Czy Bóg naprawdę pragnie zbawić wszystkich ludzi? Czy twoja oferta Ewangelii jest szczera? Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj. Cała seria dostępna jest tutaj: Gdy kalwinizm zmierza w złą stronę.
Jak już wspomniałem, chcę powrócić do serii o hiperkalwinizmie, którą równie dobrze mógłbym zatytułować, a może nawet powinienem: „Walka o Ewangelię”. Pewien brat, nie pamiętam kto to był, ale pamiętam, że po jednym z trzech pierwszych kazań, które wygłosiłem tutaj na temat hiperkalwinizmu, ktoś przyszedł do mnie i powiedział: „Tak, ja nawet nie czuję…”. Odkąd doszli do doktryn łaski, odkąd stali się kalwinistami, nie czuli tak naprawdę, że mogliby z całego serca przekazywać ludziom Ewangelię, czując, że w jakiś sposób nie była to szczera oferta. Nieszczera. Czuł wahanie. Czuł niechęć do swobodnego przekazywania Ewangelii bezkrytycznie wszystkim ludziom. I wiecie, wszyscy musimy dojść… Wiecie co? Możemy mieć Johna jadącego do Nikaragui, jadącego na Filipiny i możemy czuć: „Och, dobrze, nie mamy żadnego problemu z hiperkalwinizmem”. Ale powiem wam coś. Jeśli za kulisami mamy grupę młodych ludzi i ludzi, którzy dochodzą do doktryny łaski, a dwie trzecie naszego kościoła ma pewne opory w przekazywaniu Ewangelii, to jak myślicie, gdzie będziemy za 10 lat? Dlaczego mielibyśmy być niechętni? Dlaczego mielibyśmy być podejrzliwi? Dlaczego młody kalwinista miałby przyjść do miejsca, w którym się waha, ponieważ uważa, że przekaz Ewangelii – gdzieś tam brakuje szczerości. Powiem wam, że mężczyzna lub kobieta, którzy wątpią w szczerość Chrystusa i Jego pragnienie zbawienia zgubionych, będą kiepskimi ewangelistami. A to będzie miało swoje skutki. Jeśli naprawdę w to wpadniemy, to gdzieś nas to zaprowadzi. Kogo to słyszałem? To był John MacArthur. Powiedział: „Nie patrz na to, gdzie ktoś jest. Patrz na to, dokąd zmierza”. I mówił o doktrynie. Mówił o kościołach. Mówił o kościołach, które upadają. Nie o tym, gdzie są dzisiaj, ale dokąd zmierzają. Wiecie, on ma rację. Bo każdy kościół gdzieś zmierza. I trzeba walczyć, jak mówi historia, musimy walczyć jak szaleni, aby zachować równowagę w prawdzie. I w końcu każdy kościół to traci. Każdy. Pokażcie mi kościół liczący 2000 lat. Nie ma ani jednego. Gdzie one wszystkie się podziały? Skończyły źle. I wiecie co? Nie chcę, żeby to się stało w naszym pokoleniu. A jeśli tak się nie stanie, musimy walczyć o Ewangelię jak szaleni. Powiem wam, że jednym ze sposobów walki jest dojście do miejsca, w którym czasami, i nie mówię, że Bóg nie wzbudził nauczycieli, którzy mogą być bardzo wartościowi, ale wiecie co? Czasami musisz odłożyć komentarze, odłożyć Biblię z notatkami na dole i czytać Pismo Święte. Musisz usiąść i czytać Pismo Święte. Usiąść, tak jak ja to zrobiłem. Rubin i ja byliśmy daleko. Czytałem Ewangelię Jana od początku do końca przez cztery dni z rzędu. I to jest właśnie ta rzecz, która utrzyma nas w równowadze. Ta księga. Bo ta księga jest zrównoważona. I mam na myśli tę księgę bez notatek Johna MacArthura. Bo choć możemy go lubić, nie jest on idealnie zrównoważony. Ta księga jest. On nie jest. I ja też nie jestem. I jeśli nie jesteśmy Berejczykami, nie pozostaniemy w równowadze. I czasami musimy odłożyć systematyczne teologie, musimy odłożyć komentarze i musimy czytać swoje Biblie. I bez wszystkich swoich założeń. Musicie czytać, tak jak ja próbowałem to robić przez te cztery dni. Gdybym po prostu siadał, jakbym nigdy wcześniej nie czytał swojej Biblii, co bym wyniósł z Ew. Jana? Co mnie porusza w tym, co czytam? Nie ze wszystkimi moimi założeniami, całym moim systemem, całym moim kalwinizmem i wszystkim innym – bo ja mam systemy. Ale czasami po prostu siadając z pytaniem: „Co to mówi?”. To właśnie nas ochroni. Pismo Święte nas ochroni. Spójrzcie, co się dzieje? Gdzie schodzimy w złą stronę? Jak dochodzimy do miejsca, w którym czujemy niechęć do swobodnego głoszenia, że Jezus zbawia? Nie tylko, że zbawia, ale że jest gotów zbawić. I móc pójść do kogokolwiek i bezkrytycznie powiedzieć mu Dobrą Nowinę – Ewangelię, nie czując, że jest to w jakiś sposób puste lub nieszczere. Jak w ogóle tam dochodzimy? Cóż, możemy to osiągnąć w ten sposób. Ktoś podszedł do mnie i powiedział w jaki sposób ktoś mówił im o kalwinizmie, w jaki sposób wyjaśniono im kalwinizm. Dochodzimy do miejsca, w którym zaczynamy czuć w ten sposób: Cóż, jeśli Bóg określił z góry… Jeśli wierzymy w podwójną predestynację i jeśli naprawdę wierzymy, że istnieją naczynia gniewu, i wierzymy, że Bóg zaplanował, że ktoś pójdzie do piekła, to co dobrego jest w oferowaniu mu życia w Chrystusie? Przecież – tak rozumuje hiperkalwinista – jeśli nie jesteś jednym z wybranych, to Jezus nie umarł za ciebie. Jeśli nie jesteś jednym z wybranych, Bóg cię nie kocha. Bóg nienawidzi cię razem ze wszystkimi niewybranymi Ezawami na świecie. Bóg z pewnością nie ma żadnego prawdziwego pragnienia twojego zbawienia. Jak mógłby mieć, skoro nie zdecydował się ciebie zbawić? Więc oferowanie Ewangelii otwarcie i swobodnie całej ludzkości? To wydaje się dość puste. Wydaje się nieszczere. Prawda? Jeśli podejdziemy do kogoś i oferujemy wieczne… Jeśli Jezus Chrystus powiedział: „Mało jest takich, którzy ją znajdują” i naprawdę to powiedział, to znaczy, że niewielu jest wybranych. Oznacza to, że kiedy głosimy Ewangelię temu ginącemu światu, prawda jest taka, że większość nie została wybrana do życia. A więc bierzemy te prawdy, łączymy je razem i czujemy, że jeśli oferujemy życie tym, którym Bóg nigdy nie zamierza dać życia, oferujemy nadzieję tym, którzy są dla Boga obojętni i nie ma On żadnego pragnienia, aby ich do Siebie przyprowadzić, to jest to całkiem pusta oferta. A Chrystus nie umarł za nich. Bóg ich nie kocha. Bóg nie ma szczerego pragnienia, aby ich zbawić. Jak mogę czuć się naprawdę szczery w moim pragnieniu, aby iść i próbować głosić im Ewangelię w nadziei, że zostaną zbawieni? Takie jest myślenie hiperkalwinizmu. I wiecie co, jeśli doszliście do doktryn łaski, to niewątpliwie zmagaliście się z tymi rzeczami. Ale musimy zadać sobie pytanie: „Ok, Pismo Święte uczy o wybraniu. Pismo Święte uczy o naczyniach miłosierdzia i naczyniach gniewu. Rozumiemy to. Bóg lituje się nad tym, nad kim się lituje. Ale czy Pismo Święte kiedykolwiek w jakikolwiek sposób wskazuje nam na tę fatalistyczną ideę – kto wie, czym jest fatalizm? Brak nadziei. „Co będzie to będzie, bez względu na to, co zrobisz”. Ale to nie jest to, czego uczy Pismo Święte. Pismo Święte nigdy tego nie uczy. Nigdy. Że co się stanie, to się stanie, bez względu na to, co zrobisz. Pismo Święte wszędzie podkreśla, że to, co robisz, ma znaczenie