Jaka jest odpowiedzialność rodziców wobec swoich dzieci w kontekście relacji przedmałżeńskich? Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj. Artykuł jest częścią serii na temat Relacji przedmałżeńskich. Wszystkie artykuły z tej serii możesz znaleźć tutaj: Relacje przedmałżeńskie.
Dobrze znów tu być. Nasz temat to biblijne zaloty. Podczas ostatniego wykładu mówiliśmy o zaoraniu żyznej gleby pod nauczanie. Były pewne kwestie, które musieliśmy poruszyć, żeby w ogóle móc zacząć rozmawiać o biblijnych zalotach. Mówiliśmy, że musimy być świadomi rzeczywistości, w której żyjemy; że żyjemy wśród ludzi, i jesteśmy ludźmi, którzy często postępują zgodnie z tym, co jest dobre w ich własnych oczach i bardzo potrzebujemy zrozumieć, że bez Pisma i bez jego mądrości, naprawdę nie wiemy, jak powinniśmy żyć. Dlatego, w bojaźni Bożej i w obawie przed popełnieniem błędu, powinniśmy nasączyć nasze życie Pismem.
Nauczyliśmy się też, że musimy być całkowicie przekonani, że nasze życia mają obfitować dla chwały i na chwałę Boga. Zostaliśmy umieszczeni na tej ziemi w konkretnym celu i w tym celu znajdujemy nasz sens; a ten sens jest taki: ja i ty zostaliśmy stworzeni dla Chrystusa. Dla Jego chwały, Jego upodobania, by wypełnić Jego wolę. Kiedy to robimy, jesteśmy najszczęśliwsi.
Dzisiaj będziemy mówić o kontekście nauczania na temat biblijnych zalotów. Jest to bardzo ważne. Chcę spojrzeć na fragment, który pewnie dobrze znacie. To fragment z Listu do Rzymian, 12 rozdział 2 werset, gdzie jest powiedziane, że jeśli „odnawiamy swój umysł”… Można zobaczyć, jak to się łączy z innymi fragmentami z Biblii, w tę ideę, że kiedy odnawiamy umysł w Bożym Słowie i tym, czego On nas uczy, to będziemy znać Jego wolę. Wielu ludzi zaniedbuje Boże Słowo w swoim życiu, nie ma życiowej dyscypliny czytania Słowa czy studiowania Biblii, ale gdy przychodzi taki moment, że potrzebują poznać, co jest Bożą wolą, zaczynają gorączkowo wertować strony Biblii, a nawet dochodzi do tego, że zamykają oczy i trafiają palcem w przypadkowy fragment, próbując tak odczytać Bożą wolę. To tak nie działa.
Bożą wolę odnośnie konkretnych spraw znajdujemy, gdy nasze życie jest wypełnione Bożym Słowem. Powinniśmy studiować Biblię codziennie, a wtedy Jego wola będzie dla nas coraz jaśniejsza. Czego nas to uczy? Nie możesz wybrać jednej sfery życia, którą potrzebujesz naprawić i zająć się nią, wykluczając pozostałe. Dlatego znacznie ważniejsze od myślenia o biblijnych zalotach czy innym aspekcie naszego życia, jest to abyśmy wzrastali w pobożności. Musimy wzrastać w podobieństwie do Chrystusa. Im bardziej jesteśmy jak Chrystus, tym bardziej będzie to wpływać na każdy obszar i relację w naszym życiu.
Nawet, jeśli nauczę was pewnych rzeczy, których Biblia może uczyć. Pewnej mądrości, na temat tego, co Biblia mówi o relacjach, to wam nie pomoże, jeśli będziecie bezbożni w pozostałych dziedzinach życia, albo wasz charakter nie będzie kształtowany. Takie jest ryzyko nauczania tych rzeczy.
Jeśli chodzi o biblijne zaloty to, po pierwsze, Biblia nie podaje wielu konkretów na temat tego, w jaki sposób spotkać żonę czy męża, albo jak ma wyglądać wasza relacja przed ślubem. Po prostu nie, ale podaje nam wiele wspaniałych zasad. Jednak nawet te zasady nie będą nam zbyt pomocne, jeżeli w rzeczywistości jesteśmy tylko bezbożną czy niedojrzałą osobą, która chce robić to, co słuszne poprzez nauczenie się kilku prawd. Pozwólcie, że coś wam powiem. Odkryjesz to z czasem. Jeśli oglądasz ten film, może jesteś młodą osobą. Musisz coś zrozumieć. Prawie każdy problem w moim życiu i każdy problem w moim małżeństwie, relacji czy służbie, sprowadza się do mojego braku podobieństwa do Chrystusa i braku pobożności.
Możemy wyciągnąć z tego wniosek. Pobożny mężczyzna czy kobieta z Chrystusowym charakterem, nawet jeśli nie mają wszystkich odpowiedzi, poradzą sobie dobrze, przetrwają, będą podążać za Chrystusem. Chcę więc – jeśli chcesz studiować ten temat – żebyś czytał codziennie Pismo, modlił się codziennie i rozważał to wszystko, co Bóg dał nam w Swoim Słowie i żebyś zrozumiał, że tego potrzebujesz, i musisz zostać przez to przemieniony.
Kiedy mówimy o biblijnych zalotach, nie da się poruszyć tego tematu, nie mówiąc także o naszych rodzicach. Nasi rodzice są bardzo ważni w kontekście biblijnych zalotów, ponieważ są bardzo ważni w naszym życiu. Zrobię więc krok w tył, zamiast wkroczenia od razu w temat biblijnych zalotów, chcę przez chwilę mówić o relacji rodzic-dziecko, relacji dziecko-rodzic i ich istocie dla budowania fundamentu. Przedtem jednak chcę o czymś wspomnieć. Wielu z was, młodych mężczyzn i kobiet, powie: „Ja nie miałem takiej relacji z moją mamą i moim tatą. To, czego mnie uczysz nie istniało w moim życiu.” Wciąż istnieje powód, żeby cię o tym uczyć. Czemu? Bo jeśli dotąd nie miałeś takich relacji z rodzicami, to musisz pracować, by spróbować nawiązać taką relację pomiędzy wami. Jeśli twoi rodzice wciąż żyją, nie jest za późno, by wejść z nimi w biblijną relację, by poprawić twoją relację z rodzicami zgodnie z Biblią.
