Jeśli Bóg już przeznaczył wszystkich, którzy zostaną zbawieni, to jaki jest cel ewangelizacji? R.C. Sproul odpowiada na to powszechne pytanie, ucząc nas właściwej odpowiedzi, jaką Kościół powinien mieć na „Boską inicjatywę”. Tekst jest transkrypcją filmu, który możesz obejrzeć tutaj.

 

W tym wykładzie chcę dogłębnie przestudiować to, co nazywamy w teologii Bożą inicjatywą, w odniesieniu do pierwszego kroku zbawienia, który jest realizowany jednostronnie i wyłącznie przez Bożą moc. Widzimy to w Liście do Efezjan 2, do którego czasami się odnosiłem.

Chcę, żebyśmy teraz poświęcili temu więcej czasu. Spójrzmy teraz na drugi rozdział Listu do Efezjan, gdzie Paweł mówi: „A wy, jako umarli w występkach i grzechach, którzy niegdyś chodziliście według zwyczaju tego świata, według władcy, który rządzi w powietrzu ducha, który teraz działa w synach nieposłuszeństwa, Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach naszego ciała, czyniąc to, co się podobało ciału i myślom, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni.” To, co znajdujemy w tym tekście, to opisowy termin radykalnie zepsutej ludzkiej natury. Mówiliśmy wcześniej o moralnej impotencji.

Unikamy używania kalwinistycznego języka, który opisuje ludzki stan jako „całkowitą deprawację”. Termin, który stał się bardzo kontrowersyjny w kręgach chrześcijańskich, i jest częścią słynnego akronimu, którego kalwiniści używają do wyjaśnienia tak zwanych Pięciu Punktów Kalwinizmu. TULIP, T-U-L-I-P.

T- oznacza totalną deprawację,
U- bezwarunkowy wybór,
L- ograniczone odkupienie,
I- nieodpartą łaskę,
P- wytrwałość świętych

Ale zazwyczaj nie przechodzimy przez T, dopóki nie wzbudza kontrowersji. To jest przykład, w którym akronimy, które są prostymi narzędziami do aktywowania pamięci, przyniosły więcej szkody niż pożytku, ponieważ „całkowita deprawacja” jest bardzo mylącym terminem. Ludzie mylą „całkowitą deprawację” z tym, co moglibyśmy nazwać „absolutną deprawacją”, co oznacza, że człowiek jest tak zły, jak tylko może być. Nie znam nikogo, kto by w to wierzył.

Zawsze możemy sobie wyobrazić, że popełniliśmy gorsze grzechy niż te, które popełniliśmy, a nawet że grzeszymy częściej niż do tej pory. Tak więc nikt z nas nie jest całkowicie zdeprawowany.

Termin „całkowita deprawacja” został użyty, aby oznaczać, że grzech wpływa na człowieka jako całość i że cała istota naszego człowieczeństwa jest upadła. Nasze umysły są upadłe, nasza wola jest upadła, nasze ciała są upadłe – człowiek jako całość jest pochwycony w upadek. Wolę nazywać to „radykalnym zepsuciem”.

Problem w tym, że to zmieni TULIP w RULIP, eliminując skrót. Ale podoba mi się termin „radykalne zepsucie”, bo słowo „radykalne” pochodzi od starożytnego łacińskiego słowa radix, oznaczającego „źródło”. Znaczenie terminu „radykalne zepsucie” jest takie, że nasza upadłość nie jest tylko powierzchowną rzeczą, albo czymś podrzędnym, albo tylko przypadkowym defektem na powierzchni naszego człowieczeństwa, ale ten grzech zżera rdzeń naszego istnienia. Jest osadzony w korzeniu drzewa.

W tym tekście, Paweł wygłosił kilka stwierdzeń, które ilustrują powagę naszej upadłości, mówiąc: „Byliście umarłymi w występkach i grzechach”. A w innym miejscu, powiedział, że jesteśmy pod panowaniem grzechu, niewolnikami grzechu, dziećmi gniewu i dziećmi szatana. To nie jest przyjemny obraz normalnego, upadłego człowieka. Ale, znowu, on mówi, że to był nasz poprzedni stan, że byliśmy „umarłymi w występkach i grzechach, w których chodziliście przedtem”.