dla twojej własnej wieczności. Jakie jest rozumowanie Pisma Świętego? To znaczy, zastanówmy się nad Pismem Świętym. Ponownie – jest to jedno z miejsc, w których mógłbym przejść do Pisma Świętego ze wszystkimi moimi systemami, wszystko mieć poukładane, ale spójrzcie. Jeśli wejdziesz tak jak ja – przeczytasz Jana cztery razy z rzędu bez żadnych uprzednich pomysłów, czy masz wrażenie, że to wszystko jest fatalistyczne? Czy masz wrażenie, że Jezus nie miał szczerego pragnienia, by zobaczyć grzeszników zbawionych? Czy masz takie wrażenie, gdy sięgasz do Pisma Świętego? A może to tylko cielesna logika hiperkalwinizmu? Cóż, tak właśnie jest. To znaczy, zacznijmy od zastanowienia się nad Bożą miłością. Jeśli Bóg wybrał lud wybrany do zbawienia (co zrobił przed założeniem świata), wiemy, że istnieje wybranie – jeśli Bóg wybrał lud, to czy może kochać całą ludzkość? I to zaczyna tworzyć napięcie w naszych umysłach? I tak jest! Tak jest w moim przypadku. Jeśli Bóg ma lub wybrany, czy można powiedzieć, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi? Błędne rozumowanie hiperkalwinizmu twierdzi, że Bóg nie może szczerze pragnąć zbawienia nikogo poza wybranymi. Nie ma prawdziwej miłości do nikogo innego niż wybrani. I wiecie, co się dzieje? Pojawiają się młodzi kalwiniści i oni uwielbiają teksty o nienawiści. Prawda? Bóg nienawidził Ezawa. Psalm 5:5 – bardzo dobrze znany wśród młodych kalwinistów. Nienawiść Boga. Nienawiść Boga. I wiecie, podstawowy hiperkalwinistyczny sposób myślenia jest taki: nikt nie ma prawa ufać kochającemu Bogu, chyba że istnieje jakaś oznaka, że jest jednym z wybranych. Takie jest myślenie. Więc musisz szukać jakichś dowodów na to, że rzeczywiście jesteś jednym z wybranych, zanim kiedykolwiek zechcesz mieć nadzieję, że Bóg ma wobec ciebie jakąkolwiek miłość. I spójrzcie, czy nie jest to coś, co widzicie u młodych kalwinistów? Wydaje się, że niechętnie mówią o Bożej miłości do zgubionego świata. Nagle powstała ta niesamowita… Czasami pochłaniająca idea o Bożej nienawiści wydaje się rządzić. To tak jakby powiedzieć komuś: „Bóg cię kocha”. Och! Nie możemy już tego powiedzieć! Jako arminianie moglibyśmy to powiedzieć, ale nie możemy tego powiedzieć nikomu, aby ich nie zwodzić! Abyśmy nie mówili im czegoś, co nie jest prawdą. Więc lubimy skupiać się na Psalmie 5 i Liście do Rzymian 9 oraz na tej hiperkalwinistycznej idei, upierając się, że nie możemy mieć nikogo, kto ufa kochającemu Bogu, chyba że jest jednym z wybranych, a my nie wiemy, czy oni są. Nagle pojawia się ta niechęć. A ponieważ istnieje ta niechęć, wyobrażamy sobie, że Bóg niechętnie mówi te rzeczy, więc my stajemy się niechętni. I co się stanie? Jak mówię – dokąd to doprowadzi za dziesięć lat? Kiedy ta niechęć się wkrada, zaczynamy się zastanawiać, czy są dowody na to, że ludzie rzeczywiście są jednymi z wybranych. Ale spójrzcie, otwórzcie swoje Biblie na Liście do Rzymian 9. I owszem, nie chcemy zaprzeczać temu, czego w rzeczywistości uczy Pismo Święte. Wiemy, że istnieje Bóg, który jest suwerenny. Wiemy, że jest Bóg, który jest za kulisami, kontroluje i pokonuje ciemności, w których ludzie są uwięzieni i uwalnia ich. Wiemy, że On ma kontrolę. Wiemy, że zbawienie jest od Pana. I jesteśmy pochłonięci Rzymian 9, naczyniami miłosierdzia i naczyniami gniewu. Ale wiecie, tak często możemy przegapić inne rzeczy, które są tutaj powiedziane z powodu naszego systemu. Możecie po prostu spojrzeć na List do Rzymian 9 i spojrzeć na sam początek. Spójrz na serce samego Pawła. Czy on po prostu uległ hiperkalwinizmowi? Zajmie się tym tekstem o suwerenności Boga w zbawieniu, a w 9:3 mówi: „Sam życzyłem sobie, by być przeklętym, z dala od Chrystusa, ze względu na braci moich, krewnych moich według ciała”. Widzicie tęskniące serce Pawła. Zajrzyjcie do Rzymian 10: „Bracia! Prawdziwie upodobanie mojego serca i prośba do Boga za Izraelem jest za ich zbawienie”. Nie poddał się temu. Nie stał się zimny wobec dusz. I teraz spójrzcie – to jest wyrażone serce Pawła. Ale Paweł jest pod natchnieniem. Spójrzmy na serce samego Boga. Przejdź do Listu do Rzymian 10:21: „Lecz do Izraela mówi: Cały dzień wyciągałem moje ręce do ludu opornego i sprzeciwiającego się”. Czy wiecie, co znajdujecie? Wyszukujecie kalwinistów w całej historii – tych, którzy mocno trzymali się doktryn łaski, tych, którzy mocno trzymali się doktryny wybrania, którzy również byli zwycięzcami dusz. I powiem wam, że ewangelizujący kalwiniści bez skrępowania i odważnie oświadczali, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich grzeszników. Powiedzcie mi! Powiedzcie mi to na podstawie tego wersetu… Czy zamierzacie mi powiedzieć, że Bóg tego nie pragnie? Spójrzcie na to. „Cały dzień wyciągałem moje ręce do ludu opornego i sprzeciwiającego się”. Wyciągał ręce? W jaki sposób? Jeśli przejdziesz do wersetu 20: „Izajasz śmiało mówi: Zostałem znaleziony przez tych, którzy mnie nie szukali, objawiłem się tym, którzy o mnie nie pytali”. Mówi o zbawieniu. „Cały dzień wyciągałem moje ręce do ludu opornego i sprzeciwiającego się”. To podtrzymywanie ich w ofercie zbawienia. Przyjdźcie do mnie. Nie ma tu nic, co by mówiło, że jest to nieszczere lub że jest to puste. Powiecie: „Nie wiem jak to połączyć”. Słuchajcie, są pewne rzeczy w Piśmie Świętym, których Pismo nie stara się nam wyjaśnić, a jeśli mamy zachować równowagę, to nie znaczy, że zawsze będzie to logicznie pasowało do twojego umysłu. Ale powiem wam coś – mylimy się, bardzo się mylimy, jeśli postrzegamy Boga jako kogoś innego niż wyciągającego ręce. Czy rozumiecie, do kogo On je wyciąga? To nie jest tylko do zgubionych pogan. To jest oferowane tym, którzy uparcie odrzucają Go. Jeśli chcecie mieć obraz w swoim umyśle, to jest to obraz, który On daje. Na przykład taki. Ktoś, kto jest tam na dole, tonie w powodzi swojej własnej winy i niegodziwości, swojego własnego buntu, a On oferuje swoją rękę. To jest obraz, który Bóg przedstawia nam w Piśmie Świętym. I nie można z tym dyskutować! Jeśli wpadłeś w to hiperkalwinistyczne myślenie, cokolwiek chcesz zrobić z wybraniem, predestynacją, odrzuceniem, musisz mieć w swoim umyśle obraz, albo go wypaczasz. Wytrącasz się z równowagi jeśli nie widzisz Boga wyciągającego swoją rękę tak, jak jest ona wyciągnięta tutaj. „Cały dzień wyciągałem moje ręce do ludu opornego i sprzeciwiającego się”. Musimy być przekonani o tym, że zgubieni grzesznicy, którzy siedzą pod dźwiękiem Ewangelii (Ewangelii, którą ty i ja mamy obowiązek do nich zanieść) nigdy nie są straceni – osoba na świecie, która słyszy Ewangelię, nigdy nie jest stracona z powodu braku, ze strony Boga, najbardziej