W naszej kulturze dominuje pogląd, że człowiek – a właściwie cały wszechświat – powstał przez przypadek. W tym przesłaniu dr Sproul krytykuje ten pogląd, odwołując się do podstawowej prawdy: nie można uzyskać czegoś z niczego. Nic nigdy nie dzieje się przypadkiem, ponieważ Bóg, który stworzył wszystko na tym świecie, rządzi tym wszystkim. Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj.

 

Dziecko, które chce wam przedstawić, urodziło się w Izraelu, i właśnie to dziecko było niezwykłe, z powodu imienia, jakie zostało mu nadane. Chodzi o dziecko, które miało na imię Ikabod. Oczywiście, jeśli pamiętasz historię Starego Testamentu, znasz okoliczności tej sytuacji.

W języku hebrajskim, słowo oznaczające chwałę Boga, wagi, znaczenia, ciężkości Boga jest to hebrajski termin kavod lub kabod. Tu i teraz mówimy o dziecku, które ma na imię „Ikabod,” co oznacza dosłownie „chwała Boża odstąpiła”, chwała Boża przeminęła, odeszła.

Teraz możesz sobie wyobrazić małego chłopca dorastającego w Izraelu, chodzącego do szkoły, do synagogi, a nauczyciel mówi: „Jak masz na imię, dziecko? A dziecko odpowiada nauczycielowi: „Nazywam się 'Chwała Boża odeszła”.

Pamiętam, jak kilka lat temu piosenkarz country Johnny Cash śpiewał piosenkę „chłopiec o imieniu Sue”. Była to humorystyczna piosenka o tym, jak cowboy nazwał swojego syna Sue. Ponieważ jego Ojciec chciał być pewny, kiedy odejdzie z tego świata, że jego syn wyrośnie na twardziela. Nazwał go Sue, bo był przekonany, że jak jego syn pójdzie do szkoły i ktoś go zapyta, jak ma na imię, a on odpowie Sue, to będzie musiał się bić, aby udowodnić swoją męskość. Tyle że jedną rzeczą jest być nazwanym w USA Sue, a inną rzeczą nazwać dziecko w Izraelu Ikabod.

Chwała Boża przeminęła. No właśnie dlaczego? Co się stało? Cóż, aby zrozumieć ten incydent w żydowskiej historii, ten epizod w Starym Testamencie, musimy cofnąć się o kilka rozdziałów wcześniej, mianowicie do czasów, kiedy to w narodzie żydowskim przewodził czcigodny sędzia Heli, to właśnie wtedy w Izraelu nadszedł kryzys. Tradycyjnym militarnym wrogiem Izraela byli Filistyni, którzy wyruszyli na bitwę przeciwko żydowskiemu narodowi.

Przeczytajmy teraz czwarty rozdział 1 Księgi Samuela: „A słowo Samuela docierało do całego Izraela. Po pewnym czasie Izrael wyszedł na wojnę z Filistynami i rozbił się obozem przy Eben-Ezer. Filistyni zaś rozbili się obozem pod Afek. Potem Filistyni zwarli swoje szyki i ruszyli zetrzeć się z Izraelem. Wywiązała się zacięta walka. Izrael został pobity przez Filistynów. Na polu bitwy zginęło około czterech tysięcy wojowników Izraela. Gdy wojsko wróciło do obozu, starsi Izraela pytali: Dlaczego PAN pobił nas wobec Filistynów? Sprowadźmy do nas z Szilo skrzynię Przymierza z PANEM, niech wejdzie między nas i niech nas wybawi z ręki naszych wrogów” – dlatego wojsko wysłało do Szilo posłańców, którzy przybyli do centralnego sanktuarium, a następnie poinformowali przywódców, starszych i Helego o tej upokarzającej porażce w bitwie; posłańcom udało się również sprowadzić do obozu skrzynię Przymierza  – „Wojsko wysłało więc posłańców do Szilo i ci przynieśli stamtąd skrzynię Przymierza z PANEM Zastępów, siedzącym nad cherubami. Wraz ze skrzynią Przymierza Bożego przybyli też Chofni i Pinechas, dwaj synowie Helego”.

Zapewne pamiętacie, że Arka Przymierza była najświętszym meblem w tabernakulum, a później w świątyni. Arka była tą skrzynią, w której cheruby zdobiły jej boki, a Arka była tronem Bożym. Pod jego pokrywą było siedzenie miłosierdzia, na którym rozprowadzana była krew ofiar. A wewnątrz tej skrzyni znajdowały się tablice, które Mojżesz zniósł z Góry Synaj, oraz laska Aarona itd. To było najświętsze naczynie ze wszystkich świętych naczyń dla narodu żydowskiego. I były momenty we wcześniejszej historii, że kiedy Żydzi szli do walki przeciwko ich wrogom, kiedy kapłani nieśli Arkę Przymierza (tron ich Boga, Jahwe) przed nimi, to gdy tylko tron Boży maszerował do bitwy, żydowscy żołnierze zawsze zwyciężali. I tak teraz, po przegranej z Filistynami, przychodzą i naciskają ze swoim pilnym żądaniem na Helego: „Pozwól nam wrócić i pozwól nam iść z Arką Przymierza”. Heli odpowiada im: „Dobrze”. Tak oto, Arka została wniesiona do żydowskiego obozu.