Jeśli myślisz o biblijnych zalotach, musisz zrozumieć, że pewnego dnia możesz zostać rodzicem, a jeśli masz być rodzicem, to musisz poznać te prawdy, które tu są. Spójrzmy więc na kilka spraw dotyczących rodziców. Może jesteś rodzicem i oglądasz to, bo masz w rodzinie młodą osobę, która jest już w odpowiednim wieku i jest gotowa, by opuścić dom. Spójrzmy na kilka rzeczy dotyczących rodziców. Przede wszystkim, rodzice muszą dążyć z całych sił do tego, by znać Pismo. Mówiłem o tym chyba na poprzedniej sesji. Ojcowie, to dobrze, że jesteście oddani utrzymywaniu swojej rodziny finansowo. To wspaniałe i musicie być szanowani i doceniani za to, ale jeśli to wszystko, co robicie, to nie wykonujecie swojej głównej pracy. Musicie znać Pismo i nauczać swoje dzieci Pisma. Musicie. Nie możesz powiedzieć, że to praca pastora czy lidera grupy młodzieżowej. Przykro mi, Biblia na to nie pozwala.
Popatrzmy na kilka fragmentów. Najpierw Przypowieści 29:18: „Gdy nie ma widzenia, naród się psuje, szczęśliwy, kto Prawa przestrzega.” W niektórych tłumaczeniach jest: „gdzie nie ma widzenia, naród ginie.” Ten werset biblijny bardzo często jest używany w złym znaczeniu. Pastorzy czy liderzy w kościele wstają i mówią zborowi: „Musimy mieć wizję, musimy iść do przodu z programem rozbudowy, musimy przeć naprzód w tym kościele, inaczej zginiemy.” Natomiast ten tekst o tym nie mówi. Przypuszczam, że należy mieć wizję i pragnienie zmiany świata, ale ten tekst o tym nie mówi. Popatrz uważnie, on mówi: „bez widzenia naród się psuje, ale szczęśliwy, kto Prawa przestrzega.” Gdy mowa tu o „widzeniu”, chodzi o objawienie, a zwłaszcza objawienie Bożego prawa i objawienie Bożej woli. Gdzie nie ma objawienia Bożej woli, ludzie, zwłaszcza dzieci, psują się. Jest dość trudno podążać za Chrystusem, gdy znasz Jego wolę; o ile trudniej jest, gdy ludzie nie znają Jego woli. Musimy sobie uświadomić, że we współczesnym chrześcijaństwie jest wiele ignorancji. Są przeróżne nauczania i ludzie jeżdżą po kraju, żeby usłyszeć słowo od Boga, ale bardzo niewielu poważnie studiuje Pismo. Możesz myśleć, że nie masz do tego obdarowania, ale to nie ma znaczenia. Może nie będziesz najlepszym nauczycielem Biblii na świecie, może będziesz musiał polegać na innych braciach, materiałach i komentarzach itd., ale to bez znaczenia. To twoja odpowiedzialność, by prowadzić rodzinę w Słowie Bożym, a żeby to robić, musisz sam je studiować. Chcę, żebyś coś zrozumiał. Czy myślisz, że niektórzy studiują Boże Słowo, bo jest to dla nich łatwe? Zwykle tak nie jest. Dla większości ludzi studiujących Słowo, nie jest to proste, zmagają się tak samo, jak ci, co nie studiują Biblii, z tym, że są przekonani, że potrzebują Bożego Słowa i walczą, żeby je studiować. Czy myślisz, że modlitwa jest bardzo łatwa dla niektórych ludzi? Może dla niektórych, ale ja do nich nie należę. ja muszę walczyć, by się modlić. Ponieważ wiem, że muszę się modlić. Wiem, że muszę to robić. Kiedyś mój znajomy, który był sprzedawcą, powiedział mi, że 20% sprzedawców odpowiada za 80% wszystkich sprzedaży, podczas gdy 80% sprzedawców praktycznie nie ma zysków. Zapytałem, dlaczego tak jest. Odpowiedział, że ci sprzedawcy, którzy odnoszą sukces, mają pewne rzeczy, których nienawidzą robić i ci nieodnoszący sukcesów też mają rzeczy, których nienawidzą robić. W większości są to te same rzeczy, ale dobry sprzedawca robi nawet te trudne dla niego rzeczy, gdy inny mówi: „nie, to za trudne.” Ten obraz pomaga nam coś zrozumieć. Nieważne, że to dla ciebie trudne, to absolutna konieczność. Gdybyś powiedział, że nie pójdziesz do pracy, że nie zamierzasz już pracować, bo to trudne, i przestałbyś utrzymywać rodzinę, bo to trudne, wszyscy by powiedzieli, że jesteś leniem i nierobem; padłyby różne niechlubne określenia. Bracia, tak samo tutaj. W porządku? Musisz studiować Boże Słowo, żebyś mógł nauczać Bożego Słowa swoją żonę i dzieci, żeby twoja rodzina nie zginęła, nie zepsuła się.
Teraz fragment, o którym wspomnieliśmy wczoraj. Ozeasz 4:6: „Lud mój ginie, gdyż brak mu poznania.”, i znów: to prawda. Lud Boga jest często poważnie hamowany w jego drodze z Chrystusem, z powodu braku poznania Bożej prawdy. Posłuchaj tego: „ponieważ ty odrzuciłeś poznanie, i ja ciebie odrzucę, abyś mi nie był kapłanem.” Od stopnia, w jakim szukamy poznania Boga w Jego Słowie, zależy nasza użyteczność jako Jego sług. Mówisz: „nie jestem duchownym”, ale jesteś nim. Jeśli jesteś mężem i ojcem, musisz służyć swoim dzieciom i jesteś głównym duchownym, najważniejszym duchownym w swej rodzinie. Jesteś nim i jeśli chcesz być użyteczny, jeśli chcesz przynosić korzyść Królestwu Niebieskiemu i swoim dzieciom i żonie, musisz studiować Boże Słowo. „Ponieważ ty zapomniałeś o zakonie swojego Boga, Ja też zapomnę o twoich dzieciach.” To, jakie ma to dokładnie zastosowanie, jest przedmiotem wielkich debat, ale powiem tak: wyrządzasz swoim dzieciom szkodę, gdy nie angażujesz się w nauczanie ich Pisma. To je skrzywdzi. Tak będzie. Bóg uhonoruje mężczyznę, nawet jeśli ten ma małą wiedzę – to Bóg uhonoruje tego, który poświęca się nauczaniu, instruowaniu swoich dzieci w Bożym Słowie; jest to coś, co musimy robić. Jak również – rodzice, musimy dążyć do tego, żeby żyć jako biblijne przykłady. To jest ta trudna część. Nauczanie swoich dzieci Bożego Słowa, nie żyjąc nim wobec nich, jest ekstremalnie niebezpieczne.