czułych zaproszeń. To jest po prostu prawda. To znaczy, nie znacie swoich Biblii, jeśli myślicie, że Bóg siedzi tam zimno, bezdusznie… to nie jest prawda. Szczerość Boga wobec grzeszników jest prawdziwa, głęboka i czuła. I możesz to zobaczyć w całym Piśmie Świętym, jeśli nie pozwolisz, aby twój system uprzedził cię tak, że nie możesz tego zobaczyć. Pomyślcie ze mną tutaj, bracia. Przejdźcie do Rzymian 2. Wielu z was zna ten werset, ale chcę, żebyście się nim nasycili. Co ma na celu dobroć Boża? Co ma na celu? Ma nas doprowadzić do pokuty. Dobroć Boga ma nas doprowadzić do pokuty. Teraz spójrzcie. Przynieście to do domu w ewangelizacyjny sposób. Oznacza to, że kiedy widzisz zgubionego człowieka po drugiej stronie ulicy, to jeśli pójdziesz tam i w jakiś sposób zakomunikujesz, że Bóg waha się, czy go zbawić, że on jest bardziej chętny do bycia zbawionym niż Bóg do zbawienia go, to zaprzeczysz temu wersetowi. Czy widzisz swoją odpowiedzialność w tym wersecie? Jeśli masz obowiązek zanieść poselstwo o krzyżu do tego świata, to co ma ich doprowadzić do pokuty? Czy będziesz to ty, wiecznie powtarzający o nienawiści Boga? Czy właśnie to zrobisz? Wypluwanie Psalmu 5:5 do zgubionego człowieka aż do utraty tchu? To nie działa. Spójrzmy na szerszy kontekst. Weźmy ze sobą kilka wersetów. Werset 3: „Czy liczysz na to, o człowieku, który sądzisz tych, co czynią takie rzeczy, a sam je czynisz, że ty umkniesz sądu Bożego?”. Jest to osoba, która ma kłopoty. „Czy pogardzasz bogactwem Jego dobroci, powściągliwości i cierpliwości?”. Widzicie? Paweł maluje obraz Boga, który jest dobry dla wszystkich ludzi. Wyrozumiały i cierpliwy. „…nie wiedząc, że dobroć Boża prowadzi ciebie do upamiętania. Ale według zatwardziałości swojej i nieskruszonego serca gromadzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga”. Teraz odpowiedzcie mi na to. Czy to z powodu braku szczerej, prawdziwej, głębokiej, czułej oferty ze strony Boga? Czy też z powodu waszego zatwardziałego i niepokutującego serca jednostka tutaj mija się z niebem? Powiedzcie mi, jak to jest? Czy dlatego, że nie są wybrani? Czy tak to rozumujemy? Nie takie jest rozumowanie. Czyja jest tu wina? Czy dlatego, że Bóg ich nie wybrał? Mój hiperkalwinistyczny przyjacielu, czy odważysz się twierdzić, że Boża dobroć nie ma na celu doprowadzenia grzeszników do pokuty? Pismo Święte właśnie mówi, że ma taki cel. A jeśli grzesznicy nie są stopieni przez tę dobroć, to czyja to wina? Grzesznika. „Według zatwardziałości swojej i nieskruszonego serca”. W tym tkwi problem. Nie chodzi o brak czułego, szczerego zaproszenia ze strony Boga. W rzeczywistości, Jego zaproszenia są obfite w dobroć. Nie mówi ci: „Popatrz, jest ok”. Jaka jest w tym logika? Jaka jest logika w tym, że Bóg obdarza dobrocią zgubionych? Co to ma oznaczać? Spójrz, jak chętnie Bóg obdarowuje cię dobrocią. Jeśli jest tak chętny w połączeniu z zaproszeniami do przyjęcia dzieła Jezusa Chrystusa w twoim imieniu, to czy będzie niechętny do wylania na ciebie miłosierdzia? Jeśli ty jesteś niepokutujący, a On obdarza cię życzliwością, to co ci przekazuje? Niechęć do zbawienia cię? Czy to nie jest logiczne? Czy ja to wymyślam? Hiperkalwiniści, jeśli tam jesteście, czy ja to wymyślam? Czy nie taka jest logika? Życzliwość. Bóg chce przekazać życzliwość. I wiecie, widziałem to na przykładzie mojego ojca. Mój tata zachorował na raka. Mój tata zadzwonił do mnie. Powiedział: „Tim, potrzebuję pomocy”. Mój tata był najbardziej złym człowiekiem, jakiego znałem. Widziałem jak mój ojczym umierał trzy lata wcześniej. Był twardy. Nie chciał słyszeć o Chrystusie. Nie chciał słyszeć o grzechu. Mój ojciec, mój biologiczny ojciec, miał raka. I było dokładnie na odwrót. Przyszedł do mnie i powiedział: „Potrzebuję twojej pomocy”. I pomyślałem: „Bóg użył 'Ewangelii według Jezusa’ Johna MacArthura”. Wysłałem więc mojemu ojcu egzemplarz. Mój tata czytał ją i czytał ponownie i ponownie. Ale wiecie co? Pamiętam, jak pewnego dnia rozmawiałem przez telefon w łazience. Mieszkaliśmy w Thornwood. I powiedziałem: „Tato, musisz wzywać Pana”. On odpowiedział: „Wzywam Pana. Ale nie sądzę, żeby chciał mnie zbawić”. Powiedział: „Myślę, że zrobiłem zbyt wiele złego”. Mój tata nie jest jedynym, który tego doświadczył. Jeśli mamy być ewangelistami dla tego świata, czy mamy przyjść i powiedzieć im, że Bóg waha się, czy ich zbawić? Oni właśnie z tym czasem się zmagają. Myślą, że Bóg waha się, czy ich zbawić. A diabeł będzie tam, by powiedzieć: „Byłeś zbyt zły. Bóg cię nie zbawi. Bóg nie jest takim Bogiem. On jest na ciebie zły. Waha się, czy cię zbawić”. I czy możecie to sobie wyobrazić? Oto przychodzi (często mający dobre intencje) hiperkalwinista, kładzie wokół niego rękę: „Czy nigdy nie słyszałeś? Bóg nienawidzi Ezawa. Bóg nienawidzi grzeszników. Bóg nienawidzi tego. Bóg nienawidzi tamtego”. Ledwie potrafimy nawet mówić o Jana 3:16. Ledwo potrafimy mówić o miłości Boga. A tu jest ktoś, kto właśnie tego potrzebuje – stopienia przez dobroć Boga. A jednak hiperkalwinistyczna mentalność mówi, że Bóg jest powolny w zbawianiu. Jest niechętny do zbawienia. On ledwo co zbawi. Czyż nie jest to prawda? Jeśli byłeś w pobliżu jakiegokolwiek rodzaju hiperkalwinizmu, wiesz, że to jest dokładnie prawda. Zbyt szybkie uciekanie do Boga jest zarozumiałością. „Boże broń, żebyś nie zauważył, że jest tam jakiś rodzaj przygotowania, coś się dzieje, coś, co daje ci licencję na wierzenie, że On rzeczywiście pokazuje ci, że jesteś jednym z wybranych. Nie chcielibyście tego zakładać. Nie chcielibyście w żaden sposób ośmielać się zachęcać jednego z niewybranych do ucieczki do Boga!” – to jest hiperkalwinistyczne myślenie. To nie jest to, czego potrzebował mój ojciec. Powiedziałem: „Tato, John MacArthur zajmuje się Synem Marnotrawnym”. Zapytałem: „Tato, który to był syn? Na którego z nich czekał ojciec?”. Czy kiedykolwiek to rozpoznaliście? To jest obraz, który Bóg chce, abyśmy mieli o sobie samym. To jest obraz, który namalował Jezus Chrystus. Jakiego Boga? Niechętnego do zbawienia? Czy to jest ten obraz? On maluje obraz ojca, który patrzy. Można sobie to wyobrazić. Jest przed drzwiami swojego domu i ma wzrok skierowany na koniec drogi. Stoi i patrzy. I w chwili, gdy widzi powracającego Syna Marnotrawnego, zabiera się do działania. I idzie, obdarza go miłością, sandałami na stopy, szatą, zabija utuczone cielę. To jest obraz, który Chrystus maluje dla nas. Zapytałem: „Tato, który to był syn? Czy ten, który zawsze był z ojcem? Czy może ten, który był zły i uciekł?”