Posłuchajcie, jaka była reakcja ludu: „A kiedy skrzynię Przymierza z PANEM wnoszono do obozu, cały Izrael wzniósł tak potężny okrzyk, że aż ziemia zadrżała”. Kiedy żołnierze, którzy byli zdemoralizowani i właśnie przeszli przez tę haniebną klęskę zobaczyli zbliżający się tron Boży, rzucali swoje czapki w powietrze, z radości rzucali broń, i jednym głosem krzyczeli z uznaniem. A gdy Filistyni usłyszeli hałas krzyków, rzekli: „Skąd ten potężny okrzyk w obozie Hebrajczyków? – pytali”. I wtedy zrozumieli, że Arka Pana przybyła do obozu, po prostu przestraszyli się i powiedzieli: „do obozu wszedł sam Bóg! Biada nam – powtarzali. – Nic takiego wcześniej się nie zdarzyło! Biada nam! Kto nas wyrwie z ręki tych potężnych bogów? Bo przecież to ci bogowie, którzy uderzyli Egipcjan na pustyni przeróżnymi plagami!”. Filistyni byli przerażeni, ale nie mieli gdzie się wycofać: „Nabierzcie sił, Filistyni! Bądźcie mężni, abyście nie popadli w niewolę u Hebrajczyków, tak jak oni są w niewoli u nas. Okażcie się mężni i walczcie!”. I tak rozegrała się bitwa. Tym razem wynik był dużo gorszy dla Izraela, ponieważ zostało zabitych nie cztery tysiące, a trzydzieści tysięcy żydowskich mężczyzn: „I Filistyni walczyli. Izrael został pobity! Jego wojsko poszło w rozsypkę. Każdy uciekał w swoją stronę. Doszło do bardzo dotkliwej klęski. Po stronie Izraela padło trzydzieści tysięcy pieszych”. Po raz kolejny zwyciężyły wojska filistyńskie, które zdobyły Arkę Przymierza. W  czasie bitwy zginęli również dwaj synowie Helego, synowie, którzy byli niezdyscyplinowani: „Zdobyta też została skrzynia Boża, a Chofni i Pinechas, dwaj synowie Helego, zginęli” – czytamy werset po wersecie – „W czasie walk pewien Beniaminita wyłamał się z szeregu i jeszcze tego dnia przybył do Szilo. Szaty miał rozdarte i grudki ziemi we włosach. Gdy przyszedł, Heli siedział właśnie na krześle przy drodze. Czekał niecierpliwie, gdyż martwił się o skrzynię Bożą. Gdy człowiek z pola walki wpadł do miasta, by donieść, co się stało, ludzie podnieśli krzyk. Heli usłyszał ten odgłos: Co to za zgiełk? – zapytał. Beniaminita przybiegł i doniósł Helemu o wszystkim. Heli miał wówczas dziewięćdziesiąt osiem lat. Jego oczy osłabły i nie mógł już widzieć. Przybyły doniósł: Przybywam prosto z szeregu, właśnie dziś stamtąd uciekłem. Heli zapytał: Więc jak tam się rzeczy mają, mój synu? Przybyły na to: Izrael uciekł przed Filistynami. Wojsko poniosło dotkliwą klęskę. Obaj twoi synowie, Chofni i Pinechas, nie żyją, a skrzynia Boża została zdobyta. Gdy Beniaminita wspomniał o skrzyni Bożej, Heli spadł z krzesła na wznak obok bramy, złamał kark i umarł. Był to już bowiem człowiek stary i ociężały, a sądził Izraela przez czterdzieści lat”. Ktoś mógłby zadać sobie pytanie: „Co to za raport? Przegraliśmy bitwę, trzydzieści tysięcy zabitych, wśród których są dwaj moi synowie, Chofni i Pinchas”. Ale nawet z tym ponurym aspektem wiadomości, wciąż nie było widocznej odpowiedzi od Helego dopóki posłaniec nie dodał: „a skrzynia Boża została zdobyta”. Wróćmy na chwilę do wersetu osiemnastego: „Gdy Beniaminita wspomniał o skrzyni Bożej, Heli spadł z krzesła na wznak obok bramy, złamał kark i umarł. Był to już bowiem człowiek stary i ociężały, a sądził Izraela przez czterdzieści lat”. W następnym wierszu czytamy o synowej Helego: „Jego synowa, żona Pinechasa, była w tym czasie w ciąży, tuż przed rozwiązaniem. Gdy usłyszała wieść o zdobyciu skrzyni Bożej – a nie żył już jej teść oraz mąż – chwyciły ją skurcze i zaczęła rodzić. W czasie, gdy umierała, obecne przy niej kobiety pocieszały ją: Odwagi! Urodziłaś syna! Lecz ona nie odpowiadała, nie brała sobie już tego do serca. Dziecko zaś nazwała Ikabod, bo westchnęła: Uprowadzona została chwała Izraela. Mówiąc to, miała na myśli zdobycie skrzyni Bożej oraz śmierć swego teścia i męża. Uprowadzili chwałę Izraela – szeptała – tak, skrzynia Boża została zdobyta”.