Powiesz: „Ale bracie Paul, wszyscy zawodzimy.” Owszem, a kiedy zawodzimy, żyjąc jako przykład, gdy zawodzimy, mamy tę cudowną okazję, by pokutować i prosić o przebaczenie, nawet nasze dzieci. Ja nauczam Biblii, to moje zajęcie. Dużo nauczam Biblii moje dzieci i to niejako wywiera na mnie presję. Ponieważ uczę je wiele, muszę pokazać im w moim życiu to, czego nauczam i wielokrotnie zawodzę w tym, ale moje dzieci nie myślą przez to, że tata jest hipokrytą, że głosi jedno, a robi drugie. Nie, ponieważ kiedy zawodzę, przez Bożą łaskę i moc Ducha Świętego mogę przyjść do żony, czy też moich dzieci i wyznać im moją porażkę. Powiedzieć: „oto co mówi Biblia, nie byłem taki dzisiaj, byłem niecierpliwy, byłem gniewny, nie wyraziłem radości Chrystusa; ale wiele razy będę wam mówił, że Bóg przykazał nam robić rzeczy, z którymi sam się zmagam.”
Widzisz, jeśli będziesz otwarty i transparentny wobec swoich dzieci i wyjaśnisz im: „słuchajcie, nie nauczam tego, bo to osiągnąłem, ale uczę tego, bo jest to prawda. Pragnę być coraz bardziej podobny do Chrystusa, a kiedy będę zawodził, będę pokutować i poproszę was o wybaczenie. Będę również modlił się o łaskę, dzieci, żeby łaska, którą mi dano, była znacznie większa w was. Żebyście zaszli znacznie dalej niż ja, jako chrześcijanie.” W moim dzieciństwie, jak wspominałem, nie zostałem wychowany w znajomości Pisma. Bóg to wiedział. Kiedy miałem 21 lat, nawróciłem się i to była długa walka, naprawdę. Patrzę na to w ten sposób: Zacząłem w bardzo niskim miejscu, może jednym z najniższych, z jakich można zacząć; jednak moje dzieci nie muszą tam zaczynać. Raczej nie zajdę bardzo wysoko, ale mogę wnieść moje dzieci na plecach, tak, że kiedy one wyruszą, zaczną z lepszego miejsca. Mogę uczyć ich Bożego Słowa, żeby mieli lepszą możliwość, by Go znać.
Któregoś dnia powiedziałem przyjacielowi: „Chciałbym żyć tak długo, jak Metuszelach!” Zapytał: „czemu?” „Bo wtedy mógłbym zrozumieć więcej o Bogu i być bardziej jak Chrystus.” Myślę, że te 70, 80, 90 lat to nie dość długo, żeby poznać Go na tej ziemi. Mężczyźni, posłuchajcie, rozumiem was, mam ten sam problem, ale to żadna wymówka. Żadna. Nie masz wyjścia. Musisz to robić. Dla dobra swoich dzieci; więc musimy dążyć do bycia biblijnym wzorem.
Popatrzmy na 1 Koryntian 4:15-17. „Bo choćbyście mieli dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, jednak ojców macie niewielu; bo ja, w Chrystusie Jezusie, zrodziłem was przez Ewangelię. Zachęcam więc was, stawajcie się moimi naśladowcami.” Słuchaj tego! „Dlatego posłałem do was Tymoteusza, który jest moim umiłowanym dzieckiem i wiernym w Panu; który wam przypomni moje drogi w Chrystusie, jak nauczam wszędzie, w każdym zborze.” Są tu dwa ważne stwierdzenia. Pierwsze to: „stawajcie się moimi naśladowcami.” Potem kolejne, że Tymoteusz przypomni im nie tylko nauczanie Pawła, ale o jego drogach. Są to dwie rzeczy, które są bardzo ważne. Ludzie czasem mówią, że lepiej prosić o wybaczenie niż o pozwolenie, co nie jest prawdą. Inni – siedząc w miejscu – powiedzą: „Nie jestem dobrym przykładem, ale jest mi bardzo przykro z tego powodu.” Bardzo nas to cieszy, ale to nic nie daje twoim dzieciom, zupełnie nic. Słuchaj, ty i ja nie mamy żadnego wyboru. Jeśli jesteśmy ojcami, musimy dążyć do bycia wzorem dla naszych dzieci, żebyśmy – idąc za Bożą łaską – mogli powiedzieć: „dzieci, naśladujcie mnie.” Dzieci muszą być częścią naszego życia, muszą nas widzieć, musimy być transparentni. Muszą widzieć, jak podejmujemy trudne decyzje dla Chrystusa, jak idziemy za Nim i jesteśmy posłuszni Bożemu Prawu, ale też muszą widzieć nas złamanych i pokornych, proszących o wybaczenie, gdy zawodzimy. Muszą być w stanie nas naśladować.
Chcę jednak, żebyście coś zauważyli. Ojcowie, bądźcie bardzo ostrożni w tej kwestii. Wolałbym pokazać moim dzieciom złamanego człowieka, który potyka się w wielu aspektach, niż takiego, który udaje, że jest doskonały. Jeśli będę udawał doskonałego, prędzej czy później moja hipokryzja wyjdzie na jaw. Jak również to, że jeśli będę udawał doskonałego i moje dzieci uwierzą w to, wytworzę w nich standard, który jest zły. Bóg nie jest wywyższony przez człowieka, który udaje super-sprawiedliwego, albo ukrywa swoje winy przed innymi. Bóg nie będzie wywyższony w tym i to w końcu obróci się przeciw tobie. Bóg ceni i jest wywyższony przez pokorne i skruszone serce człowieka, który zdecydowanie szuka Chrystusa, który chce być przykładem dla innych, ale uznaje swoje porażki. Natomiast kiedy upada, wykorzystuje także i to jako okazję by być przykładem dla wierzących. Przykładem Bożej łaski. Przykładem, jak się uniżać, jak prosić innych o przebaczenie. Nie chcemy być zarozumiałymi faryzeuszami, którzy ukrywają swoje wady przed swoimi dziećmi i udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Chcemy być szczerymi, pobożnymi ludźmi, którzy z całego serca dążą do podobania się Bogu i bycia przykładem, lecz kiedy grzeszymy, nie JEŚLI, ale KIEDY grzeszymy, przychodzimy do Boga ze złamanym i skruszonym duchem i przychodzimy do naszej rodziny – żony, dzieci – uniżamy się i pokazujemy im, co to znaczy, być naprawdę mężem Bożym. Pokazujemy im Bożą łaskę, manifestującą się w naszym życiu.