. Wyglądało, jakby u mojego taty zapaliło się światło. Nie wiem, czy kiedykolwiek został zbawiony, ale mój brat powiedział mi, że do samego końca wzywał Pana. Przychodził, gdy mój tata nie mógł mówić, a nawet wtedy miał ręce podniesione do góry i wołał. Jeśli mamy coś zrobić jako chrześcijanie i mamy głosić Ewangelię, poselstwo krzyża na cały świat, Bóg tak umiłował świat, że posłał na ten świat swojego Syna, zmiażdżył swojego Syna. Co zrobimy? Czy przyjdziemy i powiemy tym wszystkim ludziom, którzy mogą być jak mój tata, którzy myślą, że Bóg waha się przed zbawieniem ich – czy przyjdziemy i zapewnimy ich, że to prawda? „Bóg jest bardzo niechętny, by cię zbawić. Bóg jest nieprzystępny. Bóg jest szybki w okazywaniu gniewu”. Bracia, to nie jest drobny błąd. Nie jest. To tworzy ogromną przeszkodę dla grzeszników. Hiperkalwinizm wierzy, że my bardzo chcemy być zbawieni, ale Bóg nie jest tak chętny, aby nas zbawić. I wiecie, że to prawda! Jeśli idziesz i myślisz: „Człowieku, ja nawet nie wiem, czy mogę szczerze głosić Ewangelię”. Z czego to wynika? To pochodzi z twojej własnej percepcji, że Bóg się waha. To nie jest to, co chcemy przekazywać ludziom. Całkowicie nie to chcemy komunikować. Jezus przedstawia ojca, który czeka, tylko czeka, aby pobiec do Syna Marnotrawnego. Bracia, musimy to poczuć! Kiedy macie kogoś, kto jest skazany, z ciężarem grzechów na plecach, to właśnie miłość Boża sprawi, że Bóg będzie tak piękny i atrakcyjny dla tego zasługującego na piekło grzesznika. To jest właśnie ta rzecz, która ich zwycięży! To dobroć Boga ma doprowadzić człowieka do pokuty. Bracia, wiemy, że Bóg ma uzasadnioną nienawiść do robotników nieprawości. Ale czy Pismo Święte nie jest pełne tego, że Bóg wręcz wyciąga swoje ręce do tych, którzy są dla Niego tak nienawistnymi osobami? Że Jego miłość jest właśnie taka? Jest to miłość do tych, którzy są niekochani. To jest wzywanie tych, którzy nie zasługują na to, a nawet obdarowywanie ich dobrocią, tylko po to, by pokazać, jak bardzo jest chętny, jak czuły, jak szczere jest Jego wezwanie do grzeszników. Młodzi kalwiniści – niedawno rozmawiałem o tym z Johnem. Czy nie jest to zadziwiające, że młodzi kalwiniści przychodzą do doktryn łaski i gardzą wersetem z Jana 3:16. Jakby Jan 3:16 zniknął z radaru. Nawet nie chcemy tam iść. Nie chcemy już rozmawiać z grzesznikami o Bożej miłości. A jeśli nie są wybrani? Nie możemy im powiedzieć o Bożej miłości. Bracia, nie tak postępował Jezus. Jezus rozmawiał z Nikodemem. Nikodem nie wiedział nic a nic na temat zbawienia w tym momencie, w Ew. Jana 3. A Jezus nie miał żadnych obaw. Pamiętacie, o czym mówił w Ew. Jana? Mówił o tych, którzy… Mówił: „Jak możecie uwierzyć?”. Oni wszyscy byli przejęci chwałą człowieka. Chyba nie sądzisz, że Nikodem nie był? Dlaczego przyszedł nocą? Bo w tym momencie bał się ludzi. A jednak Jezus nie ma żadnego problemu, by mówić mu o miłości Boga. Bracia, czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym? Ponownie – ostatnio dużo przebywam w Ewangelii Jana, ale to dało mi do myślenia. Na początku było co? Słowo. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Jezus Chrystus jest nazywany Słowem? Dlaczego? Dlaczego miałby być nazywany Słowem? Co robią słowa? Wyrażają coś. O czym jest mowa w Ewangelii Jana 1:18, że Jezus to robi? Opowiada o Ojcu. Wiecie, jak brzmi to słowo w języku greckim? To słowo, od którego mamy „egzegezę”. Jezus egzegetuje Ojca. On wyjaśnia Ojca. „Filipie, czy nie byłem z wami długo?”. „Jeśli mnie widziałeś” – to co? – „Widziałeś Ojca”. On jest blaskiem chwały Boga. Oto Bóg – posyła na świat swojego Syna. I mówi: „Taki jestem”. Spójrzmy więc na Chrystusa. Jaki On był? To wyrazi nam samo serce Boga. Co znajdujemy? Znajdujemy w Ew. Jana 1:14: „Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami”. A co Go charakteryzowało? „Widzieliśmy chwałę Jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca”. Pełen czego? To niesamowite. Nie pisze, że jest On pełen zemsty i gniewu, ale pełen łaski, pełen dobroci wobec niezasługujących. To właśnie jest łaska. Czy słyszycie, jak Jezus mówił do tych, którzy Go odrzucali? Cały czas jestem zdumiony, gdy czytam Ewangelię Jana 5. Dlaczego? Ponieważ mamy tu Jezusa. Dokonuje dzieła. Robi to w szabat. Nazywa Boga swoim Ojcem. I oto przychodzą ci Żydzi. Chcą go uśmiercić. Dlaczego? Bo nie tylko złamał szabat, ale co jeszcze robił? Czynił siebie równym Bogu. Nazywał Boga swoim Ojcem. Ci ludzie są przeciwko Niemu. Jezus rozmawia z nimi. I mówi, że nie tylko On świadczy o sobie. Powiedział, że jest jeszcze jeden, który daje świadectwo. Mówi o swoim Ojcu. I mówi, aby pozwolili powiedzieć o innym świadku. Powiedział o Janie Chrzcicielu. Pojawił się na scenie. Cieszyliście się jego światłem przez pewien czas. Powiedział, że on dał świadectwo. I powiedział: spójrzcie, nie potrzebuję świadectwa od żadnego człowieka. To są ci, którzy Go odrzucają – ludzie, którzy chcą Go zabić. On nie mówi: „No cóż, jesteście po prostu niewybrani. Bóg nie ma dla was żadnej miłości”. Mówi: „Mówię te rzeczy, abyście byli zbawieni”. Mówię wam o różnych świadkach. Mówię wam, że Pismo Święte świadczy o mnie. Mówię wam, że Mojżesz pisał o mnie. Mówię wam, że Ojciec mój dał o mnie świadectwo. Dzieła, które czynię, świadczą o mnie. Ja sam daję o sobie świadectwo. Jan Chrzciciel daje o mnie świadectwo. Powiedział, że nawet nie potrzebuje świadectwa Jana Chrzciciela. Ale powód, dla którego mówię wam to, jest taki, że mówię wam te rzeczy, abyście mogli być zbawieni. Nie był jakimś hiperkalwinistą o zimnym sercu. On wierzył w użycie środków. Próbuję logicznie przekonać was i dać wam prawdę i pokazać, że jestem Chrystusem, abyście mogli uwierzyć, abyście mogli mieć życie wieczne. To jest wiążące wezwanie. On nie jest jakimś ortodoksyjnym, zimnym hiperkalwinistą, który po prostu mówi: „Cóż, albo jesteście jednymi z wybranych, albo nie. Skoro wy wszyscy chcecie mnie zabić i to po tym jak dałem wam tyle prawdy…”. On tego nie mówi. On apeluje. „Mówię wam te rzeczy, abyście byli zbawieni”. Chodzi mi o to, że kiedy słyszymy głos Chrystusa… Jak przechodziłem przez Ew. Jana raz po raz, to nie jest to głos: „Nie przyszedłem ich sądzić” – nie tym razem. Przyszedłem, aby zbawić. Przyszedłem, aby zbawić. Przyszedłem powiedzieć wam te rzeczy, abyście uwierzyli. Ja widzę Chrystusa, a On mówi: „Ten głos był dla ciebie. Abyś mógł uwierzyć”. Woła do Ojca, gdy jest w miejscu, by wskrzesić Łazarza. I mówi: Mówię te rzeczy dla ich dobra. Znowu – żeby uwierzyli. On mówi te rzeczy. Robi te rzeczy. Chce, aby ludzie uwierzyli. Głos Chrystusa wśród ludzi był głosem łaski i prawdy. Tym właśnie był. Taki właśnie przyszedł. Dobroć, zbawienie, miłość. To znaczy, powiedz mi, hiperkalwinisto, powiedz