Tymczasem, gdy jest żałoba i smutek i konsternacja w domu Izraela, wśród wodzów, książąt i królów filistyńskich, tam jest ogromna radość. W rozdziale 5 czytamy, że Filistyni wzięli Arkę Bożą i przynieśli ją z Ebenezer do Aszdodu Pamiętacie, że Filistyni byli narodem, który składał się głównie z pięciu miast, a każde z tych wielkich miast było rządzone przez króla. Miasta Gath, Aszkelon, Aszdod, i tak dalej były wielkimi miastami Filistynów. I tak, gdy Arka została zdobyta po pierwsze została zabrana do miasta Aszdod, i tam w triumfalnej procesji, to trofeum zwycięstwa militarnego zostało zabrane do świątyni Dagona. Dagon był głównym bóstwem Filistynów. I wszyscy wyszli, żeby świętować. A gdy wnieśli Arkę Przymierza do świątyni Dagona, ustawili tron Boga, Jahwe, u stóp posągu Dagona. Co to symbolizowało? Wyższość filistyńskiego boga, który teraz panuje nad Bogiem Izraelitów. I zostawili Arkę w świątyni i wyszli na zewnątrz, aby świętować. Świętowali całą noc, a rano gdy kapłani weszli do świątyni Dagona, byli przerażeni tym, co znaleźli. Spojrzeli, a oto posąg Dagona przewrócił się na twarz i był teraz w pozycji posłuszeństwa, leżąc u podstawy tronu Jahwe. I zaczęli się starać, by naprawić to upokorzenie, i ponownie postawili swój posąg w pozycji wyższości i wrócili na dalsze ucztowanie i świętowanie. Przyszli następnego ranka i znaleźli posąg Dagona nie tylko przechylony na jego twarz, ale tym razem roztrzaskany na milion kawałków. A jeden z południowych Filistynów spojrzał na to i powiedział: „Daag-gone!” (żart sytuacyjny). A żeby było jeszcze gorzej, nagle w Aszdod wybuchła zaraza. Teraz, nie znamy dokładnie natury tej plagi. Jedno z tłumaczeń Biblii opisuje tę plagę jako plagę guzów nowotworowych. Inne opisuje to jako plagę wrzodów, ale te, które są bardziej graficzne w swojej interpretacji hebrajskiego mówią, że była to plaga hemoroidów. Bóg ma poczucie humoru. Ta straszna plaga hemoroidów atakuje mieszkańców Aszdodu. A w ślad za tą plagą guzów nadchodzi plaga szczurów, gwałtowna plaga gryzoni pełzających wszędzie i przenoszących choroby i zniszczenie dla miasta. A kiedy to się stało, król Aszdodu zaczął się zastanawiać, czy jest jakiś związek między nieszczęściem, które dotknęło nasze miasto, a obecnością żydowskiego tronu Boga? I nie wiem, ale zdecydował się podarować tron Boży królowi najbliższego miasta w Filistii. I tak przez kilka miesięcy, to co działo się w Filistii było to, że królowie filistyńscy przenoszą Arkę. Przenoszą ją do Gat. Przenoszą ją do Aszkelonu. Przenoszą ją po całym narodzie i wszędzie, gdzie Arka Przymierza poszła, wybuchła plaga guzów, i plaga szczurów aż królowie filistyńscy nie mogli tego wszystkiego znieść, i zdecydowali się na spotkanie na szczycie. Zwołali wielką radę, gdzie spotkali się razem. I wezwali swoich magów, wezwali swoich kapłanów, swoich przywódców i powiedzieli: „Co mamy robić w tych okolicznościach?” Filistyńczycy wezwali swoich kapłanów, mówiąc: „Co mamy uczynić z Arką Pańską? Powiedz nam, jak mamy ją posłać na miejsce?” I rzekli kapłani i magowie: „Jeśli odeślecie Arkę Boga Izraela, nie odsyłajcie jej z powrotem pustej. Ale na pewno zwrócisz Mu ofiarę za winę”. Jeśli chcesz, żeby te plagi ustały, jeśli chcesz, żeby te guzy i te szczury odeszły, nie tylko musisz zabrać to święte naczynie z powrotem do Izraela, ale musisz zabrać ze sobą ofiarę za winę, aby uspokoić gniew Jahwe. A królowie powiedzieli: „Cóż, jakiego rodzaju ofiarę za winy powinniśmy wysłać?”. I rzekli kapłani: „Uczynicie pięć guzów ze złota i pięć złotych szczurów, czystych i odeślesz je jako ofiarę pokoju Bogu”. A potem nastąpiła ta instrukcja: „Teraz więc, weź i przygotuj nowy wóz i dwie mleczne krowy na których nigdy nie było jarzma i zaprzęgnijcie krowy do wozu, i weź ich cielęta do domu od nich. I weźcie arkę Pańską i umieśćcie ją na wozie, połóżcie wyroby ze złota, które zwrócisz mu jako ofiarę za winę, w skrzyni przy niej, a potem wyślij ją, aby mogła iść, i pilnuj jej”. Patrz, dokąd zmierzają. Zamierzamy przeprowadzić test.