Jak chodziliśmy? Chodziliśmy zgodnie z kursem tego świata. Chodziliśmy tak, jak chodzi świat, i to nie jest ścieżka, którą Bóg chce, żebyśmy szli. Wcześniej Paweł mówił o tym, że wszyscy zgrzeszyliśmy i nie jesteśmy godni Bożej chwały. „Nie ma sprawiedliwego, nie ma ani jednego”. Nie ma nawet takiego, który czyni dobro. „Nie ma nikogo, kto by szukał Boga”. Wszyscy jesteśmy nieużyteczni, wszyscy wypadliśmy z drogi.

Czy pamiętasz, że na początku chrześcijanie byli nazywani Wyznawcami Drogi? Ale nasza naturalna droga nie jest Bożą drogą. Chodziliśmy według wieku tego świata, według księcia mocy powietrza. Więc byliśmy posłuszni i lojalni komu? Szatanowi. On jest księciem mocy powietrza. Chodziliśmy według „ducha, który teraz działa w synach nieposłuszeństwa, którzyśmy też wszyscy przyjęli, działając w pożądliwościach ciała naszego, pobłażając ciału i myślom, i z natury byliśmy dziećmi gniewu, tak jak i inni”. To jest bardzo ponury obraz ludzkiego zepsucia.

Myślę, że następne słowo jest najważniejszym słowem w Nowym Testamencie, w odniesieniu do doktryny o suwerennej łasce Bożej. Uważam to za bardzo ważne. I mówiłem o tym tak dużo, że na jednych z moich zajęć, pewna pani zadała sobie wiele trudu, żeby zrobić znak z wypisanym tym słowem. Słowo „ale”. Ewangelia jest dobrą nowiną tylko wtedy, gdy zrozumiemy złą nowinę. A Ewangelia jest Ewangelią tylko wtedy, gdy najpierw zrozumiemy Prawo, i nasz stan pod Prawem. Jesteśmy umarłymi w występkach i grzechach, chodzimy według ciała i jego pożądliwości, a więc zachowujemy się jak ci, którzy są pod duchem nieposłuszeństwa. Dzieci gniewu. ALE BÓG, Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, nie powiedział, że to my mamy jeszcze w sobie miarę sprawiedliwości lub jesteśmy w stanie wyrwać się z naszych torów lub, że jesteśmy skłonni do zmiany naszej drogi albo, że ten moralnie silny człowiek powiedział „Nie” tej złej ścieżce, i ożywił się od śmierci. Biblia tego nie mówi, mówi za to: ,,Lecz Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie ożywił nas. I to wtedy, gdy byliśmy umarli w grzechach”.

Kiedy słyszę ewangelicznie wierzących, mówiących o tym, co dzieje się przy nawróceniu, często słyszę dwie analogie albo dwa przykłady, które oddają to, co się dzieje. Być może o nich słyszałeś.

Pierwsza to: upadły człowiek nie jest w dobrym zdrowiu. On jest bardzo chory. W rzeczywistości, jest śmiertelnie chory, i jest w szpitalu w stanie krytycznym. Ta osoba nie może nic zrobić, żeby się wyleczyć. On jest prawie w śpiączce. Jego śmierć jest nieunikniona. Jeśli nie podamy temu człowiekowi lekarstwa, to na pewno umrze. Dlatego Bóg przygotowuje lekarstwo i pielęgniarka wlewa lekarstwo na łyżkę. Albo sam Bóg wlewa lekarstwo na łyżkę i sam Bóg przychodzi do tej osoby, która ma spierzchnięte usta, leży w półśnie, jest umierająca i przykłada łyżkę do ust. W tym momencie osoba może albo przyjąć lek albo go odrzucić. Jeśli otworzy usta, Bóg wleje mu lekarstwo do ust i uratuje go. Ale jeśli trzyma swoje usta mocno zamknięte, on nie podejmie koniecznego leczenia. Ta analogia pokazuje, że osoba jest w bardzo poważnym stanie, ale wciąż żyje. Ale ja słyszę, że Bóg mówi, że wchodzi do pokoju po tym, jak lekarz ogłosił, że ten człowiek nie żyje! Słyszę jak Paweł mówi tutaj, że Bóg ożywia nas, gdy jesteśmy martwi.

Lepszą analogią byłoby, że człowiek całkowicie zanurzył się w wodzie i jest teraz na dnie morza, a Bóg nurkuje w wodzie i podnosi tego martwego człowieka, tego trupa z dna morza, wyciąga go na suchy ląd, pochyla się nad nim, daje mu pocałunek życia i wdycha swoje życie w tego człowieka. On powraca z martwych.