Żyję idąc za Chrystusem już wiele lat. Wiem, że On mnie trochę użył, ale dużo osób myśli: „O, Bóg używa tego człowieka, bo ma wszystko poukładane, osiągnął pewien poziom duchowości, czy – jego czas modlitwy musi być niezwykły – zstępujący aniołowie itp.” To zwyczajnie nie jest prawda. Zawsze będziemy jedynie odbiorcami łaski; potrzebującymi, którzy zostali pobłogosławieni przez absolutnie spektakularnego Boga. Szczery? Mam taką nadzieję. Złamany? Muszę takim być. To są cechy, których musisz szukać w swoim chrześcijaństwie. Szczere dążenie do Chrystusa i czasami złamanie, gdy zawodzisz.
„Przypomni wam moje drogi.” Rozmawiałem z dziećmi, które teraz mają po 20, 30 lat, które miały bardzo pobożnych ojców, których podziwiałem. Kiedy rozmawiasz z tymi dziećmi, zawsze wspomną coś o drogach swojego ojca. Opowiadają o jakiejś sytuacji z domu i jak ich ojciec zareagował. Pamiętają te rzeczy. Pamiętają je. Te rzeczy wyznaczają pewne standardy dla tych dzieci, pomagają im zrozumieć, co to znaczy być pobożnym człowiekiem i widzieć, jak to działa w życiu. Czy nie chcesz tego dla swoich dzieci? Dla twojego własnego życia? Żeby nawet 30 lat od teraz, albo po twojej śmierci, dzieci wspominały cię i mówiły: „Pamiętasz, co tata zrobił w takiej sytuacji? Jak wybrał, by uwielbić Chrystusa, choć dużo to kosztowało jego i nawet naszą rodzinę? Pamiętasz, jak zrobiliśmy tamto i myśleliśmy, że tata nas zabije, a on okazał nam takie miłosierdzie i łaskę?, albo wtedy, kiedy zrobiliśmy coś innego, co było takie złe, a tata padł na kolana i zaczął modlić się o nas i płakał nad naszym grzechem? Pamiętasz, jak to przeszyło nasze serca?” Widzisz, chcemy i musimy pokazywać naszym dzieciom pobożnego człowieka. Mówisz: „Nie wiem, czy umiem dobrze to zrobić.” Pozwól, że ci odpowiem: nie, nie umiesz, ale On potrafi.
Jeden ze starszych zboru, do którego chodzę, Anthony Mathenia, pewnego dnia głosił wspaniałe przesłanie. Przesłanie było takie. Powiedział: „Wszyscy zawsze mówią o tym, jacy są słabi – ale to jest oczywiste. Jesteś słaby – ale w swej słabości możesz być wierny.” Chodziło mu o to, że… Znasz to, kiedy mówisz sobie: „będę poznawał Boże Słowo, będę czytał 5 rozdziałów dziennie”, po czym, po skończeniu pierwszego, nie pamiętasz nawet, o czym czytałeś? i myślisz: „to beznadziejne, mam tak słabe serce i umysł, nigdy mi się to nie uda.” Nie możesz poradzić nic na to, że po przeczytaniu rozdziału, nie pamiętasz, co czytałeś, ale możesz wciąż kontynuować czytanie; albo kiedy siadasz – ja tak czasem mam – jesteś taki zmęczony i uświadamiasz sobie: „muszę się modlić!” Klękasz przy łóżku i zaczynasz modlitwę, ale zasypiasz. Twoja żona znajduje cię chrapiącego na kolanach. Mówisz: „jestem taki słaby!” Tak, ale wciąż możesz uklęknąć. O skutek już się nie martwię. Jedyne, o co się troszczę to: czy dążę do czytania Bożego Słowa, czy dążę do tego, by się modlić. Wszyscy możemy starać się i walczyć i pozwolić Bogu zatroszczyć się, o to, jak dobrze nam pójdzie.
W 1 Koryntian 11:1, Paweł pisze: „Stawajcie się naśladowcami moimi, tak jak i ja naśladuję Chrystusa.” Jedną z rzeczy, którą chcę, by moje dzieci rozumiały, to że rządy w naszym domu to nie zasady, które ustaliłem. Nie żyjemy tak, jak żyjemy z powodu decyzji taty, że tak ma to wyglądać. Nie. Daję im znać, że chociaż oni są pod moją władzą, ja jestem pod władzą kogoś innego. To nie ja tak naprawdę sprawuję władzę w domu. Jestem raczej kimś, kto podlega komuś znacznie ważniejszemu. Władcą w domu musi być Chrystus. Dlatego chcę, żeby mnie naśladowały, ale tylko w takim stopniu, w jakim ja naśladuję Chrystusa. Widzisz, tata nie jest kryterium, nie on ustala, jak powinno być w domu, czy jak dzieci mają się zachowywać. Tata musi słuchać Chrystusa i przekazywać to, co Chrystus powiedział, swoim dzieciom. Musi również zachęcać dzieci, by z wiekiem mogły przyjść do Chrystusa i rozeznać, co powiedział. Widzisz, to bardzo ważne. Wiesz… Zamiast patrzeć na moje dzieci i mówić: „tak zdecydowałem, więc tak właśnie będzie w tym domu.” Zamiast tego, siedzę jakby nie naprzeciw moich dzieci, ale razem z nimi i w pewnym sensie, zamiast pouczać moje dzieci, siedzimy razem i Chrystus nas poucza. Zamiast mówić: „tak zdecydowałem,” patrzę na dzieci i mówię: „Słyszeliście, co Chrystus powiedział nam o tym, co mamy robić? Słyszeliście to? Czy rozumiecie ten fragment Pisma, który przeczytałem, który jest bezpośrednim poleceniem naszego Zbawcy? To jest to, co ja muszę robić i co wy musicie robić. Spróbuję pomóc wam zrobić to, co musicie, a wy pomóżcie mi w tym, co ja muszę zrobić.” Chrystus jest prawdziwą głową i przywódcą.
Przejdźmy dalej. 1 Tesaloniczan 2:14: „Wy bowiem, bracia, staliście się naśladowcami zborów Boga, które są w Judei, w Chrystusie Jezusie.” Widzimy to jako taki stały motyw w całym Piśmie. Ta potrzeba, by naśladować. Musimy jednak bardzo uważać, żeby tego nie przeduchowić. Bóg dał nam przywódców. Przywódcy mogą być bardzo agresywni, egocentryczni, promujący samych siebie i tak dalej. Niektórzy pastorzy tacy są, niektórzy ojcowie tacy są i wszyscy musimy się tego wystrzegać. Faktem pozostaje, że Bóg ustanowił ludzkich przywódców w kościele i przywódców w domu. Słyszałem ojców, mówiących: „O, nie chciałbym, żeby ktokolwiek mnie naśladował!” To nie jest biblijne myślenie. Powinieneś pragnąć naśladować Chrystusa i żeby twoje dzieci i twoja żona, mogli widzieć w twoim życiu, co to znaczy być pobożną osobą.