Zanim opowiem wam o teście, zatrzymajmy się na chwilę, podsumujmy, zobaczmy czego się nauczyliśmy już o Filistynach. Do tej pory dowiedzieliśmy się, że Filistyni mieli siłę militarną.

Dowiedzieliśmy się, że Filistyni byli religijnym narodem, ale ich religia była religią bałwochwalstwa. Za chwilę dowiemy się, że pomimo faktu, że mieli wszystkie elementy religii, pomimo faktu, że mieli kapłaństwo, pomimo faktu, że mieli świątynię, pomimo faktu, że wierzyli w pewne bóstwa, Filistyni byli praktycznymi ateistami. To znaczy, w teorii wierzyli w religię i w boga, ale w praktyce, zasadniczo, byli ateistami. Skąd ja to wiem? Cóż, wiem to z tego, co jest dalej w tej historii. Spójrzmy na to. „Odeślij ten wózek z mlecznymi krowami i popatrz na to. Jeśli pójdzie w górę przez swoje własne terytorium do Bet-Szemesz, wtedy On (to znaczy Bóg) nam uczynił to wielkie zło. Ale jeśli nie, to będziemy wiedzieć, że to nie Jego ręka, która nas uderzyła, ale że to się stało przez przypadek”. Spójrzmy na to z praktycznego punktu widzenia. Przetestujmy tę sytuację. Nie wiemy, czy ta straszna epidemia plagi szczurów i nowotworów była tylko zbiegiem okoliczności, przypadkowym wydarzeniem, czy też była to ręka Boga nad nimi. Widzimy tylko dwie możliwości, albo był to Bóg, albo był to przypadek. A więc, zrobimy ten naukowy eksperyment i zobaczymy, co się stanie z krowami. wozem i ofiarą za winę, którą odsyłamy z powrotem. Jeśli krowy pójdą w jednym kierunku, dojdziemy do wniosku, że tak, Bóg za tym stał. Jeśli pójdą w drugą stronę, będziemy wiedzieć. że stało się to przez przypadek. Rozważali możliwość, że coś stało się przez przypadek. To jest wniosek, który prowadzi mnie do przekonania, że w gruncie rzeczy byli oni ateistami. Niektórzy z was patrzą na mnie z zaskoczeniem w swoich oczach, „Jakim cudem to wskazuje na ateizm?”