Oto, co Biblia mówi o boskiej inicjatywie. Bóg jest tym, który robi pierwszy krok, aby odrodzić nas ze śmierci, z ciała do ducha i przenieść z panowania ciemności do królestwa światłości. Jest to dzieło Boga, a nie człowieka. I z pewnością po tym jak Bóg nas ożywia, wybieramy, wierzymy, przyjmujemy Chrystusa i pokutujemy. I robimy to wszystko, ponieważ jesteśmy teraz żywi dla rzeczy Bożych. Ale pierwszy krok, inicjatywa, wskrzeszenie nas z martwych, jest dziełem Boga, dziełem tylko Boga. „Albowiem łaską zbawieni jesteście, przez wiarę, nie z was. Jest to dar Boży. Nie z uczynków, aby nikt się nie chlubił. Jesteśmy bowiem jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych uczynków, które Bóg przeznaczył, abyśmy w nich chodzili”.

Cóż, jedno z najgłębszych pytań, które się pojawia, kiedy myślimy o tej boskiej inicjatywie, brzmi tak: Jeśli to Bóg jest tym, który musi uratować tego martwego człowieka z dna morza, i jeśli to Bóg powinien nie tylko dać lekarstwo, ale także ożywić zwłoki, to jaki jest sens ewangelizacji? Czy nie jest to pytanie, które wszyscy sobie zadajemy?

W świetle Bożej suwerenności i w świetle koncepcji predestynacji; jeśli Bóg w wieczności postanowił zbawienie niektórych ludzi, to z pewnością ich zbawi, z czy bez mojego świadectwa, z moim głoszeniem Ewangelii czy bez niego. Dlaczego więc powinniśmy dbać o ewangelizację?

Moja ulubiona historia z tym związana, zdarzyła się gdy byłem w sali wykładowej z Dr. Johnem Gerstnerem, w seminarium w Pittsburghu, który jest najbardziej błyskotliwym wykładowcą doktryny predestynacji. Było nas około 20 osób w klasie, siedzących w półokręgu. I on powiedział: „Cóż, panowie, jeśli Bóg przewidział przez Swoją suwerenność pewną liczbę ludzi do zbawienia, i jest to niezmienny dekret, to dlaczego mielibyśmy głosić?” Pozostawił to pytanie bez odpowiedzi, i zaczął prosić uczniów o odpowiedź na to pytanie.

Nigdy nie zapomnę, jak mi ulżyło, że byłem po prawej stronie półokręgu, a on zaczął pytać z lewej strony. A ja pomyślałem: „Ludzie jaki jestem zadowolony, że nie będę musiał odpowiadać”. Spojrzał na pierwszego ucznia i powiedział: „Dobrze, panie So-and-so, jaka jest pańska odpowiedź?”. On odpowiedział: „Dobrze, doktorze Gerstner, nie wiem, zawsze zadawałem sobie to pytanie”. I tak nie odpowiedział. Przeszedł do następnego młodego człowieka, i odpowiedział mu: „Nie wiem”. Potem przeszedł do następnego, i do końca klasy, i podszedł do mnie, a w klasie zaczęło narastać poczucie oczekiwania. Czułem się jak Sokrates w jednej z debat Platona, gdzie po tym jak wszyscy ci zwykli ludzie dają odpowiedzi na głębokie pytania, które wydają się dobre, a Sokrates przemawia i pokonuje wszystkich. Pomyślałem: „Będę w centrum uwagi”. Wszyscy, będący w pokoju byli pytani i nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie Dr. Gerstnera. Więc podszedł do mnie. Wierciłem się i próbowałem odpowiedzieć, i powiedziałem, „Doktorze Gerstner, to zdecydowanie nie jest to, czego pan szuka. Wiem, że odpowiedź jest głębsza niż to, ale istnieje prosty powód, dla którego powinniśmy angażować się w zwiastowanie – cóż, Jezus nakazał nam głosić, prawda?”. Gerstner zaczął się śmiać w swój dziki sposób i powiedział: „Oczywiście, panie Sproul. Jaki powód do ewangelizacji jest ważniejszy niż to, że Jezus nam rozkazuje, że Zbawiciel naszych dusz, Wszechmogący Bóg, dał nam przykazanie? Czy przypuszczasz, że to może być prosty powód dla nas, aby…” Gdy kontynuował swoją wypowiedź, ja jeszcze bardziej skurczyłem się w fotelu. Ale nigdy nie zapomnę konkluzji. Powiedział: „Głównym powodem, dla którego powinniśmy głosić w świetle Bożej suwerenności, jest to, że Bóg jest suwerenny. On nie tylko suwerennie zadeklarował koniec, czyli zbawienie ludzkości, ale także suwerennie zadekretował środki do osiągnięcia tego celu. On wybrał głupotę ewangelizacji jako środek, za pomocą którego prowadzi ludzi do zbawienia i polecił swojemu kościołowi, aby wdrożył program ewangelizacji. Powiedział: „Bądźcie ostrożni. Ja zajmę się wyborem, a ty zajmij się głoszeniem. Zadbaj o dawanie świadectwa. To jest twoja odpowiedzialność.” Więc, czy on mnie potrzebuje? Nie, on mnie nie potrzebuje. Bóg nie potrzebuje mnie, żeby zrealizować swój plan. On ma moc to zrobić beze mnie, może to zrobić beze mnie. Ale wybrał, żeby zrobić to ze mną, przeze mnie, z tobą i przez ciebie.

