka, tak wzniosła, tak wspaniała, że wykracza poza nasze ludzkie możliwości logiki i rozumu, i że boska prawda nie tylko może być sprzeczna, ale często jest. W rzeczywistości, posunął się tak daleko w rapsodowaniu i celebrowaniu tej cechy chrześcijaństwa, że powiedział, iż sprzeczność jest właśnie znakiem rozpoznawczym prawdy. Gdyby wszystko co ten teolog chciał zrobić było tylko wskazaniem, że w Piśmie Świętym jest wiele prawdy, która jest zbyt wysoka i święta, aby nasze racjonalne kategorie mogły ją pojąć, gdyby chciał tylko powiedzieć, że czasami drogi Boże są dla nas tak tajemnicze, że nie możemy ich umieścić w pudełku, rozebrać na części i przeanalizować logicznie, albo że nie moglibyśmy stworzyć z podstawy naszego ludzkiego intelektu bogactwa boskiej prawdy, gdyby chciał powiedzieć tylko to, to kto by się sprzeciwiał? Ale on powiedział więcej niż to. Widzisz, jedną rzeczą jest powiedzieć, że prawda o Chrystusie wykracza poza rozum, co z pewnością ma miejsce, ale inną rzeczą jest powiedzieć, że wykracza przeciwko niemu.
Przyjrzyjmy się idei, że sprzeczność jest znakiem rozpoznawczym prawdy. Sprzeczność, to nie tylko ironia czy przekręcone znaczenie, czy nawet paradoks, czyli pozorna sprzeczność, która przy bliższym przyjrzeniu się daje swoje rozwiązanie. Mówimy o prawdziwej sprzeczności, widzisz, gdzie oba końce wzajemnie wykluczają się z drugim. Istnieje Bóg; nie ma Boga. Te dwa stwierdzenia są sprzeczne; oba nie mogą być prawdziwe. Tak, pewna kobieta powiedziała mi przy pewnej okazji, o tak: „Jeśli wierzysz w Boga i uważasz, że wiara w Boga ma znaczenie w twoim życiu, to dla ciebie Bóg jest prawdziwy. Ja nie wierzę w Boga i Bóg nie ma dla mnie znaczenia, więc dla mnie nie ma Boga.” Powiedziałem: „Chwileczkę. Nie mówimy o tym samym”. Powiedziałem: „Bóg, o którym mówię, którego potwierdzam, to Bóg, który istnieje niezależnie od tego, czy ty w niego wierzysz, czy nie, czy ja w niego wierzę, czy nie, a jeśli nie ma takiego Boga, to wszystkie moje modlitwy, wszystkie moje śpiewy, wszystkie moje kazania nie wyczarują go, a jeśli jest taki Bóg, to twoja niewiara nie może go zniszczyć. „Mówimy o obiektywnej prawdzie, a nie o subiektywnych preferencjach, nie o tym, co chcesz, żeby było prawdą, albo co działa na ciebie, albo co sprawia, że czujesz się dobrze. Ale widzisz, to jest rodzaj kultury, w której żyjemy dzisiaj, która mówi nam, że co wydaje mi się dobre, jest prawdziwe lub to, co działa na mnie jest prawdą bez względu na rzeczywistość. Co więcej, tam naprawdę jest ktoś poza mną.