Chcę teraz dodać tu ostrzeżenie dla nas. Mateusza 23:2-3. „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Dlatego wszystko, cokolwiek by wam powiedzieli, by zachowywać, zachowujcie i czyńcie, ale według uczynków ich nie postępujcie; albowiem oni mówią, a nie czynią.” Mam tu notatkę: „to jest ostrzeżenie dla rodziców, by praktykowali, co głoszą i ostrzeżenie dla dzieci, żeby nie używały nieposłuszeństwa swych rodziców jako usprawiedliwienia dla własnego. Popatrzmy na to. Gdy patrzymy na Jezusa… On był bardzo sprawiedliwy, bardzo święty. Doskonale święty i prawy. Widzimy, że naprawdę przyjmował grzeszników o złamanym i skruszonym duchu. Widzimy też, że uderzał jak żelazny młot w religijną hipokryzję. Uczenie dzieci czegoś, i nie życie zgodnie z tym, bez skruchy, kiedy zawodzimy jest bardzo niebezpieczne, nie tylko dla ciebie, ale i twoich dzieci. To skrajnie niebezpieczne. Nie chcesz robić czegoś takiego. Pamiętaj, Bóg nie ceni… On nie mówi, że ceni tych, którzy osiągnęli perfekcję, ale ceni tych, którzy są złamanego i skruszonego ducha. Bóg może zrobić wszystko z pokorą. Może błogosławić twoją rodzinę przez twoją pokorę, nawet jeśli nie masz umysłu Charlesa Spurgeona, czy daru nauczania Johna MacArthura. Bóg może cię potężnie użyć, jeśli tylko będziesz złamany, skruszony, uniżony przed Nim – starający się; ale jeśli jesteś jak faryzeusze tutaj, czyli hipokrytą, który naucza swoje dzieci i wymaga od nich tego, czego sam nie potrafi wykonać… To jedna z rzeczy, które widzimy w religijnej hipokryzji. Uczeni w Piśmie i faryzeusze nakładali na innych ciężary i zasady, których nawet sami nie próbowali unieść. Nie postępuj tak ze swoimi dziećmi.
Twój dom i nauczanie Pisma i to, jak postępujesz z dziećmi i twój przykład dla nich – powinno charakteryzować się łaską. Powinno charakteryzować się pokorą. Przede wszystkim pokorą. Wiesz, jeśli będziesz pokorny wobec swoich dzieci i żony, to oni nie staną się zgorzkniali z powodu twoich błędów. Jeśli będziesz kochał… Pewien mężczyzna powiedział mi kiedyś, gdy zdałem sobie sprawę, że będę miał dziecko. Powiedział: „Jeśli będziesz kochał to dziecko bezwarunkowo, to wybaczy ci ono wiele błędów, które popełnisz w jego wychowaniu.” Bądźmy ludźmi łaski, nie obciążajmy dzieci ciężarami, których sami nie możemy unieść. Nie żądajmy od naszych dzieci tego, czego nie potrafimy wypełnić. Nie bądźmy szorstcy i twardzi dla nich, gdy zawodzą, bo Jezus ostrzega, że zrobi z nami to samo. Tak zrobi, ale jest coś, co dzieci muszą rozumieć. Nieposłuszeństwo ich rodziców nie jest usprawiedliwieniem dla ich własnego nieposłuszeństwa. Nigdy nie masz wymówki, żeby nie podążać za Chrystusem.
Wiesz, doradzałem tak wielu młodym ludziom, którzy trwają w grzechu i są zbuntowani, i oni używają jako wymówki dla swojego grzechu i buntu, wszystkich błędów i porażek swoich rodziców. Wtedy ja mówię: „Czy uważasz się za naśladowcę Chrystusa?” „Tak, tak, jestem nim.” „Więc czy możesz mi wyjaśnić, kiedy On cię zawiódł, kiedy cię okłamał albo nie dotrzymał obietnicy?” Oni zawsze odpowiadają: „nie.” Wtedy mówię: „Więc nie masz wymówki dla swojego nieposłuszeństwa i grzechu.” Rodzice mogą cię zawieść, dzieci mogą zawieść; cały świat cię zawiedzie, pastor cię zawiedzie, bracia i siostry w Chrystusie, misjonarze, wszyscy cię zawiodą, ale to nie jest usprawiedliwienie dla nieposłuszeństwa Chrystusowi, bo On nigdy cię nie zawiedzie. Nigdy.
To świadectwo wszystkich świętych, którzy prawdziwie nimi byli. Świadectwo to jest takie: Żadne z wszystkich Jego dobrych słów nie spadło na ziemię bezowocne. On nie jest człowiekiem i nie kłamie. Jest wierny i prawdziwy. Tak więc – nie mamy wymówki. Jesteśmy wezwani do posłuszeństwa, a więc. Rodzice muszą dążyć do tego, by żyć jako biblijne wzory. Rodzice muszą dążyć do tego, by kochać, nauczać i rządzić biblijnie. Czasem mam ochotę zapytać ojców – czasem to robię, ryzykując, że dostanę za to pięścią w nos… Mówię: „Pozwól, że zadam ci osobiste pytanie. Co podkusiło cię do posiadania dzieci?” Mówią: „Co masz na myśli?” „Cóż, twoje dzieci są przez ciebie kompletnie zaniedbywane. Zostawiłeś ich wychowanie innym ludziom. Ich edukację zostawiłeś innym. Kształtowanie charakteru zostawiłeś trenerowi. Wychowanie religijne zostawiłeś liderowi młodzieżowemu i pastorowi. Po co ty masz dzieci? Czy sprowadziłeś dzieci na ten świat, żeby pogłębić swoje problemy finansowe? Czemu to zrobiłeś? Ponieważ tego oczekiwano, czy wpadłeś? Dlaczego masz dzieci?” Kieruję to pytanie do ciebie i do was, młodych mężczyzn. Zastanów się, kiedyś weźmiesz ślub – dlaczego ma się dzieci? Żeby je zaniedbywać? Żeby inni mężczyźni i kobiety odgrywali większą rolę w ich życiu? To kompletny absurd!
Masz dzieci, bo jest to Bożą wolą i masz je, żeby wychować je dla Bożej chwały, aby z Bożą łaską mogły one zostać chrześcijanami, a kiedy nimi zostaną, by mogły rosnąć na dojrzałych mężczyzn i kobiety w Chrystusie – by mogły być częścią rozwoju Królestwa Chrystusa na świecie. Nie myśl, że zrobiłeś swoją robotę, po prostu dlatego, że ich zaopatrujesz albo czasem zabierasz na wakacje czy zabierasz na ryby. Czy szkolisz ich w Bożym Słowie? Czy uczysz ich modlitwy? Czy jesteś dla nich przykładem? Czy zarządzasz domem zgodnie z poleceniami Chrystusa i dla chwały Chrystusa?