Widzimy więc, że ewangelizacja jest przede wszystkim obowiązkiem. Ale po drugie, i musimy to zrozumieć: ewangelizacja jest niewymownym przywilejem. Co to za przywilej… Czytałem kiedyś książkę o gromadzeniu funduszy (Czytam takie książki od czasu do czasu, są nudne i nieciekawe). Autor był szefem kampanii zbierania funduszy dla Uniwersytetu Harvarda, i powiedział: „Powinieneś zrozumieć kilka podstawowych zasad dotyczących gromadzenia funduszy”. Powiedział: „Pierwsza zasada to: musisz wiedzieć, że każdy chce odegrać ważną rolę w ważnym projekcie. Jeśli pokażesz ludziom swoją wizję tego, co robisz i pozwolisz im być częścią tego, odpowiedzą ci, ponieważ chcą być częścią ważnej sprawy, jeśli można się tak wyrazić. Więc, autor mówił: Skorzystaj z tego, użyj to i miej to na uwadze”. Myślę, że to prawda. Nie lubimy być na tym świecie ludźmi bez celu. Chcemy brać udział w ważnych rzeczach. Czy nie byłoby dobrze, gdybyśmy mogli powiedzieć albo gdybym spojrzał na moją lewą rękę i powiedział: „Widzisz ten pierścionek? To dowód na to, że grałem w Super Bowl w 1975 roku”. Ludzie patrzyliby na mnie i mówiliby: „Naprawdę? To jest niesamowite! To jest super! Ja nie mam takiego pierścionka”.

Wszystko, co robię w moim życiu… Nie gram w drużynie piłkarskiej Pittsburgha. Nie jestem członkiem gabinetu… Wszystko, co robię, to pracuję każdego dnia dla Króla Królów. To wszystko, co robię. Czy jest coś prostszego niż to? Wszystko, co robię, i jeszcze mi za to płacą, to to, że pracuję nad najważniejszym projektem, jaki Bóg ustanowił, praca nad budowaniem Królestwa Bożego, głoszeniem ewangelii i opieka nad świętymi, jest najwyższym powołaniem we wszechświecie. Dlatego też byłem zdenerwowany, kiedy pewnego dnia jeden student powiedział do mnie, po tym jak służyłem jako pastor kościoła przez dwa lata, a potem spędziłem więcej czasu na nauczaniu w seminarium, jeżdżąc po konferencjach w całym kraju i tym podobnych. Ten student patrzył na mnie z podziwem, był zdumiony. Spotkał kogoś, kto głosił kazanie na konferencji i zobaczył jego zdjęcie w książce, czy coś takiego. To było jakby jego karta katalogowa zmaterializowała się, a on był oszołomiony i powiedział: „Cudownie, jak to się stało? Jak się czułeś, kiedy byłeś tylko pastorem w kościele?”. Odpowiedziałem: „Co masz na myśli?! Tylko pastorem?!!! Wiesz dlaczego nie jestem pastorem? Bo nie mam tego, czego potrzeba, żeby być pastorem. Chodzić od miasta do miasta, głosić kazania, a potem uciekać, jest łatwiej niż być z tymi samymi ludźmi rok za rokiem. Aby przenieść ich z pierwszego poziomu na drugi, i na trzeci poziom, opiekować się nimi, trzymać ich za ręce, kiedy umierają, i to wszystko, i kazać im rozcinać cię co tydzień, i musisz się z tym pogodzić”. Powiedziałem: „Nie mogę tego znieść. Nie mam nic poza wielkim szacunkiem i podziwem dla pastora, ponieważ uważam to za najwyższe powołanie na świecie. To jest przywilej, a nie tylko obowiązek. To przywilej móc spędzić nasze życie w służbie Chrystusa”.