Pozwólcie, że wam to wytłumaczę. Kilka lat temu, byłem odpowiedzialny w seminarium za nauczanie teologii Westminsterskiego Wyznania Wiary. Tego dokumentu, który powstał w XVII wieku w Anglii, za sprawą Teologów z Westminsteru, jest on najbardziej wszechstronnym, systematycznym wyrazem historycznej Teologii reformowanej, jaka kiedykolwiek została przelana na papier. I skończyłem pierwszy rozdział Wyznania, poszedłem i skończyłem drugi rozdział. Po tym zapowiedziałem, że w przyszłym tygodniu zajmiemy się trzecim rozdziałem, który to rozdział nosi tytuł 'O wiecznych Bożych Dekretach’. I kiedy tylko to ogłosiłem, zaczęło się poruszenie wśród studentów. Mam na myśli że wiedzieli, co to znaczy. Powiedzieli: „O rany, o rany, o rany! To znaczy, że będzie się zajmował predestynacją i wszystkie te soczyste rzeczy, które mają związek z Bożą suwerennością i ludzką wolnością, rzeczy o które każdy student teologii w seminarium lubi kłócić się do późna w nocy”. Więc następnego poniedziałkowego wieczoru, kiedy przyszedłem do klasy, było tam 150 uczniów. Było około 50 gości. Każdy z moich reformowanych studentów wyszedł i wyciągnął jednego ze swoich arminiańskich przyjaciół za kark. Powiedzieli: „Nasz profesor będzie mówił o predestynacji w tym tygodniu, a ty musisz być tam i słuchać”. Więc, mam tych ludzi czekających z zapartym tchem w oczekiwaniu, by spojrzeć na tę trudną doktrynę. I zacząłem od przeczytania słów otwierających trzeci rozdział Wyznania Westminsterskiego. Pozwólcie, że przeczytam je teraz dla was. Rozdział trzeci rozpoczyna się tymi słowami: „Bóg od wieczności uczynił, przez najmądrzejszą i świętą radę swojej własnej woli, dobrowolnie i niezmiennie zarządził, co się spełni”. Pozwólcie mi wyrazić to jeszcze raz innymi słowami, że Bóg od wieczności, zgodnie z Jego świętą radą, swobodnie i niezmiennie zarządza wszystkim co ma się stać”. Przeczytałem to, zatrzymałem się i powiedziałem do klasy „W porządku, ilu z was wierzy w to? Ilu z was wierzy, że Bóg zaplanował każdą pojedynczą rzecz, która się wydarzy… Wypadki samochodowe, katastrofy kolejowe, narodziny dziecka, śmierć twojego współmałżonka, Bóg to przewidział, wszystko, co się wydarzy. Ilu z was w to wierzy?” Sto rąk poszło w górę. To byli reformowani studenci. Ci chłopcy walczyli dla aniołów. To był dla nich stary kapelusz. Nie mieli żadnych problemów. Zapytałem: „Dobra, ilu z was nie wierzy w to?” Pięćdziesiąt rąk poszło w górę. Powiedziałem: „Dobrze”. Powiedziałem: „Dobrze, pozwól, że zadam ci jeszcze jedno pytanie. Jak wielu z was przyznałoby się dobrowolnie, że że jesteście ateistami?” Odpowiedziałem: „Nie bójcie się. Mówcie prawdę. Nikt nie będzie usuwał nazwisk. Nikt nie zgłosi cię do władz. Nikt nie wyjmie zapałek i nie spali cię na stosie. Ilu z was określiłoby się mianem ateistów?” I nikt nie podniósł ręki. I byłem zdumiony. Natychmiast przeszedłem do mojej rutyny Porucznika Colombo, no wiesz? Powiedziałem: „Chwileczkę” Powiedziałem: „Jest tylko jedna rzecz, której nie rozumiem i zapytałem: „Czy mogę wam zadać osobiste pytanie?” Rozmawiałem wczoraj z żoną, i powiedziała: „Nie mogę tego rozgryźć” I zagrałem z nimi w tę małą grę. Powiedziałem: „Zobaczmy, czy to dobrze rozumiem. Mówisz mi, że nie wierzysz, że Bóg przeznacza to, co ma się wydarzyć, ale ty nie jesteś ateistą?” Nie potrafię połączyć tych dwóch rzeczy razem. Powiedziałem: „Czy zdajecie sobie sprawę, że do tej pory aż do średnika tego, co przeczytałem z oświadczenia w Westminsterskim Wyznaniu nie ma w sobie nic, co byłoby wyraźnie kalwinistyczne lub reformowane? Nie ma w nim nic, co byłoby jednoznacznie chrześcijańskie. Każdy Żyd potwierdziłby to, co właśnie przeczytałem. Każdy muzułmanin potwierdziłby to, co właśnie przeczytałem. Każdy rozsądnie myślący teista musiałby potwierdzić to, co właśnie przeczytałem. Nie doszliśmy nawet do reformowanej doktryny o predestynacji. Wszystko, co mówi to to, że od wieczności Bóg przeznacza wszystko, co ma się wydarzyć. Powiedziałem: „To, co to stwierdzenie potwierdza, to fakt, że Bóg jest suwerenny nad wszystkim, co się dzieje”. Wielki Augustyn w czwartym wieku powiedział: „Uważnie, teraz, uważnie myśl”, że Bóg przeznacza, przynajmniej w pewnym sensie, wszystko, co się wydarza. Może to być w pasywnym sensie, co niektórzy ludzie nazywają Bożą wolą przyzwolenia. Jest to trochę mylące określenie, jak gdyby dawał Swoje poparcie lub sankcję na twój grzech. On pozwala na twój grzech w tym sensie, że nie powstrzymuje cię przed jego popełnieniem. On go nie sankcjonuje, ale za każdym razem, kiedy popełniasz grzech, Bóg w tym momencie zawsze miał moc, aby cię od tego powstrzymać. Mógł zgnieść cię jak robaka, zabrać ci oddech z twoich płuc w tej chwili i powstrzymać cię przed zrobieniem tego, a fakt, że On nie interweniował, że się nie wtrącił, fakt, że postanowił pozwolić ci to zrobić, nie z Jego błogosławieństwem, ale żeby dać ci możliwość zrobienia tego, bez przeciwdziałania ci w pewnym sensie, widzisz, On wybrał, aby to się stało, ponieważ On jest absolutnie suwerenny nad wszystkim co się dzieje. I powiedziałem: „Czy zdajecie sobie sprawę, że jeśli jest tam jedna cząsteczka maverick, poruszająca się luzem w tym kosmosie, poza granicami, poza zakresem suwerennej kontroli i autorytetu Boga, ty nie masz żadnego powodu jako chrześcijanin, by wierzyć w żadną obietnicę dotyczącą przyszłości, którą Bóg złożył. Jedna szalona molekuła może zniszczyć wszystkie plany, nie tylko myszy i ludzi, ale także Wszechmogącego Boga, jeśli Bóg nie zarządzi tym, co się wydarzy.