Oto jest pytanie. Czemu masz dzieci? Posłuchaj, co Bóg mówi do Abrahama. Księga Rodzaju 18:19: „Wybrałem go bowiem, aby nakazał synom swoim i domowi swemu po sobie strzec drogi Pana, aby zachowywali sprawiedliwość i prawo, tak żeby Pan mógł wypełnić względem Abrahama to, co o nim powiedział.” Popatrz na to. Wybrał Abrahama, żeby ten mógł „nakazać swoim dzieciom i swojemu domowi.” Mówisz: „Ale czy ja jestem wybrany? Nie jestem Abrahamem.” Jesteś żonaty? Więc zostałeś wybrany, by robić dokładnie to, co Abraham. Jeśli jesteś żonaty, masz przewodzić swoim dzieciom i swojemu domowi. Przewodzić im z miłością, z łaską. Przewodzić im z łaską, ale prowadzić ich, nauczać, instruować, by byli posłuszni Chrystusowi, wierzyli w Niego i kochali Go i kochali innych. Żeby mieli się dobrze.
Żyłem i pracowałem w misji większość mojego chrześcijańskiego życia i mam pewnie wiele trudności i problemów, ale naprawdę nie troszczę się zbytnio o pieniądze; ani o to, by zostawić moim dzieciom wielki majątek, czy coś podobnego. Chcę zaopatrywać moją rodzinę, zapewnić im godne życie, ale mam lepszy dar dla moich dzieci. Ponieważ pieniądze w rękach bezbożnego sprowadzają tylko sąd. Dar, który mogę dać moim dzieciom, to Ewangelia Jezusa Chrystusa. Darem, który mogę im dać, jest ojciec, który dąży do życia nakazami Chrystusa, które sprowadzają się do tego: kochać Pana, Boga swego całym sercem, duszą, umysłem, mocą, i bliźniego jak siebie samego. Oto coś, co mogę dać moim dzieciom, niezależnie od tego czy jestem biedny, czy bogaty; to najwspanialszy dar. Tym masz być! Twoje serce ma bić tym rodzajem mentalności, tą pasją.
Wiesz, zależy mi na świecie. Każdego dnia mam spotkania, na których myślimy, jak dotrzeć do zamkniętych miejsc itd., próbując modlitwą zburzyć mury, które zatrzymują Ewangelię i tak dalej, ale to nie może być kosztem zaniedbywania moich dzieci i żony. Wiem, że masz dużo pracy; może pracujesz w fabryce, masz bardzo trudnego szefa itp. Może akurat nie masz pracy; ale pamiętaj, musisz skupić się na priorytetach. Zostałeś wybrany, by przewodzić swoim dzieciom, żeby mogły chodzić w bojaźni Bożej i żeby miały się dobrze. Czy kochasz swoje dzieci? Wiem, że tak. Czy chcesz, żeby się dobrze miały? Co znaczy „dobrze”? To nie oznacza dużo pieniędzy, bo wielu bogatych ludzi popełnia samobójstwa. Nie chodzi też o sławę, władzę, czy szacunek społeczeństwa. Chcesz, by twoje dzieci miały się dobrze? Dlatego myśl w kategoriach wieczności. Żeby mogły znać Boga i Jego Chrystusa i mogły trwać w społeczności z Ojcem, Synem i Duchem Świętym przez całą wieczność. To właśnie jest cel ojca.
Spójrzmy na Księgę Powtórzonego Prawa 6:5-9: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach.” To dość ekstremalne. To prawda, która musi być wykonana. Słuchaj, jeśli chcesz kupić tanie plakaty, wypisać na nich wersety biblijne i ponaklejać na ścianach swojego domu – śmiało! To mi się podoba, niech Słowo Boże będzie stale przed oczami twoich dzieci; ale tu chodzi o coś więcej, niż to. Przede wszystkim, widzę, jak ludzie używają tego fragmentu w kontekście nauczania dzieci Prawa i mądrości, zasad, itd. To dobrze, Prawo jest pożyteczne, dużo nas uczy; mądrość Przysłów i Koheleta jest absolutnie wspaniała. W Biblii są przeróżne życiowe zasady, ale to nie o nie chodzi w tym tekście. Znajomość Pisma jest środkiem do celu. Nie jest to cel sam w sobie, a ten cel, to nie po prostu moralne życie. To nie jest cel. Celem nie jest biblijne życie, albo takie, jak za czasów wiktoriańskich, czy podobne życiu purytan. To nie jest cel. Chcesz wiedzieć, co jest celem tego ekstremalnego podejścia? To: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.” Tego chcesz nauczyć swoje dzieci. To dlatego… Posłuchaj. Pewnie należy mieć uporządkowany dom, a wszyscy muszą stosować się do wielu biblijnych zasad, to prawda. Tak robimy, ale… Chciałbym raczej widzieć dom, w którym panuje trochę rozgardiasz, ale który jest wypełniony radością Pana i ludźmi kochającymi Pana, ich Boga całym sercem, duszą, umysłem i mocą.