Zauważ, co Paweł mówi w Liście do Rzymian 10, w wersecie 11: „Albowiem Pismo mówi: Kto wierzy w niego, nie będzie zawstydzony”. Co za oświadczenie! Kiedy dochodzimy do wiary i pokładamy naszą wiarę, czyli zaufanie, w Chrystusie jako naszym Zbawicielu – wszyscy wiemy, co znaczy pokładać ufność w jakiejś rzeczy lub osobie, a ona nas zawodzi. To jest druzgocące. Lecz kto pokłada swą wiarę lub ufność w Chrystusie, nigdy nie będzie zawstydzony! „Albowiem nie ma różnicy między Żydem a Grekiem; albowiem ten sam Pan jest dla wszystkich, ten sam jest bogaty dla wszystkich, którzy go wzywają. Każdy bowiem, kto wezwie imienia Pana, będzie zbawiony.”

Wspomnieliśmy już w całej tej serii, że nikt, nikt nie będzie wzywał imienia Pana, chyba że Pan wezwie go pierwszy, ale po co Bóg nas ożywia? Aby wołać do Chrystusa i wzywać imienia Pańskiego. I każdy, kto to czyni, każdy, kto się modli. Nie wiesz, czy jesteś wybrany czy nie. Ale czy chcesz Chrystusa? Wezwij Jego imię. Zostaw na chwilę na boku tajemnicę wybrania. W jakim stanie jest teraz twoje serce? Jeśli w swoim sercu pragniesz Zbawiciela, jeśli w twoim sercu pragniesz Chrystusa, jeśli Go pragniesz, wzywaj Jego imienia, a jeśli będziesz wzywał Jego imienia, nic nie jest bardziej pewne pod słońcem niż to, że On usłyszy twoje wołanie, odpowie Ci, a ty będziesz zbawiony. Paweł jednak pyta, „Jak mogą wzywać tego, w którego nie uwierzyli?”. Zanim zaprosisz kogoś do pomocy, musisz mieć pełne zaufanie do jego zdolności do wykonania pracy. Nie będę prosił Archiego Bunkera, żeby mnie zbawił, bo nie sądzę, żeby miał siłę, żeby mnie zbawić. Najpierw muszę uwierzyć, że on może. “Jakże więc będą wzywać tego, w którego nie uwierzyli?” „A jak mogą wierzyć w tego, o którym nie słyszeli?” Czyż nie jest to prosta logika? „Jak mogą słyszeć bez kaznodziei?”

Nie będziesz wzywał Zbawiciela, aby cię zbawił jeśli wcześniej w niego nie uwierzyłeś; nie uwierzysz w niego, jeśli nigdy o nim nie słyszałeś; nie usłyszysz o nim, jeśli ktoś Ci o nim nie powie.

Potem mówi dalej: „Jakże będą głosić, jeśli nie zostaną posłani?”. Możesz nie być utalentowany w ewangelizowaniu, ale możesz przyczynić się do wysłania ewangelisty (przy okazji, tylko 4% chrześcijan, ewangelicznych chrześcijan w USA płaci dziesięcinę). Czy zastanawiasz się dlaczego Wielkie Posłannictwo nie jest wypełniane? Nie dlatego, że utrudnia lub udaremnia je predestynacja. Raczej tym, co je utrudnia i udaremnia jest nieposłuszeństwo ludu Bożego w kwestii pieniędzy. 4%, czyli cztery osoby na sto, wśród ewangelików płaci dziesięcinę aby doprowadzić dzieło do końca. Ale chcę, abyś zrozumiał cytat Pawła ze Starego Testamentu.