Pamiętacie, kiedy byliście dziećmi, uczyliście się małą historyjkę: „Z braku gwoździa zgubił się but. Z braku buta koń został zgubiony. Z braku konia zginął jeździec. Z braku jeźdźca bitwa została przegrana. Po bitwie wojna została przegrana, wszystko z powodu jednego gwoździa”. Kiedy byłem chłopcem, jednym z moich bohaterów był kierowca wyścigowy o imieniu Bill Vukovich, który zginął w wyścigu Indianapolis 500. Kiedy ten super drogi kawałek maszyny, prototyp, którego koszt budowy i skonstruowania wynosił dziesiątki tysięcy dolarów, zawiódł bo pękła 10-centowa zawleczka. Ziarnko piasku w nerce Olivera Cromwella zmieniło bieg historii. Kawałek ołowiu w mózgu Johna F. Kennedy’ego zmienił bieg historii Ameryki. Bitwa pod Fort Duquesne, wojna francusko-indiańska. Młody porucznik, któremu zastrzelono pięć koni podczas bitwy i jeden pocisk z karabinu wroga przeszedł przez jego koszulę, gdy trzepotała na wietrze i weszła z jednej strony jego koszuli i wyszła po drugiej stronie koszuli, nawet nie marszcząc skóry na jego plecach i przeżył tę bitwę, a George Waszyngton został pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wiesz, jedna dziesiąta cala i nie przeżyłby bitwy pod Fort Duquesne. Ale przez przypadek mu się udało, dzięki zbiegom okoliczności. Kennedy był w złym miejscu, w złym czasie. No nie wiem. Jedna niezależna cząsteczka poza autorytetem suwerennej kontroli Boga może udaremnić Jego plany i zapobiec powrotowi Chrystusa, mogłaby uniemożliwić potwierdzenie wiary, którą tak cenisz. Ukochani, nie ma czegoś takiego jak przypadek.

Pewnego razu dyskutowałem z profesorem na Uniwersytecie Harvarda. Wykładał w szkole dla absolwentów na Harvardzie w dziedzinie filozofii nauki. I rozmawialiśmy o pochodzeniu kosmosu, a on nie wierzył w Boga. Zapytałem: „Jak myślisz, skąd wziął się wszechświat?” A on na to: „Cóż, wszechświat został stworzony przez przypadek”. A ja na to: „Wszechświat został stworzony przez przypadek? Nie jestem pewien, czy rozumiem, co masz na myśli”. Powiedziałem: „Chcesz mi powiedzieć, że zasilanie dla wszystkiego, co jest, Wielki Wybuch całego wszechświata, że został on ostatecznie spowodowany przez przypadek?” A on odpowiedział: „Tak”. Powiedziałem: „To jest niesamowite!”. Powiedziałem: „Nie zdajesz sobie sprawy, że przypadek nie może nic zrobić?” On odpowiedział: „Co masz na myśli?”. A ja na to: „Pozwól, że ci pokażę, co mam na myśli. I wyjąłem monetę z ręki, z kieszeni i powiedziałem: „I mówię to do was tutaj, gdybym wziął 50 centów i położył je na moim kciuku i powiedziałbym ci, że zamierzam rzucić tą monetą w powietrze, jakie są szanse, że wypadnie reszka lub orzeł? Jakie są szanse?” Hmm? Śmiało. Jeden na dwa. Jaki to jest procent? 50 na 50. „Nie, nie, nie, nie, nie, nie, 50-50.” Teraz posłuchaj, co powiedziałem. Powiedziałem, że jeśli rzucę monetą, jakie są szanse, że wypadnie reszka lub orzeł? 100%, chyba, że stanie na krawędzi w jakiś sposób. Wiesz, oszukałem cię, prawda? Ha, ha… Ok, chodzi o to, że powiedziałem: „Ok, jeśli rzucę tą monetą, jakie są szanse że wypadnie reszka?” 50-50, wiesz, 50% szans, ponieważ są tylko dwie opcje i tylko dwie strony monety. I tak mówimy, że szanse są takie, że w 50% przypadków wypadnie reszka. Teraz zapytałem tego dżentelmena z Harvardu: „Jak duży wpływ wywiera przypadek na rzut monetą? Co spowodowało, że ta moneta wypadła jako reszka? Czy to ma coś wspólnego z tym, gdzie zaczynam, czy jest to reszka, czy orzeł w górze. Jak duży nacisk wywieram kciukiem, gęstość atmosfery, jak wiele obrotów wykonuje, czy złapię go tu, tu czy tu, a po złapaniu, czy obrócę czy nie odwrócę”. Są te wszystkie zmienne. Moglibyśmy dodać do tych zmiennych, tak wiele złożoności które doprowadziłyby nas do szaleństwa, próbując przewidzieć jak to się skończy. Ale możemy przeciąć węzeł gordyjski, możemy zredukować opcje do prostych opcji, które są matematyczne. Matematyczne możliwości są takie, że może być jeden na dwa, więc mówię, że szanse są 50-50, że wyjdzie na orła. Ale ile mocy, ile siły wywiera szansa? Absolutnie żadnej. I powiedziałem do tego profesora: „Szansa nie może nic zrobić, bo przypadek jest niczym”. On powiedział: „Co masz na myśli?”. Powiedziałem: „Słowo szansa jest słowem, którego używamy, szyfr, symbol do opisania matematycznych możliwości. Teraz dajesz szansie nie tylko puste słowo do opisania możliwości, dajesz jej byt, moc, zdolność do wykonywania pracy”.