W porządku, teraz wróćmy – sprzeczność jest znakiem rozpoznawczym prawdy. Zastosujmy ją do początkowych rozdziałów Biblii. Bóg mówi do swojego stworzenia, „Adama i Ewy”, powiedział: „Jeśli zjesz z tego drzewa, umrzesz”. Przełóżmy to na chwilę na logikę: Jeśli zjesz, umrzesz; jeśli A, to B nieuchronnie nastąpi. Kilka minut później przychodzi szatan i w swoim wężowym uwodzeniu podchodzi do stworzeń i mówi im: „Czy Bóg powiedział, że nie możecie jeść” i to wszystko, a potem szatan mówi dalej: „Nie umrzecie, ale staniecie się jako bogowie”. Bóg powiedział, że jeśli zjecie, to umrzecie, szatan mówi, że jeśli zjecie, to nie umrzecie. To jest bezpośrednia sprzeczność, nie tylko tajemnica, nie tylko paradoks. To jest właśnie sprzeczność. Teraz przeanalizujmy ją. Jeśli sprzeczność jest cechą charakterystyczną prawdy, to myślenie Adama – jest ostrym myślicielem. Nie musi przerabiać wszystkich problemów związanych z upadkiem, które mieszają nam w głowie. Adam jest nieskazitelny, czysty. Jest bardzo ostry; jest bardzo jasny. Rozumuje bardzo ostro i dlatego mówi: „Hmm, Bóg mówi: jeśli A, to B. Szatan mówi: jeśli A, to nie-B”. To jest sprzeczność. Adam uznaje sprzeczność, ale wtedy pracuje na zasadzie teologa, że sprzeczność jest znakiem rozpoznawczym prawdy; jaki byłby jego nieodparty wniosek? Jeśli sprzeczność jest cechą charakterystyczną prawdy, to będzie rozumował tak: To jest sprzeczność, którą wypowiedział szatan, sprzeczność jest cechą prawdy. To znaczy, że to co mówi szatan musi być znakiem rozpoznawczym prawdy. On musi reprezentować prawdę. Jeśli Bóg jest prawdą, którą reprezentuje szatan, to mogę śmiało jeść. W takim przypadku zaniechanie jedzenia z drzewa byłoby grzechem, a upadek nie byłby upadkiem; byłby to wielki skok w historii ludzkości.
Widzicie, dobrzy przyjaciele, bez jasnego zrozumienia sprzeczności, nie ma ludzkiego sposobu na rozeznanie różnicy między Chrystusem, a antychrystem, między pobożnością a bezbożnością, między sprawiedliwością a niesprawiedliwością, między prawdą a fałszem. Biblijnie sprzeczność nie jest znakiem rozpoznawczym prawdy, jest znakiem rozpoznawczym kłamstwa. Dlatego, nawet tak niewygodni, jak stajemy się, gdy się nie zgadzamy, powinniśmy dążyć do pokoju; do harmonii; chcieć społeczności. Kiedy mamy do czynienia ze Słowem Bożym, musimy zrozumieć, że kiedy pojawiają się te różnice zdań, to jeśli naprawdę się rozumiemy i jeśli naprawdę istnieje różnica zdań, to ktoś się myli. Dlatego nie wybierajmy taniego wyjścia poprzez skrócenie problemu kosztem uczciwości Boga. Bóg nie mówi rozwidlonym językiem. Jego słowo jest prawdą, nie jest sprzecznością. Nie może być relatywizowane. Jest tylko jedno dokładne, poprawne znaczenie Pisma Świętego; wiele zastosowań, wiele istotnych niuansów, ale jedno poprawne znaczenie.
Ważne jest, aby zrozumieć, że zasada prywatnej interpretacji nie jest zasadą, na której ma być ustanowiony subiektywizm lub relatywizm. Nie było to jasno rozumiane nawet w XVI wieku po tym, jak Luter ustanowił swoją zasadę prywatnej interpretacji – i pamiętajcie okoliczności, w jakich popadł w kłopoty z kościołem rzymskokatolickim w kwestii usprawiedliwienia przez samą wiarę, i wdał się w debatę, a oni powiedzieli: „Cóż, Marcinie, jak możesz nie zgadzać się z tym, co powiedział tutejszy sobór kościoła?”. A on odpowiedział: „Sobory kościelne mogą popełniać błędy. Próbuję przeczytać, co Paweł mówi tutaj i wydaje mi się, że Paweł mówi o usprawiedliwieniu przez samą wiarę”. A księża kościoła powiedzieli: „Tak, Lutrze, wydaje ci się, że Paweł uczy usprawiedliwienia przez samą wiarę, ale kościół oświadczył tutaj, że to nie jest to, czego on nauczał”. Luter powiedział: „Cóż, może kościół popełnił błąd”. „Kościół popełnił błąd? Sobór kościoła popełnił błąd? Jak sobór kościoła może się pomylić?” Luter powiedział: „Cóż, są ludźmi tak jak my. Nie są nieomylni”. „Ale popatrz, papież ma…” – i Luter powiedział: „Cóż, może papież też może błądzić”. A oni powiedzieli: „Lutrze, jaki jesteś arogancki, że stawiasz się przeciwko kościołowi i soborowi”. I wiesz, co powiedział Luter? Kiedy wezwano go do odwołania się, powiedział: „O ile nie przekona mnie Pismo Święte lub wszelkie powody, nie mogę tego odwołać, ponieważ mój umysł, moje sumienie jest zniewolone przez Słowo Boże, więc w ostatecznym rozrachunku muszę kierować się tym, co w danej chwili Biblia mówi”.