Mówię szczerze. Nie chcę nic ujmować tym wszystkim rzeczom, jak dokładne zdefiniowanie, co jest Bożą wolą i jak będziemy robić to czy tamto, jak powinniśmy praktykować zaloty i jak ma wyglądać małżeństwo, jak masz dyscyplinować swoje dzieci itd. To wszystko jest bardzo dobre, ale jeśli macie to wszystko bez tej głównej rzeczy, to minęliście się z celem i staliście się smutną grupką faryzeuszy. Nie chcesz tego. Celem jest kochać Pana, twojego Boga, całym sercem, duszą, umysłem i mocą. Ludzie często mi mówią: „Wiesz, ja po prostu nie kocham Boga tak, jak powinienem.” To jest coś, co obciąża nas wszystkich – nie kochamy Pana, naszego Boga, jak powinniśmy. Dlatego zawsze ich pytam: „Jak więc zamierzasz to zmienić?” Mówią: „och, nie wiem…” To trudne pytanie, prawda? To jak próbować podnieść się, ciągnąc za własne nogawki. Jak sprawić w sobie większą miłość do Boga? Powiem ci, jak. Kiedy jesteś na spacerze i widzisz najpiękniejszy zachód słońca, jaki w życiu widziałeś, który zapiera ci dech w piersiach, co zrobiłeś, by docenić ten zachód słońca? Co zrobiłeś, żeby zaparł ci on dech w piersiach? Nie zrobiłeś zupełnie nic. On sam wykonał całą robotę; ty jedynie musiałeś go zobaczyć, a był tak spektakularny, że zaparł ci dech. Tak właśnie uczymy się kochać Boga bardziej. Nie możesz po prostu zebrać różnych zasad, uczących cię o miłości do Boga, jakoś je wszystkie zapamiętać i sprawić, żeby wzbudziły w tobie miłość do Boga. Boga kocha się bardziej poprzez poznanie Go bardziej. Widzisz, on jest absolutnie piękny. Jeśli twe serce jest odrodzone przez Ducha Świętego, to serce doceni piękno Boga, więc musisz jedynie pokazać mu więcej Bożego piękna. Żeby mieć w domu tego rodzaju miłość, radość i to wszystko, w odniesieniu do Boga, ucz ich o Bogu. Nie ucz ich tylko o jego prawości, sprawiedliwości i gniewie, choć są to bardzo ważne aspekty. Czy uczyłeś kiedyś swoje dzieci o pięknie Boga, o radości Boga? Pozwól, że zapytam – to może niektórych zaniepokoić, ale to nic… Czy ty, jako ojciec, byłeś kiedyś tak rozradowany w Panu, że śpiewałeś i tańczyłeś po salonie, łapiąc swoje dzieci i kręcąc nimi i rzucając je na kanapę? Rozumiesz, co chcę powiedzieć? One muszą zobaczyć, kim Bóg jest w Piśmie. Muszą zobaczyć Jego piękno i doskonałość. Użyję liczby mnogiej: Jego piękności i doskonałości! Wszystko w Nim, muszą to zobaczyć. Jeśli Bóg odrodził ich serca, będą wzrastać w miłości do Niego. Chciałbym, widzieć, że twój dom jest bardzo biblijny i że mój dom jest bardzo biblijny. Lecz chciałbym też widzieć odrobinę dzikości w twoim domu. Odrobinę tej radości i miłości, które wytryskują pieśnią, tańcem i życiem. Owszem, potrzebujemy tych wszystkich wersetów na ścianach naszego domu i musimy nauczać dzieci różnych zasad, ale nie powinniśmy rozmijać się z szerszą perspektywą.
Co jest tą szeroką perspektywą? „Kochaj Pana, swego Boga, całym sercem, duszą, umysłem i mocą.” Jozuego 4:5-7: „I rzekł do nich Jozue: Przejdźcie przed Arkę Pana, Boga waszego, aż do środka Jordanu i niech każdy wyniesie na swym ramieniu jeden kamień odpowiednio do liczby pokoleń synów Izraela. Niech to będzie znakiem pośród was. A gdy w przyszłości synowie wasi zapytają was: „Co oznaczają dla was te kamienie?” – odpowiecie im, że wody Jordanu rozdzieliły się przed Arką Przymierza Pańskiego. Gdy przechodziła ona przez Jordan, rozdzieliły się wody Jordanu, a te kamienie są pamiątką na zawsze dla Izraelitów.” Posłuchaj tego pierwszego pytania. Dzieci nie pytają: „co znaczą te kamienie?” Nie o to chodzi. Pytają: „co te kamienie znaczą DLA WAS?” Jest różnica, czy mówi się komuś, co znaczy Jezus, czy co znaczy krzyż, wyjaśniając dzieło krzyża. Nienawrócony teolog, znający kilka prawd mógłby im wyjaśnić krzyż. Natomiast twoje dzieci potrzebują wiedzieć nie tylko, co oznacza krzyż, co oznacza Chrystus, ale co znaczy Chrystus dla ciebie, tato. Co znaczy krzyż dla ciebie, ojcze? Czym to jest? Kiedy podejmujesz decyzję w domu i twoje dziecko pyta: „Co to dla ciebie znaczy, czemu to robisz?” Wtedy możesz wyjaśnić im, co Jezus i krzyż oznaczają dla ciebie i wtedy może stanie się to pomnikiem dla nich, będzie znaczyło coś dla nich.
Powiem wam coś naprawdę ważnego. Możesz mieć masę wiedzy w głowie i różne rzeczy, ale nie możesz podrobić relacji. Nie da się udawać relacji z Chrystusem. Nie da się. Dąż do tego, by Go znać, żebyś mógł lśnić Nim przed twoimi dziećmi. To jest bardzo ważne, żebyś potrafił przekazać dzieciom, przekazać im historię. Ważną historię. Rzeczy, które w twoim życiu mają związek z Chrystusem. Wydarzenia z pewnych momentów twojego życia: twoje nawrócenie albo to, jak Bóg cię czegoś uczył, czy wyzwania i próby, przez które przeszedłeś. Żebyś mógł dzielić się tym z dziećmi, żeby rozumiały, że takie same historie, o których czytają w Biblii, są obecne w życiu ich ojca. Żeby widzieli takie same działanie w życiu ich ojca.