On mówi: „Jakże będą głosić, jeśli nie będą posłani? Jak jest napisane: 'Jakże piękne są stopy tych, którzy przynoszą radosną nowinę o dobrych rzeczach'”. To jest dziwne wyrażenie. Słyszałem ludzi, którzy słyszeli Billy’ego Grahama lub innych wielkich kaznodziejów, mówiących: „Jaki on ma wspaniały głos”. Jest coś gorszego. Dostaję więcej wiadomości na temat mojej fryzury niż o mojej teologii. Niektórzy mówią: „Dlaczego nosisz te okulary?” lub „Dlaczego nosisz ten krawat?” lub „Dlaczego nosisz te same spodnie każdego dnia przez całą serię?”. To jest denerwujące! OK. Więc dlaczego ludzie zauważają takie rzeczy? Ale czy słyszałeś kiedyś, żeby ktoś w kościele spojrzał na kaznodzieję i powiedział: „Wow, jakie piękne ma stopy!”. Czy ktoś kiedyś mówił o stopach Billy’ego Grahama? On jest największym kaznodzieją naszych czasów, a ja nie słyszałem, żeby ktoś mówił o jego stopach.

W starożytnym świecie słowo „ewangelia” oznaczało „radosną wiadomość” lub „dobrą nowinę”, a głoszenie ważnych wydarzeń było kluczową kwestią w starożytności. Wojska wyruszały na wojnę i nie wracały przez dwa lata, a ludzie czekali nie wiedząc czy wygrali czy przegrali. Więc za każdym razem, gdy dochodziło do decydującej bitwy, niezależnie od jej wyniku wysyłano posłańca, maratończyka, który biegł do domu. Gdy biegł przez miasto, ogłaszał ludziom wynik decydującej bitwy. Mieszkańcy miast stawiali warty na wysokich miejscach, by obserwować nadejście posłańca. Widzieli lecący pył na długo przedtem, zanim kogokolwiek zobaczyli. To przykuło ich uwagę, więc wpatrywali się w dal, by zobaczyć, co spowodowało pył. Patrzyli i pierwszą rzeczą, jaką zobaczyli, było to, jak stopy poruszały się, gdy biegł na górę i schodził z drugiej strony. Ci, którzy umieli obserwować, mogli wiedzieć przed przybyciem posłańca czy wiadomość będzie dobra czy zła, ponieważ ten, kto biegł, by ogłosić zwycięstwo, biegł dumny z napiętymi ramionami i uśmiechem na twarzy, a jego stopy mogły nie dotykać ziemi. Jak wielu z was jest biegaczami? Czy znacie znaczenie słów „ciągnąć stopy”? To jest, kiedy biegniesz w ten sposób, a twoje stopy nawet nie odrywają się od ziemi, prawda? Możesz powiedzieć: „Biegnę, ciągle biegnę”. To jest to, co się nazywa „holowaniem stóp”. Próbowałem tego więcej niż raz. Tak było w przypadku tych, którzy ogłaszali złe wieści, gdy zbliżali się do bram miasta. Nieszczęśliwy, sfrustrowany, przygnębiony. Ale wtedy widzisz kogoś, kogo stopy lecą, a skarpetki się palą, z daleka niosącego dobrą nowinę. I obserwator rzuca czapkę w powietrze i mówi: „Wygraliśmy!”.

Tak mówi Prorok: „Jakże piękne są stopy tych, którzy przynoszą dobre wieści, którzy ogłaszają pokój”. Wiem bardzo dobrze, że Bóg przyprowadził mnie do Chrystusa, ale posłużył się kimś, kto głosił mi Ewangelię i nigdy go nie zapomnę. I bez względu na to, co ten człowiek zrobi, ja wciąż będę go kochać, bo po ludzku dbał o to, aby być narzędziem, którego Bóg miał przyjemność użyć, aby przyprowadzić mnie do Jezusa Chrystusa.

Jak cudownie jest wiedzieć, że Bóg użył twojego świadectwa, twojego dzieła miłosierdzia lub zwiastowania bliźniemu jako katalizatora do wiecznego zbawienia tej osoby? Dlaczego głosimy? Ponieważ to jest przykazanie i ponieważ jest to najwyższy przywilej, jaki Bóg może nam dać.

Więcej transkrypcji z filmów R. C. Sproula możesz znaleźć tutaj.

DOŁĄCZ DO NEWSLETTERA!
Chcę otrzymywać newsletter - wiadomości o nowościach i produktach związanych ze stroną Żyjesz Tylko Raz.
Chcesz otrzymywać powiadomienia o publikowanych przez nas treściach? Dołącz do newslettera!
Co jakiś czas będziemy przesyłać ci maila o nowych filmach, artykułach i innych produktach związanych z naszą działalnością. My również nie lubimy spamu, dlatego możesz być pewny, że nie będziemy zasypywać cię wiadomościami. W każdej chwili będziesz mógł zrezygnować z otrzymywania newslettera.