mi, co możesz zrobić z tymi słowami? Mateusza 23:37: „Jeruzalem! Jeruzalem! Które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posyłani, ile to razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak kwoka zgromadza swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście”. Co z tym zrobicie? Tutaj mamy wyraz samego Boga. On patrzy: Jerozolimo, Ja bym cię zgromadził, ale ty nie chciałaś. Czy Jezus był fatalistą? „Och, co będzie, to będzie! Jerozolima oczywiście nie jest wybrana”. U Chrystusa nie ma wahania. On mówi: „Ja bym to zrobił”. Co zamierzacie zrobić? Czy zamierzacie Go kwestionować? „Cóż, to nie jest naprawdę szczere. Nie może być szczere, w końcu chodzi o wybranie”. Popatrzcie, mówię wam tylko, że jeśli nie możecie sprawić, by te dwie rzeczy do siebie pasowały, nie niszczcie Zbawiciela, którego mamy. A to właśnie robi hiperkalwinizm. Niszczy Zbawiciela. Niszczy przesłanie Ewangelii. Niszczy chęć Boga do zbawienia grzeszników, co nie jest prawdą. To perwersja. Jeśli tam pójdziecie, to zabijecie Ewangelię. I zabijecie ten kościół. Nie chcecie iść tą drogą. Jezus nie był zimnym, fatalistycznym, surowym, zaciętym, plującym ogniem, nienawidzącym grzeszników Zbawicielem. To nie jest to, co widzicie. To, co widzicie, jest zawarte w Ew. Łukasza 19. On zawodzi nad miastem. Płacze nad miastem. Dlaczego? „O gdybyś i ty prawdziwie poznało, w tym dniu twoim, co prowadzi do twojego pokoju!”. Mówi do nich: „Jednak teraz, zostało to zakryte dla twoich oczu”. Wyobrażacie sobie? Są zakryte. Wybrani czy niewybrani, ich oczy są teraz zamknięte. Niewybrani. Jezus płacze? Do jakiego innego wniosku mamy dojść? Jeśli ich oczy zostały zamknięte i ich los jest przypieczętowany? A jednak, widzicie – nie wiemy co z tym zrobić. Jeśli On płacze za nimi, i jest to gwałtowny płacz – jeśli On płacze za nimi, a jednak ma moc, aby pokonać ich ciemność i uratować ich, to jak ten płacz może być prawdziwy? To nas przytłacza. I tak jest. Ale w całym swoim przytłoczeniu nie porzucaj współczującego płaczu, rozpaczliwej, serdecznej tęsknoty w sercu Boga. Powiecie: „No tak, przecież to był Jezus i to musiało mieć związek z Jego człowieczeństwem”. Tak, ale czy zapomnieliście już o Rzymian 10? On przez cały dzień wyciąga rękę do ludu, który Go odrzuca. Czy zapomnieliście o Ezechielu 11, 18, 32? Są różne miejsca. Czy zapomnieliście, co tam jest napisane? Co tam jest napisane? Czy Bóg ma przyjemność ze śmierci niegodziwych? Powiedziano nam, że nie. Nie ma przyjemności w śmierci niegodziwych ludzi. Musimy być w stanie powiedzieć: „Grzeszniku, Chrystus jest gotów przyjąć cię”. Chrześcijaninie, musisz być pewny, że Bóg chce uratować twoją rodzinę. Bóg chce uratować twoich sąsiadów. Bóg chce uratować zgubionych w tym mieście. Zapytacie: „Jak to działa? To znaczy, czy On naprawdę chce, jeśli oni nie są wybrani? Jak to działa? Jak to może być zasadna chęć?”. I spójrzcie… Tak samo powiedziałem pewnej grupie. Grupa przyszła do mnie w Meksyku. To jest to, o co pytali. I powiedziałem: „Wiem, że to nie rozwiąże wszystkiego, ale”, powiedziałem, „czasami nie pozwalamy Bogu na to, na co pozwalamy sobie sami”. Na przykład – obraz, który namalowałem, to osoba pracująca w Huntsville w celi śmierci. Nie tak dawno oglądaliśmy film, który powstał na temat pierwszej od 100 lat kobiety straconej w Huntsville, która podobno została zbawiona. Czy ktoś z was to widział? Śmiertelny zastrzyk. Mają tam pielęgniarkę, która ma kroplówkę i zawór. Powiedziałem tym ludziom, że gdyby pielęgniarka przekręcająca zawór, by uwolnić truciznę, miała łzy płynące po twarzy, to nie uwierzylibyście, że to sprzeczność. Gdybyś powiedział do niej: „Dlaczego płaczesz? Czy nie chciałaś jej zabić?”. „Nie, nie chciałam jej zabić”. „Kłamiesz. Przekręciłaś zawór”. Widzicie, dla nas to nie jest sprzeczność. A jednak wydaje się, że chcemy tak ideowo zaszufladkować Boga. On jest nienawidzący lub On jest miłością. Jego sprawiedliwość lub Jego gniew. Mamy nasze systematyczne teologie i mamy tendencję do studiowania jednego atrybutu na raz. Ale Bóg jest kompleksem atrybutów jednocześnie. Zostaliśmy stworzeni na Jego obraz. I to, na co pozwalamy sobie… Jak już powiedziałem, użyłem tego przykładu wcześniej. Jeśli zapytam kogoś z was: „Czy chcesz iść jutro do pracy?”. Odpowiesz: „Nie, nie chcę iść jutro do pracy”. Ale potem za tydzień zapytam: „Czy w poniedziałek poszedłeś do pracy?”. A ty powiesz: „Tak, poszedłem w poniedziałek do pracy”. Odpowiadam: „Kłamco! Powiedziałeś mi, że nie chcesz iść do pracy”. Widzicie, dla nas to nie jest sprzeczność, bo my rozumiemy, że w człowieku dzieje się złożoność rzeczy naraz. A jeśli dzieje się tak z nami, to o ileż bardziej z Panem? Smutek, który odczuwa Pan, nie jest udawany. Nie jest fałszywy. Nie jest tylko pozorny. Nie jest pusty. Jest prawdziwy i szczery. Nie możecie czytać swoich Biblii bez dochodzenia do innych wniosków niż ten. Umniejszanie Bogu jest perwersją. Umniejszanie Chrystusowi jest perwersją. Bracia, kiedy czytacie Pismo Święte, On mówi: „Mówię wam te rzeczy, abyście uwierzyli”. Możecie wyczuć serce Chrystusa, że nic tak nie zachwyca Chrystusa jak zbawienie grzeszników. To znaczy, po prostu to czujesz. Jeśli nie masz tych wszystkich hiperkalwinistycznych założeń, jeśli po prostu otworzysz i przeczytasz cztery Ewangelie, a na końcu zadasz sobie pytanie – mam na myśli przeczytanie ich na tyle, abyś naprawdę to poczuł. I zapytasz: „Czy to jest serce Zbawiciela, który przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników i który naprawdę błaga grzeszników, spiera się z grzesznikami i rozmawia z grzesznikami, rozmawia z grzesznikami w taki sposób, że okazuje prawdziwe pragnienia?”