No dobrze. Efezjan 6:4: „A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci swoich, ale napominajcie i wychowujcie je w karności i napominaniu Pana.” Zauważcie, że nie napisano: „matki,” ale jest: „ojcowie”. Zgodnie z Księgą Przypowieści i innymi fragmentami Pisma, matki mają ogromną rolę do odegrania, ale ta idea, że „dłoń kołysząca kołyskę rządzi światem”… Jest w tym nieco prawdy, ale ciąży mi to stwierdzenie, bo największy wpływ w rodzinie powinien mieć ojciec. Często ojcowie najbardziej to zaniedbują. Myślą, że wychowanie religijne i inne rzeczy należą do matki. Natomiast ci z was, którzy są ojcami prowadzącymi nauczanie domowe. Lubię to robić. Może jestem troszkę złośliwy, ale kiedy głoszę, lubię czasem powiedzieć: „To ilu jest w tym zborze ojców, prowadzących nauczanie domowe?” i mężczyźni się zgłaszają, tacy dumni z siebie – „prowadzę nauczanie domowe!” Wtedy pytam: „Jak wielu z was tak naprawdę jest tylko mężem matki prowadzącej domowe nauczanie?” Wtedy wszyscy zaczynają pomrukiwać i opuszczają dłonie. Musimy być bardzo ostrożni. Musimy pracować i zarabiać, musimy zabezpieczać nasze rodziny i dla większości z nas to znaczy, że nie możemy być ciągle w domu; ale zrozumcie, ojcowie, że bycie mężem i ojcem jest bardzo trudne. Nie myśl, że po powrocie z pracy, gdy wracasz do domu, możesz odpoczywać. Odpoczywać będziesz, jak pójdziesz spać, masz jeszcze dużo pracy do zrobienia. Mogę tak mówić, bo to samo odnosi się do mnie. Gdy wracam do domu, mam dużo do zrobienia. Pewien mądry człowiek powiedział: „Kiedy jestem w pracy, dzieci należą do ich matki, a kiedy wracam do domu, są moje, aż położę je spać.” Jeśli możesz przyjąć taką zasadę… Nie możemy robić tego codziennie, ale jeśli możesz uczynić to swoją zasadą, byłaby to bardzo dobra praktyka. To byłoby bardzo mądre. Pewnie trochę szybciej się zestarzejesz i będziesz zmęczony, ale będzie warto. Będzie warto. „Ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, ale wychowujcie je w karności i napominaniu Pana.” To jest tak ważne. Pamiętam, jak rozwiązywałem zadanie z matematyki z moim synem, Ianem. Przerobiliśmy ten sam przykład chyba z 20 razy, po czym zacząłem przepisywać i wymyślać nowe przykłady, które były dokładnie takie same, ale mój syn ciągle nie mógł tego załapać. Byłem bardzo sfrustrowany, aż w końcu powiedziałem: „Co z tobą nie tak? Czemu nie myślisz? To oczywiste.” W chwili, gdy to powiedziałem, to była jedna z tych chwil, gdy – nie usłyszałem głosu Boga, ani nie zobaczyłem anioła, ale wiedziałem, że Duch Święty mnie napomniał. To było jakby Pan patrzył na mnie i mówił: „Jak wiele lat się znamy? Ponad 25 lat. Są pewne prawdy, których uczyłem cię każdego dnia, a wciąż ich nie rozumiesz i w których strasznie zawodzisz. Czy kiedykolwiek gardziłem tobą, czy kiedykolwiek okazałem ci coś innego, niż cierpliwość?” Musiałem odejść od stołu, poszedłem do sypialni i płakałem chwilę, prosząc Boga o przebaczenie. Wróciłem, uklękłem przy moim małym chłopcu, siedzącym na krześle i powiedziałem: „Synu, proszę, wybacz mi.” „Co zrobiłeś, tato?” „Byłem niecierpliwy wobec ciebie.” i nie poprzestałem na tym. Nie zostawiaj tego tak. „Synu, chodzę z Chrystusem ponad 25 lat i On próbował nauczyć mnie tych samych zadań każdego dnia przez ostatnie 25 lat, a ja ciągle ich nie rozumiem. Taką łaskę Bóg Ojciec i Jego Syn ma wobec swojego ludu; a ja nie pokazałem ci tego dzisiaj. Pokazałem ci przeciwieństwo. Wybacz mi.” Nie prowokuj swoich dzieci do gniewu i goryczy, ale wychowuj je w bojaźni i napominaniu Pana, ucząc je Słowa Bożego, karcąc je, gdy trzeba, ale zawsze w miłości i w radości. Zawsze.
A teraz…1 Tymoteusza 3:4: „Dobrze rządzący…” – „rządzić” znaczy: nadzorować, przewodniczyć, czy być strażnikiem – „własnym domem.” Jest tu mowa o pastorze, że musi być: „dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością.” Nie możesz być pastorem, jeśli to nie dzieje się w twoim domu. Ten warunek, który znajdujemy w 1 Tymoteusza 3:4. Mamy te wszystkie warunki, które trzeba spełnić, by zostać starszym i ludzie myślą, że to dotyczy tylko starszych. Cóż, nie. Te warunki nie są dla starszych zboru. One tylko wskazują, co to znaczy być pobożnym mężczyzną, co znaczy być dojrzałym w Chrystusie, a żeby być starszym, musisz być dojrzały w Chrystusie. Nie chcę, żeby ojcowie myśleli: „Nie muszę się o to martwić, bo to tylko dla kaznodziei.” Nie! Mamy tu odbicie tego, czym jest dojrzały, pobożny mężczyzna i każdy z nas powinien używać wersetów z 1 Listu do Tymoteusza 3 i Tytusa 1 jako swój standard. Jako coś, do czego mamy dążyć. Mamy dobrze rządzić naszym domem. Nie powinniśmy zostawiać tego naszym żonom, choć potrafią robić wiele wspaniałych rzeczy lepiej od nas i mogą je robić, ale my nie możemy zaniedbywać rodziny ani zarządzania naszą rodziną.
Na tym zakończę tę sesję. Wielu z was myśli: „Łał, to było wartościowe, ale co to miało do rzeczy z zalotami?” Gdy zaczniemy mówić o biblijnych zalotach, okaże się, że dzieciom, wychowanym zgodnie z tym, co dziś mówiłem, będzie o wiele łatwiej wejść w relację z osobą przeciwnej płci, wziąć ślub i zbudować dom, gdy sami zostali wychowani biblijnie. Natomiast wy, młodzi mężczyźni, którzy mówią: „chcę się ożenić,” chcę, żebyście widzieli, że to jest wielka odpowiedzialność. Ogromna odpowiedzialność. To znacznie trudniejsze, niż wszystko, co możesz sobie wyobrazić, ale i znacznie wspanialsze. Znacznie wspanialsze.
Chłopaki, kiedy myślicie o ślubie, nie patrzcie tylko… Nie myślcie tylko o dziewczynie, na którą macie oko, ale myślcie o dzieciach, które się pojawią. Zobowiązujesz się nie tylko wobec dziewczyny, ale wobec czegoś więcej. Zobowiązujesz się wobec dziewczyny i dzieci, które powstaną z tego związku. Widzisz… Wiem, że wielu z was nie zostało tak wychowanych, ale nie używajcie tego jako wymówki w swoim życiu. Reformacja musi się gdzieś zacząć, niech zacznie się od twojego pokolenia. Niech zacznie się na twojej zmianie. Jeśli przez wiele pokoleń, nawet w kościele, te rzeczy były zaniedbywane, rozumiem to, ale one muszą znów zostać ustanowione. W naszym chrześcijaństwie. Niech to się stanie poprzez ciebie. Możesz być pierwszym pokoleniem, które zacznie praktykować te rzeczy w twojej rodzinie. Mówisz: „Historia mojej rodziny jest pełna grzeszników, złodziei, morderców, itd.” W porządku, tak. Więc niech to zacznie się wraz z tobą. Powstanie rodziny, która uwielbia i błogosławi Pana. Dobrze, niech Bóg wam błogosławi. W następnej sesji powiemy o tym więcej. Pa, pa!
Przeczytaj trzeci artykuł z tej serii: Podstawy biblijnego podejścia do relacji przedmałżeńskich – cz. 3