Powiedziałem: „Przypadek nie może nic zrobić, ponieważ przypadek nie jest rzeczą. Nie jest bytem. To nie jest żadna rzecz”. Pozwól, że powtórzę: „To nie jest żadna rzecz”. Szybciej: „To nie jest żadna rzecz”. Jeszcze szybciej: „To jest nic! Widzicie to? Przypadek nie ma istoty, a jeśli nie ma istoty, nie ma mocy. Aby coś mogło coś zrobić, musi najpierw być”. A kiedy to powiedziałem, ten dobry profesor powiedział tak: „Tak, oczywiście, co mogłoby być bardziej oczywiste. Nie mogę uwierzyć, że popełniłem ten błąd”. Czy to nie interesujące, że niektóre z najgłupszych błędów to te, które popełniane są przez najbardziej uczonych i błyskotliwych ludzi? Szansa nie może nic zrobić. Jakie są szanse, że wszechświat został stworzony przez przypadek? Huh? Bez szans, bo powiedzieć, że wszechświat został stworzony przez przypadek, to powiedzieć, że wszechświat został stworzony przez nic. I zdaję sobie sprawę, że są inteligentni ludzie, którzy tak twierdzą, w efekcie, ponieważ ludzie mówią, że wszechświat sam się stworzył. To jest szaleństwo. Aby coś mogło się samo stworzyć, być samo-stworzeniem, wymagałoby czego? Żeby coś się stworzyło, musiałoby być, kiedy? Zanim to było. Aby stworzyć siebie, musiałoby być zanim stworzyło siebie, aby być. To, co to jest, przyprawia mnie o ból głowy. To musiałoby być i nie być w tym samym czasie i w tym samym związku.

Najbardziej fundamentalnym pogwałceniem rozumu jest powiedzieć coś takiego. Nic nie może się samo stworzyć. Nic nie może nic zrobić. Ludzie spierają się o stworzenie, a ja mówię im: „Czy wierzysz, że cokolwiek teraz istnieje? Czy ty teraz istniejesz? Czy jest tu coś? Nawet jeśli myślisz, że to wszystko jest iluzją, czy myślisz, że iluzja jest tutaj?” A ja mówię: „Skąd to się wzięło?”. Panie i panowie, jeśli cokolwiek istnieje teraz, to jest elementarne, to nigdy nie mogło być czasu, kiedy nic nie istniało, ponieważ najbardziej fundamentalna maksyma całego rozumu i całej nauki i całej filozofii jest: ex nihilo nihil fit, „z niczego nic nie powstaje”. Jeśli kiedykolwiek był czas, kiedy nie było nic, jedyna rzecz, która może być teraz, nie mogłaby być teraz, ponieważ jedyną rzeczą, która mogłaby być, to nic. A nic nie jest czymś, nawet małym czymś, nawet mikroskopijnym czymś, nawet subatomowym czymś. To jest nic. Jeśli kiedykolwiek był czas, że nie było nic, to teraz też by nic nie było. Więc zawsze coś musiało istnieć. Coś, co miało moc bycia w sobie, bo inaczej nic nie mogłoby być. Czy istnieje coś bardziej elementarnego niż to? Jeśli równaniem jest Bóg lub przypadek, to jedyne możliwe rozwiązanie, panie i panowie, to Bóg, ponieważ przypadek nie może nic zrobić.

A co to oznacza dla ateizmu? Powiedziałem: „Jeśli wierzysz w przypadek, że rzeczy dzieją się przez przypadek, to mówisz, że Bóg nie jest suwerenny”. I nigdy jeszcze nie spotkałem chrześcijanina, spotkałem wielu ludzi, którzy nie byli chrześcijanami i zaprzeczali suwerenności Boga, ale nigdy nie spotkałem chrześcijanina, który powiedziałby: „Nie wierzę w suwerenność Boga”. Każdy chrześcijanin mówi, że wierzy w suwerenność Boga, ale zajmuje to około pięciu minut, aby odkryć, że ani jeden ze stu chrześcijan nie wierzy w suwerenność Boga. Jak tylko zaczniesz to badać, okazuje się, że bardzo mało zostało suwerenności. Jeśli Bóg nie jest suwerenny, to nie jest Bogiem. To takie proste.

I dlatego mówię, że Filistyni z ich doktryną przypadku byli w zasadzie ateistami. Teraz znowu, daj im trochę zaufania. Byli przednaukowi. Byli prymitywnymi ludźmi. Nie korzystali z dobrodziejstw naukowej rewolucji, prawda? Nikt w dzisiejszych czasach nie przypisałby mocy lub rzeczywistość przypadkowi. Pobożne życzenie… Dominujący pogląd na pochodzenie kosmosu, dominujący pogląd na pochodzenie rasy ludzkiej w naszej kulturze jest taki, że zarówno  człowiek, jak i jego świat powstały przez, z, i poprzez przypadek. Teraz, jeśli nie nadasz statusu ontologicznego przypadkowi, oni nadal będą mówić, że to nadal przyszło przez tę przypadkową, losową kolizję molekuł lub atomów, która zdarzyła się całkowicie bez powodu.