. To znaczy – On płacze. Człowieku, spójrz na Jego łzy! Jeśli chcecie dojść do wniosku, że mamy Zbawiciela, który jest zimny, twardy i bezduszny, zobaczcie Go płaczącego nad Jerozolimą. Zobaczcie Go. Otwórzcie oczy. Tak wielu ludzi ma wyobrażenie o Chrystusie, który jest niechętny do zbawienia, okrutny, niemiły. Słyszę to w niektórych rzeczach, które ludzie mówią. Jak mówię – w hiperkalwinizmie jest taka idea, że jesteśmy chętni do zbawienia, ale Bóg jest niechętny i powolny. Posłuchaj Spurgeona. Powiedział: „Myślałem, że Chrystus był okrutny i niemiły. Och, nigdy nie mogę sobie wybaczyć, że tak źle o Nim myślałem. Ale jakież było moje miłosne przyjęcie, kiedy poszedłem do Niego. Myślałem, że mnie uderzy, ale Jego ręka nie była zaciśnięta w gniewie, ale szeroko otwarta w miłosierdziu. Jego oczy były pełne łez. Opadł na moją szyję i pocałował mnie. Zachęcam was do zatrzymania się i zastanowienia, czy wiecie, co odrzucacie dzisiejszego poranka? Odrzucacie Chrystusa, swojego jedynego Zbawiciela”. Chodzi mi o to, tak jak o tym myślałem… Pomyśl o tym. Pomyśl o tym ze mną. Oto Bóg, który rozkazuje. Prawda? Dzieje Apostolskie 17. Bóg nakazuje wszystkim grzesznikom, wszystkim ludziom, co robić? Pokutować. Jeśli będziesz pokutował, zginiesz? Albo będziesz pokutował, albo zginiesz. Jeśli będziesz pokutował, nie zginiesz. Jeśli będziesz pokutował i uwierzysz, będziesz miał życie wieczne. Bóg nakazuje ci pokutować. Czy nakazuje to wszystkim ludziom? Czy tak? Czy On chce, abyś pokutował, skoro ci to nakazuje? Bóg nakazuje ci pokutować. Czy rozumiesz? Nie masz prawa iść do piekła. Nie masz. Jedynym sposobem, w jaki ktokolwiek ginie i idzie do piekła, jest sprzeciw wobec objawionej przez Boga woli. I to jest prawdziwe. Musisz zdeptać krew Jezusa Chrystusa, aby pójść do piekła. I nie masz prawa tego robić. Bóg zabrania ci tego robić. Bóg nakazuje ci pokutować, abyś mógł mieć życie. Nie jesteś uprawniony, aby iść do piekła. Czy to brzmi jak Bóg, który jest niechętny? Podczas gdy On nalega?! Bracia, pomyślcie ze mną. Znam kogoś, z kim chodziłem kiedyś do kościoła i właśnie zobaczyłem, że popadł w hiperkalwinizm. I powiedziałem mu: „Bracie, jak to jest, że Jezus Chrystus zaoferował życie bogatemu, młodemu władcy?”. To nie była pusta oferta. Posłuchajcie tego. Uwielbiam tą interpretację Marka 10:17, posłuchajcie tego fragmentu: „A gdy On wyruszał w drogę, podbiegł ktoś i upadł przed Nim na kolana, pytając Go: Nauczycielu dobry! Co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne?”. Nie powiedział: „Och, lepiej będę ostrożny. Ten gość może nie być wybrany”. „Ale Jezus powiedział mu: Dlaczego nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden – Bóg. Znasz przykazania: nie cudzołóż, nie morduj, nie kradnij, nie składaj fałszywego świadectwa”. I ponownie – jeśli wrócimy do Ew. Jana 5: „Mówię te rzeczy, abyście byli zbawieni”. Widzicie, że to właśnie się tutaj dzieje. On mówi te rzeczy, aby mógł być zbawiony. Nie mówisz komuś, żeby przestrzegał przykazań, ponieważ jest to prawdziwy sposób na dostanie się do nieba. Oczywiście, jest to sposób, aby się tam dostać, ale ten człowiek doskonale zawiódł. Chrystus mówi do niego w taki sposób, aby mógł być zbawiony. Dlaczego nazywasz mnie dobrym? Widzicie, On chce, aby ten człowiek zastanowił się, czym naprawdę jest dobro. „Nikt nie jest dobry, tylko jeden – Bóg. Znasz przykazania: nie cudzołóż, nie morduj, nie kradnij, nie składaj fałszywego świadectwa, nie ograbiaj innych, czcij swojego ojca i matkę. A on w odpowiedzi, rzekł do Niego: Nauczycielu! Tego wszystkiego przestrzegałem od swojej młodości”. I to jest naprawdę ciekawe. Wiem, że jest wielu ludzi, którzy uwielbiają używać prawa w ewangelizacji. Wiecie co jest interesujące? Jezus nawet nie nalega na przestrzeganie prawa. On je daje. Mówi, żeby je przestrzegać. Gdy tylko ten człowiek mówi, że je zachowywał, On nawet nie poddaje go w wątpliwość. Mówi: Dobrze. „A Jezus przypatrzył się mu i umiłował go”. Arthur Pink zdecydowanie miał hiperkalwinistyczne skłonności i nikomu go nie polecam. „The Sovereignty of God” [’Suwerenność Boga”] ma w sobie rzeczy jawnie hiperkalwinistyczne. Pink upiera się, że ten człowiek musiał być jednym z wybranych. Jego myślenie jest takie: Bóg doskonale nienawidzi grzeszników, którzy są w piekle. Niewybrani zmierzają do piekła, gdzie będą doskonale znienawidzeni przez Boga, a ponieważ Bóg się nie zmienia, Bóg nie mógłby ich teraz kochać, więc ten człowiek musiał być jednym z wybranych. To jest tylko hiperkalwinistyczne rozumowanie i myślenie. Pismo Święte nie mówi, że jest on jednym z wybranych. W rzeczywistości, wszystko w Piśmie Świętym prowadzi nas do przekonania, że nie był. Dlaczego? Ponieważ odchodzi, odrzucając Chrystusa. Nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdziesz nic, co dawałoby jakąkolwiek nadzieję tym, którzy odrzucają Chrystusa. Mówi: „A Jezus, przypatrzył się mu, umiłował go”. Umiłował go. Jest w tym szczerość. „Jednego ci brakuje: Odejdź, sprzedaj co masz i rozdaj ubogim…”. I posłuchajcie, jaka tutaj jest oferta: „…a będziesz miał skarb w niebie”. Będziesz miał. Innymi słowy: „To co zostało zakupione przez zadośćuczynienie, to co jest do zdobycia w zbawieniu, które mam do zaoferowania, będziesz miał w pełni”. To nie jest pusta oferta. On nie musi sprawdzać jego słów. „…będziesz miał skarb w niebie […] Podążaj za mną. A on sposępniał na to słowo i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości”. Nie ma tu fatalizmu. Fatalizm: „Co ma być, to będzie”. To nie jest fatalizm, gdy mówi się: „Jeśli pójdziesz to sprzedać i pójdziesz za Mną, będziesz miał skarb. Jeśli tego nie zrobisz – nie pójdziesz za Mną – nie będziesz miał”. To nie jest fatalizm. To jest pozostawienie tego temu człowiekowi i jego decyzji. A jeśli ma zimne i nieskruszone serce i odwróci się, kochając swoje bogactwa bardziej niż Chrystusa, to będzie to jego własna decyzja. To nie jest fatalizm. Bracia, On go kochał. A co powie Arthur Pink tym, którzy odrzucają, o których mówi, że ich los jest przesądzony? „Gdyby tylko poznali pokój”. Ale On mówi do Jerozolimy, nad którą płacze: „Teraz, zostało to zakryte dla twoich oczu”. To są konsekwentnie odrzucający. On nad nimi płacze. I znowu – ta miłość, którą ma do grzeszników, po prostu z Niego eksploduje. Jezus zawodził. Na naszych zajęciach z teologii pojawił się ten temat. I nie proszę was abyście się zgadzali, ale o zastanowienie się nad tym. 1 Tymoteusza 2:3-4, „Albowiem jest to dobre i godne przyjęcia przed Bogiem, Zbawicielem naszym, Który chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do dogłębnego poznania prawdy”. On pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni. To zadziwiające, jak hiperkalwiniści zaatakowali i pocięli taki werset. Interesujące jest jednak to, że ewangelizujący, zdobywający dusze kalwiniści na przestrzeni wieków zazwyczaj brali teksty takie jak ten, aby znaczyły dokładnie to, co mówią. Posłuchajcie Charlesa Spurgeona na temat tego tekstu. Zastanówcie się nad tym, jeśli nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawialiście. Posłuchajcie. Jest tam napisane: Bóg, nasz Zbawiciel, „który chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do dogłębnego poznania prawdy”. Spurgeon mówi: „Cóż zatem? Czy mamy próbować włożyć w ten tekst inne znaczenie niż to, które jest sprawiedliwe? Myślę, że nie. Większość z was musi być zaznajomiona z ogólną metodą, w której nasi starsi kalwińscy przyjaciele” – i mówi o hiperkalwinistach – „zajmują się tym tekstem. Mówią, że „wszyscy ludzie” oznacza „niektórzy ludzie”. Jakby Duch Święty nie mógł powiedzieć „niektórzy ludzie”, gdy chciał powiedzieć „niektórzy ludzie”. Mówią, że „wszyscy ludzie” oznacza „niektórzy ze wszystkich rodzajów ludzi”. Jakby Pan nie mógł powiedzieć „wszystkie rodzaje ludzi”, gdyby miał to na myśli. Duch Święty przez Apostoła napisał „wszyscy ludzie” i bezsprzecznie ma na myśli wszystkich ludzi”. Charles Simeon – był anglikaninem i pedobaptystą, ale także jednym z ewangelizujących kalwinistów. Wysłał wielu misjonarzy. Posłuchajcie, co mówi. „Niektórzy niechętni idei, że Bóg powinien wyrażać swoją dobrą wolę wobec wszystkich grzeszników całej ludzkości ograniczają słowo „wszyscy” i sprawiają, że nie oznacza ono nic więcej niż niektórzy ze wszystkich postaci i charakterów. Byłoby dobrze, gdyby zamiast walczyć o ludzkie systemy” – jak kalwinizm czy arminianizm – „zadowalalibyśmy się przyjmowaniem Pisma Świętego jak małe dzieci. Jakże zachwycająca jest prawda tutaj przedstawiona”. Uwielbiam to: „Jakże dziwne jest to, że zamiast cieszyć się nią i wielbić za nią Boga, ludzie mają tendencję do czynienia z niej jedynie podstawy do zajadłych sporów”. Zamiast być wdzięcznym, że mamy werset, który tak swobodnie pokazuje nam serce Boga… Bracia, słuchajcie. Musimy dotrzeć do miejsca, w którym przekonujemy grzeszników, a nie głównie chronimy nasz kalwinizm. A czasem ma się takie wrażenie. Myślę, że dlatego wielu młodych kalwinistów, boi się na śmierć Jana 3:16. Dlaczego? Wystarczy posłuchać ludzi. To tak, jakby nie mogli mówić o 1 Tymoteusza 2:3-4 w sposób, w jaki mówią o nim Simeon i Spurgeon. Muszą to tłumaczyć, kaleczyć, tak jak to robił John Gill – stary hiperkalwinista – i kaleczyć, aż znaczenie będzie odwrotne do tego, co faktycznie było powiedziane. Masz tych młodych kalwinistów, którzy nie mogą prawie mówić o J 3:16. Muszą podawać swoje „ale” i wyjaśnienia, że to nie może oznaczać tego. A na koniec grzesznik siedzi i drapie się po głowie: „Mówisz tak, jakby Bóg nie chciał nikogo zbawić, a co dopiero mnie!”. Bracia, spójrzcie, kiedy widzicie grzesznika, miejcie uczucia jak Jezus – On płacze, zawodzi. Mówi: „Mówię te rzeczy, abyście byli zbawieni”. Nie siedzi tam i nie myśli: „Cóż, jestem naprawdę zaniepokojony o mój kalwinizm i lepiej ochronię wybranie, więc lepiej będę naprawdę ostrożny, aby nie powiedzieć czegoś, co w jakikolwiek sposób brzmiałoby, jakby miało zwabić niewybranych do złożenia jakiegoś fałszywego wyznania”. To nie jest tak. Bracia, musimy dyskutować z grzesznikami tak, jakby byli grzesznikami i ginęli, i my rzeczywiście mamy o nich jakieś zmartwienie. Wielu z was jest z tym zaznajomionych. Cytat Spurgeona: „Jeśli grzesznicy mają być potępieni, niech skoczą do piekła co najmniej po naszych martwych ciałach. Jeśli zginą, niech zginą z naszymi ramionami owiniętymi wokół ich kolan, z błaganiem o pozostanie. Jeśli piekło musi być wypełnione, niech będzie wypełnione zębami naszych wysiłków, i niech nikt nie odejdzie nieostrzeżony i bez modlitwy za niego”. Bracia, możemy dojść do tego, że tak bardzo zależy nam na tym, aby te wersety nie zostały źle zinterpretowane… To tak, jakbyśmy się wahali i bali się powiedzieć to, co mówi Pismo! To tak, jakbyśmy nie mogli nawet z trudem powiedzieć im, że Bóg nie ma przyjemności ze śmierci niegodziwych! Bóg nocą i dniem wyciąga do was rękę, zapraszając was. Bóg posyła nas do was: „Pojednajcie się z Bogiem!”. Błagamy was na wszelkie sposoby. Staramy się zmusić ich do wejścia. Niektórzy ludzie myślą: „Musimy chronić nasze pięć punktów. Boże broń, żebyśmy powiedzieli coś, co brzmi uniwersalistycznie! Boże broń, abyśmy powiedzieli cokolwiek, co ośmieliłoby ich do myślenia, że Bóg może ich kochać”. Bracia, czy nie widzieliście, że to prawda? Nie wymyślam tego. Słuchajcie, przeszedłem przez to. Czułem te rzeczy. Przeszedłem tę drogę. Bracia, bez wątpienia mówiłem naprawdę długo, ale chciałbym zakończyć mówiąc następującą rzecz. Musimy pozbyć się naszych wyjątków i ostrożności, które pozostawiają zgubionych w przekonaniu, że Bóg nie jest naprawdę szczery w kwestii ich zbawienia. Musimy odłożyć te pomysły. Wow, człowieku! Ograniczone zadośćuczynienie! Cóż to robi w niszczeniu Ewangelii! „Cóż, nie wiemy, czy Chrystus umarł za nich”. Słuchaj, czy nigdy nie słyszałeś? Jeśli pójdziesz sprzedać tego bożka, odłożysz go i złożysz u stóp krzyża i pójdziesz za Chrystusem, to będziesz to miał. A jeśli nie, to nie będziesz miał. Co będziesz miał? To, co Chrystus nabył w swojej śmierci. Czy nigdy nie czytałeś? Wszystkie rzeczy są przygotowane. Przyjdź na ucztę. Precz z twoimi wahaniami. Posłuchajcie, cokolwiek zostało nabyte tam na krzyżu, jest dla was i dla tego grzesznika, jeśli tylko przyjdzie. A my musimy ich przekonać: Przyjdź! Przyjdź! Przyjdź! Wyrzucamy z siebie tyle „jeśli”, „ale” i innych wyjaśnień, że w końcu grzesznik jest przekonany, że Bóg naprawdę nie chce nikogo zbawić! A już najmniej jego samego. Bracia, Spurgeon, pewnego dnia zobaczył człowieka. Ten człowiek, spojrzał, zobaczył Jezusa. Widział Go płaczącego nad Jerozolimą. Słyszał, jak mówił: „Ja bym was zebrał, ale wy nie chcieliście”. I pomyślał: „Nie wiem jak to pogodzić z Bogiem, który wybiera”. Posłuchajcie, co powiedział Spurgeon: „Często jesteśmy w ciemności i zastanawiamy się nad trudnościami. Ale czy wiecie, że połowa trudności w Biblii bierze się z zimnego stanu umysłu? Ale kiedy serce staje się właściwe, umysł też w dużej mierze znajduje się we właściwym miejscu”. Mówi: „Pamiętam osobę, która zastanawiała się z przerażeniem nad fragmentem Pisma Świętego o Jezusie płaczącym nad Jerozolimą. Wyszedł i spojrzał na to u dr Gilla. Poszedł do Thomasa Scotta. Poszedł do Matthew Henry’ego. I ci wszyscy dobrzy duchowni tłumaczyli to jak tylko mogli. Ale nie udało im się wyjaśnić tej sprawy. Dobry człowiek nie mógł zrozumieć, jak Jezus Chrystus mógł powiedzieć to, co powiedział: „Ile razy chciałem was zebrać, ale nie chcieliście”. Posłuchajcie tego: „Pewnego dnia otrzymał więcej łaski i nabrał miłości do dusz. I wtedy ta stara skóra wąskiego myślenia, która wcześniej była dla niego wystarczająco duża, zaczęła pękać i łamać się. I poszedł wtedy do tego fragmentu i powiedział: „Teraz mogę to zrozumieć. Nie wiem, jak to pogodzić z taką czy taką doktryną, ale teraz jest to bardzo zgodne z tym, co czuję w moim sercu””. A Spurgeon mówi odnośnie siebie: „I czuję dokładnie to samo. Kiedyś byłem zdziwiony tym fragmentem, w którym Paweł mówi, że mógłby życzyć sobie, aby był przeklęty od Boga ze względu na swoich braci. Często czułem to samo, a teraz rozumiem, jak człowiek może w porywie miłości do innych powiedzieć, że