Widzisz, w tym momencie prawo do prywatnej interpretacji narodziło się w kościele. Luter zakwestionował wyłączne prawo kościoła do nieomylnej interpretacji Pisma Świętego, a kościół odpowiedział na to w kontrreformacji i na Soborze Trydenckim powiedział, że żaden człowiek nie ma prawa zniekształcać Pisma Świętego. Amen.
W stu procentach zgadzamy się z kościołem rzymskokatolickim. Luter powiedział: „Mamy prawo interpretować ją inaczej niż to zrobił kościół, ale nigdy nie mamy prawa jej zniekształcać.” To znaczy, że prawo do prywatnej interpretacji niesie ze sobą odpowiedzialność za poprawną interpretację; prawo do prywatnej interpretacji niesie ze sobą odpowiedzialność za poprawną interpretację. Jasne, mogę studiować Biblię na własną rękę i mogę ją interpretować na własną rękę i teoretycznie jest możliwe, że mogę ją zrozumieć w poprawny sposób, który dla wszystkich innych w kościele był chybiony przez dwa tysiące lat, ale to bardzo mało prawdopodobne. Jest to bardzo mało prawdopodobne; dlatego mądrze jest konsultować się z wykładnią kościoła, konsultować się z najlepszymi komentarzami, konsultować się z tym, co inne umysły zdobyły, ponieważ jest bardzo możliwe, że mogę się uczyć od innych. Luter to zrobił, ale kiedy studiował wielkich gigantów przeszłości, Augustyna i innych, Augustyn mówił mu to, co on ponownie czytał w XVI wieku, a co w jakiś sposób zagubiło się pomiędzy nimi.
Więc to nie było tak, że Luter po prostu na własną rękę wymyślił usprawiedliwienie przez samą wiarę, ale powinniśmy być na tyle pokorni, kiedy podchodzimy do tekstu Pisma Świętego, aby szukać myśli kościoła, szukać myśli uczonych, szukać myśli komentarzy, aby nie stać się winnymi pewnego rodzaju prywatnej interpretacji, która zamienia Biblię w woskowany nos.
Różnica jest taka: mamy dwa techniczne terminy w studiach biblijnych, których musimy się nauczyć. Jeden to egzegeza; drugi to eisegeza. Oba pochodzą od greckich czasowników: „ex”. Widzimy to w znaku wyjścia, widzimy to w wielu słowach. „Ex” oznacza „z” lub „od”. Nauka egzegezy to przychodzenie do tekstu i wyciąganie z niego – ex, z tekstu – tego, co faktycznie jest w tekście. Eisegesis, E-I-S pochodzi od greckiego słowa „eis”, które oznacza „w”. Eisegesis jest wtedy, gdy przychodzę do tekstu i czytam w nim coś, czego tam w ogóle nie ma. To właśnie zniekształca Pismo Święte: czytanie w tekście czegoś, czego tam nie ma, a nawet wyciąganie z tekstu czegoś, co nie jest z niego słusznie wyciągnięte. Musimy być jednak ostrożni i nauczyć się czytać to, co tam jest i jak obchodzić się z tym, co tam jest, a jak powiedziałem, że w trakcie tego kursu będziemy studiować konkretne praktyczne zasady, które pomogą nam ustrzec się przed eisegezą i uczynią nas bardziej biegłymi w egzegezie, abyśmy mogli czcić integralność Słowa Bożego.
—
Więcej transkrypcji z filmów R. C. Sproula możesz znaleźć tutaj.