Przyjrzyj się temu uważnie i to jest ta sama idea czegoś z niczego. Zobaczmy, co się stanie z eksperymentem: „Więc mężczyźni tak zrobili, i wzięli dwie mleczne krowy i przywiązali je do wozu i zamknęli ich cielęta w domu. I włożyli Arkę Pana na wóz, i skrzynię ze złotymi myszami, i podobizny ich hemoroidów. A krowy poszły drogą prostą w kierunku Beth-Shemesh, i szły wzdłuż drogi, dudniąc, gdy szły, i nie odwracały się na bok na prawo lub na lewo. A panowie filistyńscy szli za nimi, aż do granicy Bet-Szemesz”. Uwielbiam tę historię. Nie wiem nic o rolnictwie ani o przemyśle bydlęcym. Mam dziś na widowni człowieka, który ma doktorat z krów i próbował pomóc mi zmagać się z tym tekstem. Zawsze myślałem, wiecie, że śpiewania kolęd „the cattle are lowing” „bydło skomli”… Myślałem, że to znaczy, że one mruczały tak jakby kot… jak zadowolone kociaki. Wiesz, Elsie, zadowolona krowa. Myślałem, że to oznacza, że kiedy te krowy zmierzały ku swemu przeznaczeniu, i podążały trasą, którą podróżowały na drodze do Beth-Shemesh, że fakt że one skowyczały oznacza, że były radosne w swoim zadaniu, a filistyńczycy poruszali się jakby śpiewając: „Naprzód, chrześcijańskie krowy!”. Ale zostałem poprawiony przez to, że powiedzieli: „Nie, to co się tutaj dzieje to to, że Filistyni w swoim eksperymencie próbują nakłonić krowy do działania contra naturam, przeciwko naturze. I kiedy krowa ma cielaka, a ta krowa nigdy wcześniej nie była zaprzęgnięta, do wozu, to naturalnym odruchem tej krowy-matki jest by być ze swoim cielęciem. I zabierasz tę matkę krowę od jej cielęcia, zaprzęgasz ją do wozu i puszczasz ją luzem, naturalnie poszłaby z powrotem do swojego cielaka. Ale zamiast tego, te krowy jadą prosto do Izraela, prosto do Beth-Shemesh, nie skręcając w lewo lub w prawo, skomląc, płacząc…, idąc. Ale bez względu na to, jak bardzo są smutne i rozdarte są posłuszne suwerennej zasadzie opatrzności Bożej. I przeszli przez granicę z Izraelem, i przyszli do pola Jozuego w Beth-Shemesh.

Pismo Święte mówi nam, że te krowy, które nie poruszały się na lewo i na prawo, pomaszerowały w górę, niosąc swój ładunek i stanęły na kamiennej podłodze Jozuego. A kiedy naród żydowski to zobaczył, zobaczył ich nadchodzących, słowo rozeszło się po całej społeczności. Wszyscy zebrali się wokół. W miarę jak zbliżał się ten ładunek, mogli rozpoznać, że te krowy przywiozły z powrotem do Izraela, Arkę Bożą. Biblia nie mówi, że to się stało, ale jestem pewien, że jeden z obserwatorów, kiedy rozpoznał co wracało przez granicę Izraela, krzyknął na cały głos, „Kabod! Chwała Boża powróciła”. A gdy ludzie świętowali powrót tronu Bożego, zdemontowali wóz, zabrali skarb, starannie przygotowali Arkę Przymierza, a krowy stały tam na kamieniu. Rolnicy byli tak szczęśliwi, że chcieli złożyć całopalną ofiarę dziękczynną Bogu. I tak wzięli wóz i pocięli go na drewno na opał, a krowy stały tam w posłuszeństwie, położyli drewno pod nimi i rozpalali je i składali krowy w ofierze na tym miejscu.

Wieki później, Bóg wysłał baranka z misją. W swojej opatrzności, Bóg postanowił od założenia świata, że ten baranek powinien pójść do ołtarza, aby był zabity jako ofiara. A historia mówi, że ten baranek, gdy był prowadzony na rzeź, nie otworzył ust swoich, ani się nie obrócił w lewo, ani w prawo, lecz szedł z twarzą wyprostowaną jak pręt w kierunku Jeruzalem, do miejsca ofiarowania. Czy myślicie, że to się stało przypadkiem? Czy myślicie, że Baranek Boży wyszedł aby umrzeć przez przypadek? Czy też Bóg, od założenia świata, dobrowolnie i niezmiennie, przez świętą i mądrą radę swojej woli, postanowił, że to powinno się spełnić? Nic, co ci się przytrafia, nie dzieje się przez przypadek. Jeśli Bóg jest Bogiem, to jest suwerenny. A jeśli On jest suwerenny, to nie ma żadnych wolnych cząsteczek a, że nie ma wolnych cząsteczek, nie ma wypadków, nic nie dzieje się przez przypadek. Jakie są szanse, że Bóg pozostawiłby twoje odkupienie przypadkowi? Ha…nie ma szans.

Więcej transkrypcji z filmów R. C. Sproula możesz znaleźć tutaj.

DOŁĄCZ DO NEWSLETTERA!
Chcę otrzymywać newsletter - wiadomości o nowościach i produktach związanych ze stroną Żyjesz Tylko Raz.
Chcesz otrzymywać powiadomienia o publikowanych przez nas treściach? Dołącz do newslettera!
Co jakiś czas będziemy przesyłać ci maila o nowych filmach, artykułach i innych produktach związanych z naszą działalnością. My również nie lubimy spamu, dlatego możesz być pewny, że nie będziemy zasypywać cię wiadomościami. W każdej chwili będziesz mógł zrezygnować z otrzymywania newslettera.