chętnie sam by zginął, gdyby mógł ich zbawić. Oczywiście nigdy nie można tego zrobić, ale taka jest ekstrawagancja świętej miłości do dusz, że przebija się ona przez rozum i nie zna granic”. Widzicie, Spurgeon wierzył, że kiedy kalwinista trochę bardziej rozciąga się próbując wyjaśnić takie rzeczy jak to – jak Chrystus może płakać nad tymi, którzy Go odrzucają, skoro w rzeczywistości ma kontrolę i mógłby dać im życie? Jak Bóg mógłby naprawdę kochać grzeszników i pragnąć ich zbawienia, skoro w Jego mocy jest ich zbawienie? Spurgeon wierzył, że lekarstwem na takie napięcia nie jest więcej studiowania teologii, ale większa wspólnota z Chrystusem, większa intymność z Chrystusem. Czuć – to znaczy, kiedy czujesz, kiedy widzisz ginących i tak jak Chrystus – On zawodził nad nimi. I czujesz Pawła, który mówi, że mógłby sobie życzyć… „Stojąc na skraju jeziora ognistego mógłbym sobie życzyć, że zostałbym tam wrzucony, gdybym tylko mógł uratować moich braci w ciele, gdyby to było możliwe, gdybym mógł to zrobić”. Spurgeon widział, że można studiować teologów, teologię systematyczną i komentarze. Możesz studiować Gilla. Mógłbyś studiować tych ludzi, aż byłbyś niebieski na twarzy, ale czasami to, co łagodzi napięcie (nie usuwa go całkowicie, ale łagodzi je tak bardzo jak wszystko inne) to kiedy twoje serce płonie pasją dla zgubionych. Czy ktoś z was czytał niedawno, że Rebecca Hamilton ma naprawdę trudną sytuację. Jest rywalizacja o dziecko i matka, która chce je odzyskać. Nie wiemy jakie są jej intencje – prawdopodobnie nie są dobre, prawdopodobnie nie są czyste. I ona po prostu rozpacza, trzyma to dziecko i nie chce puścić, a Rebeka po prostu kładzie ręce wokół tej pani i zaczyna ją całować. I to ją roztopiło. I wiecie – czy to nie jest to, czego Bóg używa? Czy Bóg używa zimnego hiperkalwinisty, który myśli, że zna całą swoją teologię, ale teraz nie chce zanieść Ewangelii facetowi, który idzie po drugiej stronie ulicy? Czy tą kobietę, która obejmie cię ramionami i zaczyna płakać i całować? Która z nich zdobędzie dusze? Powiedzcie mi. Kogo Bóg wychowuje na tym świecie? Słuchajcie, suwerenność Boga jest dla nas cenna, ponieważ wiemy, że będzie żniwo. Wiemy, że nasze wysiłki nie są daremne. Wiemy, że nie idziemy sami. Idziemy z Tym, który jest z nami i który zbierze dla nas żniwo. Wiemy, że to nie jest bezowocne przedsięwzięcie. Ale powiem wam, że to nie tyczy się faceta, który ledwo potrafi powiedzieć Jana 3:16 do grzesznika. To nie jest o człowieku, który jest tak zdziwiony tymi rzeczami i wszystko, o czym może mówić zagubionym, to gniew Boży, nienawiść Boża i Ezaw w Piśmie Świętym. To ten, który może powiedzieć: Mówię te rzeczy do ciebie, próbuję… Jak Spurgeon – on głosił z tego wersetu: „Przymuszaj ich, aby weszli” (Łk 14,23). I starał się używać tego argumentu i tamtego argumentu, i przychodził i groził im, i kusił ich, i przychodził pod każdym możliwym kątem, aby starać się pozyskać grzeszników dla Zbawiciela i pokazać im, że On jest gotów ich zbawić i że ma serce, aby ich zbawić. I wyciąga swoją rękę. A sam Chrystus maluje obraz Ojca, który czeka na Syna Marnotrawnego, a kiedy a on pokazuje głowę za horyzontem, On biegnie! Spurgeon sam powiedział: „Uważałem Go za okrutnego i niemiłego, ale kiedy kiedyś poszedłem do Niego myśląc, że cofnie się i po prostu uderzy mnie pięścią, On po prostu objął mnie” – czy nie namalował obrazu tak, jak maluje go Chrystus? O Synu Marnotrawnym otrzymującym od Ojca same objęcia, uściski i ciepłe powitanie? I świętuj! Świętuj ze mną! Ten, mój syn, był zgubiony. Taki obraz Ojca maluje Chrystus. Mamy też obraz płaczącego Syna… I spójrzcie, kiedy wychodzimy na ten świat i staramy się zdobyć ludzi dzięki dobroci Boga – dobroci Boga. Czasami ludzie zastanawiają się, po co płacić czynsz pani, która przyjeżdża tu ze wschodu? Czy nie mamy lepszych rzeczy do zrobienia z naszymi pieniędzmi niż wydawanie 600 dolarów na czynsz tej pani? Ma dzieci od sześciu różnych facetów. Ale zawsze tak było. Wiecie co? Jeśli Bóg raz dotknie jej serca i Duch Boży przekona ją o jej grzechu, sprawiedliwości i sądzie, chcemy wylać Bożą dobroć. Chcemy, żeby wiedziała, że jest miejsce, do którego może przybiec. Czy to nie jest to, co zwycięży świat? To właśnie widzimy w Piśmie Świętym. Tak było przez wieki. To nie hiperkalwiniści byli w stanie skrupulatnie zdefiniować wybranie i starali się opracować wszystkie te dziwne i mistyczne rzeczy we wszystkich tajemnicach Boga. To nie to. To ludzie, którzy przyjęli suwerenność Boga jako zapewnienie, że będziemy w tym owocni i że Ten, który idzie z nami, jest większy niż ten, który jest na świecie. I że On jest potężny. Jest silny. Jest kochający. I chciałby, abyśmy poszli prosić grzeszników, aby pojednali się z Bogiem, abyśmy do nich wołali i abyśmy oddali nasze życie. Czy nie widzicie w Chrystusie tego, co mówi Spurgeon? Ta chęć, że jeśli piekło ma być zaludnione, powinniśmy poświęcić nasze życie przeciwko temu. Czy nie to właśnie zrobił Chrystus? On przyszedł tutaj i oddał swoje życie. Dlaczego? Aby grzesznicy mogli być zbawieni. To jest to, bracia. Wiecie co? Możemy zacząć myśleć, że prawda gwarantuje nam sukces. „Och! Jeśli mamy naukę o łasce, to gwarantuje nam to, że odniesiemy sukces”. Nie wierzcie w to. To nie hiperkalwinizm o zimnym sercu i posiadanie wszystkich doktryn łaski jest tym, co zwycięży świat. Bracia, potrzebujemy doktryny i prawdy. I powinniśmy być gotowi umrzeć za doktryny łaski. Dlaczego? Ponieważ są one prawdą i możemy je znaleźć w Piśmie Świętym. Ale powiem wam, że to, za co jeszcze powinniśmy być gotowi umrzeć, to reprezentowanie Chrystusa przedstawionego w tej Biblii. I nie jest to Ten, który jest zimny i bez serca wobec grzeszników. To Ten, który płakał. Przyszedł i stał się do nas podobny. I płakał za ludźmi, którzy Go odrzucili. Płakał. Jakże często to robił… To jest obraz, który mamy. A jeśli nie potrafisz tego połączyć, to w porządku. Ale nadal – taki był i chciałby, żebyśmy tacy byli. I wzywa nas do naśladowania Go. Bracia, nigdy nie chcemy być tutaj niezbalansowani. Nigdy, przenigdy, przenigdy! Musimy o to walczyć. Musimy walczyć o tego Zbawiciela i o ten rodzaj Ewangelii. Pamiętajcie, bracia. Pamiętajcie. Niech to zostanie wyryte w waszym mózgu. To dobroć Boga prowadzi ludzi do pokuty. Ojcze, chcemy dokładnie przedstawić Ciebie. Modlimy się o łaskę Bożą i moc Bożą, aby to podtrzymać wśród tych braci. Daj nam serce Chrystusa. Pomóż nam kochać grzeszników tak, jak Chrystus ich kochał. Pomóż nam być tym, czym możemy być tylko dzięki łasce Bożej. Amen.
—
Więcej transkrypcji z filmów Tima Conwaya możesz znaleźć tutaj.